Czy Jezus był wesoły? Nie sądzę. Ale na pewno był przepełniony radością

Czy Jezus był wesoły? Nie sądzę. Ale na pewno był przepełniony radością
Kadr z serialu "The Chosen". Jonathan Roumie w roli Jezusa (YouTube/zwiastun serialu)
Logo źródła: w drodze Henri J.M. Nouwen

"Świat mówi: «Życie jest z zasady smutne, przygnębiające i bolesne, ale stwórzmy sobie wysepki szczęścia». Wiele komercyjnych produktów z tym się wiąże. Kompanie tworzą zabawki, abyś choć przez krótką chwilę czuł się szczęśliwy. Lecz nie to ulotne szczęście ma na myśli Jezus, gdy mówi o radości" - pisze Henri J. M. Nouwen w książce "W drodze z Jezusem". Autor stawia w niej liczne pytania, m.in.: Czy naprawdę czuję się i jestem uczniem Jezusa? Czy Mu ufam? Czy bez względu na wszystko idę za Nim i żyję według Jego nauki? Gdzie jest moja droga i pełnia?

Czym jest radość? Czym jest prawdziwa ekstaza?

Przyjrzyjmy się przez chwilę Jezusowi. Nie wiem, czy był On kiedykolwiek wesoły. Nie sądzę. Nie jestem nawet pewny, czy był szczęśliwy. Był jednak przepełniony radością. Radość Jezusa zrodzona jest z Jego trwałej bliskości z Bogiem. Radość wypływa z tej komunii z Ojcem. Radość wyrasta z bliskiej przynależności Syna do Ojca. Jezus mówi: "Możecie Mnie opuścić. Wszyscy mogą o Mnie zapomnieć. Lecz Ojciec nigdy Mnie nie opuści. Ojciec jest wierny. Ojciec jest ze Mną".

DEON.PL POLECA

Postaraj się usłyszeć, o czym mówi Jezus. Mówi o głębokim poczuciu przynależności. Głębokim słuchaniu.

Posłuszeństwo oznacza słuchanie całym swoim ciałem. Ob-audire w języku łacińskim oznacza uważne słuchanie. Jezus jest posłuszny. Zawsze słucha Ojca. Zawsze jest połączony ze źródłem, z którego pochodzi. Nigdy nie czuje się samotny. Nawet gdy ludzie Go zdradzają, nawet gdy ludzie przybijają Go do krzyża, plują Mu w twarz i biczują Go, nigdy nie traci łączności z Bogiem. Nie traci jej nawet wtedy, gdy już jej nie odczuwa. Gdy mówi: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?", nie czuje Bożej obecności, ale wie. Mówi: "Ojciec nigdy Mnie nie zostawi". To w tym zakotwiczona jest radość. Jest zakotwiczona w tej łączności.

Jezus potrafi poruszać się w najtrudniejszych sytuacjach, nie tylko fizycznie i emocjonalnie, lecz także duchowo. Potrafi zgłębiać nowe sposoby kochania, ponieważ jest zakorzeniony w Bogu. Przełamuje rutynę, gdy ona staje się surowa i przestaje służyć Bogu. Krytykuje faryzeuszy, którzy ugrzęźli w rutynie. Jezus przestrzega także ludzi przed życiem bez korzeni. Mówi: "Trwajcie we Mnie, jak Ja trwam w was. Kocham was tą samą miłością, którą kocha Mnie Ojciec". Mówi o wewnętrznej spójności życia. Ta życiodajna spójność pozwala Jezusowi odchodzić z miejsc śmierci do życia. Doświadczenie radości, które oferuje nam Jezus, nie jest szczęściem. Nie jest tylko stanem uniesienia. Radość jest czymś innym. Radość Jezusa nigdy nie jest rozłączna od smutku.

Świat jest bardzo dziwny. Świat dzieli nasze doświadczenie smutku i radości na dwa osobne stany emocjonalne: zasmucenie i szczęście. Słyszymy: "Świat jest pełen smutku, powinniśmy zatem mieć chwile szczęścia, aby jakoś przetrwać". Coś w rodzaju szczęśliwej godziny. "Zaznajmy trochę szczęścia, aby zapomnieć o swoim smutku". Świat mówi: "Życie jest z zasady smutne, przygnębiające i bolesne, ale stwórzmy sobie wysepki szczęścia". Wiele komercyjnych produktów z tym się wiąże. Kompanie tworzą zabawki, abyś choć przez krótką chwilę czuł się szczęśliwy. Lecz nie to ulotne szczęście ma na myśli Jezus, gdy mówi o radości.

Radość nie jest również szczęśliwym pośrednikiem między brakiem zakorzenienia i rutyną. Nie jest tym. Radość to nie chwilowe wakacje od trudów życia. Radość nie jest czymś, co pozwala uciec od problemów tego świata. Radość oferowana przez Jezusa należy do porządku duchowego. Nie jest wyłącznie emocjonalna. Nie jest tylko fizyczna. Jest duchowym darem. Darem radości.

Radość jest darem, który istnieje nawet wtedy, gdy jesteśmy smutni, nawet wtedy, gdy cierpimy, nawet wtedy, gdy zmagamy się z życiowymi trudnościami. Radość, którą oferuje Jezus, istnieje nawet w bardzo ciężkich sytuacjach. Przyglądałem się kiedyś z zewnątrz życiu pewnych ludzi i myślałem: "Jak oni mogą żyć z całym tym smutkiem, z całym tym bólem?". A jednak była tam radość, która nie zależy od tego, jak toczą się sprawy dzień po dniu. To coś głębszego. To głęboka łączność.

Świat mówi: "Życie jest z zasady smutne, przygnębiające i bolesne, ale stwórzmy sobie wysepki szczęścia". Wiele komercyjnych produktów z tym się wiąże. Kompanie tworzą zabawki, abyś choć przez krótką chwilę czuł się szczęśliwy. Lecz nie to ulotne szczęście ma na myśli Jezus, gdy mówi o radości.

Powinniśmy poczuć to, że w życiu duchowym radość obejmuje smutek i szczęście, ból i przyjemność. Jest głębsza, pełniejsza. Jest czymś więcej. Ona w nas pozostaje. To coś bardzo głębokiego, należącego do Boga. Możemy jej doświadczać nawet wtedy, gdy mamy kontakt z bardzo bolesnymi sprawami. Jeśli Kościół chce nas czegoś nauczyć, to z pewnością tego, że radość Boża może być z nami zawsze - gdy jesteśmy chorzy, gdy jesteśmy zdrowi, gdy odnosimy sukcesy, gdy ponosimy porażki, w chwilach narodzin, w chwilach śmierci. Radość Boża nigdy nas nie opuszcza.

Możemy mieć jej przebłysk. Na przykład gdy rozmawiamy z ludźmi, którzy pracują z umierającymi, uświadamiamy sobie, że ci ludzie potrafią być bardzo radośni. Ludzie, którzy pracują w hospicjach, w domach opieki, codziennie stają w obliczu śmierci, lecz chociaż są zaangażowani w tak zwane "smutne" sytuacje, bardzo często się radują. Obserwujemy, że radość, którą mają w sercu, jest innej natury niż zwykły sukces czy porażka, narodziny czy śmierć. Czasami widzimy ludzi pracujących z najbiedniejszymi z biednych, i gdy przybywają do Stanów Zjednoczonych albo innych bogatych miejsc, nie mogą się doczekać, kiedy ponownie wrócą do swoich podopiecznych. Dlaczego tak jest? Przecież z pewnością nie lubią ubóstwa. Oni nauczyli się żyć radością, która nie została im odebrana, gdy przebywali z ubogimi. To właśnie cierpienie wprowadza ich w kontakt z własną radością, która jest głębsza niż rzeczy materialne, często wykorzystywane jako substytut prawdziwego szczęścia. Musimy sobie uświadomić, że w życiu duchowym dzieje się coś zupełnie innego niż to, czego uczy nas świat. Wokół słyszymy głosy wmawiające nam, że musimy odnieść światowy sukces, lecz Jezus mówi: "Idźcie ze Mną tam, gdzie są ubodzy, gdzie są ludzie złamani, a znajdziecie radość. Szczęśliwi ubodzy, szczęśliwi, którzy się smucą, szczęśliwi ci, którzy są prześladowani. Radośni są ubodzy, ci, którzy zaprowadzają pokój, i ci, którzy są prześladowani". Wszystko zostało wywrócone do góry nogami, ponieważ w oczach Boga radość jest ukryta dokładnie w samym środku smutku.

Radość jest ukryta w sercu ludzkiego bólu. Możemy ośmielić się i spojrzeć na Jezusa na krzyżu, zobaczyć jego egzekucję i powiedzieć: "W krzyżu jest moja radość". Możemy mówić o krzyżu jako znaku nadziei, ponieważ wiemy, że im bardziej zbliżymy się do krzyża, tym bardziej zbliżymy się do nowego życia. Smutek, który przeżywamy, jest podobny do bólów rodzenia. Czujemy, że za chwilę pojawi się nowe życie. Cierpienie, ból i udręka twojego i mojego życia są przeżywane jako droga do narodzin czegoś zupełnie nowego.

W życiu duchowym dzieje się coś zupełnie innego niż to, czego uczy nas świat.

Dzięki pełniejszemu i głębszemu wejściu w rzeczywistość naszej bolesnej egzystencji możemy dotknąć radości, która chce się w nas poruszyć, tak jak podskoczyło z radości dziecko w łonie Elżbiety. Nie znaczy to, że w Elżbiecie nie było smutku. Ona po prostu wiedziała, że radość rodzi się ze smutku. Tajemnicą życia jest to, że Jezus przyszedł po to, by cierpieć z nami, abyśmy my mogli być radośni. Nie przyszedł po to, abyśmy nie cierpieli, lecz po to, byśmy mogli smakować życie wieczne, tę nieskończoną radość, która pochodzi od Boga, która jest na tym świecie, już teraz, dokładnie tutaj.

Gdy będziemy potrafili stawić czoło swojej trudnej sytuacji, odkryjemy, że w tym bólu jest ukryty skarb - radość, której mamy doświadczyć tu i teraz.

Ważne, abyśmy byli z nią w kontakcie. Właśnie tym jest życie duchowe - życie z Bogiem. Jest pozostawaniem w kontakcie z tą miłością, która w nas zmienia się w radość. Kiedy poznamy w sobie to miejsce, będziemy w łączności z tym stałym ukrytym nurtem, który płynie pod naszymi wszystkimi wzlotami i upadkami. Pod naszymi wahaniami znajduje się głęboki, stały boski strumień, który nazywamy radością. Miłość Boża, która nas dotyka i przenika, to miłość, której możemy być pewni. Nikt nie może nam jej zabrać. Mówią o niej wszyscy wielcy święci. Mówią o niej wszyscy ludzie, którzy cierpieli. To miejsce jest domem. Mieszkaniem Boga. Miejscem, w którym jesteś bezpieczny. Miejscem, w którym świat nie ma nad tobą władzy. Jezus mówi: "Nie należycie do tego świata. Należycie do Boga. Do Mnie. Do Ojca. Do Ducha Świętego. Jesteście powołani, by żyć w świecie, nie należąc do niego".

Fragment książki "W drodze za Jezusem"

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Henri J. M. Nouwen

Ta książka jest dla tych, którzy pragną odkryć cel swojego życia i móc całkiem szczerze powiedzieć: „Teraz wiem, po co żyję!”. W jednym z najtrudniejszych dla siebie momentów życia Henri Nouwen wygłosił serię wykładów o...

Skomentuj artykuł

Czy Jezus był wesoły? Nie sądzę. Ale na pewno był przepełniony radością
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.