Dlaczego odmówiłem Ojcu?

fot. depositphotos.com

Pytanie, które odruchowo rodzi się w moim sercu, kiedy słyszę przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, brzmi: którym synem jestem? Odpowiedź nie jest tak jednoznaczna, jak by się mogło z początku wydawać, bo przecież bywam zarówno pierwszym, jak i drugim – w zależności od tego, czego dotyczy wola Ojca proszącego mnie: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy” (Mt 21,28). Istotne jest jednak również to, jaka jest moja relacja z Ojcem – czy czuję się w niej całkowicie wolny, czy widzę w sobie Jego syna i czy jest On dla mnie autorytetem, za którego mądrością chciałbym podążać.

Ta przypowieść to nauka o pokorze, bez której trudno mówić o chrześcijaństwie. Pokorę widać przecież w postawie samego Jezusa: „On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi” (Flp 2,6-7). Dziś dookoła słyszymy o tym, że trzeba realizować swoje marzenia, wprowadzać w życie ambitne plany i zmiany, które pozwolą nam się rozwijać, a przede wszystkim być sobą i czuć się w tym nieskrępowanym. Nic więc dziwnego, że wiele osób, słysząc zaproszenie do pracy w winnicy Pana, czyli do życia w Kościele i korzystania z dostępnych w nim narzędzi Bożej łaski, które otrzymał od Zbawiciela, odwraca się i odchodzi w innym kierunku. Kościół ze swoimi zasadami i wewnętrznym prawem wydaje się być instytucją opresyjną i mającą niewiele wspólnego z Ewangelią, więc lepiej trzymać się od niego z daleka.

„Kilku starych dziadków nieznających życia wymyśliło sobie jakieś zasady, a ja mam się ich trzymać?” – usłyszałem kiedyś od przyjaciela. Przyznam, że bardzo mnie te słowa zabolały, bo przecież Kościół, który kocham, w którym jestem i w którym chcę nadal być, to coś zupełnie innego. Z drugiej strony dały mi też do myślenia, jak postrzegane są przez ludzi zasady, choćby nawet mające swe źródło w świętych słowach samego Boga, jeśli nie są zrozumiałe, jeśli nie widzi się ich uzasadnienia i jeśli wydają się oderwane od życia.

DEON.PL POLECA

Takie wrażenie i takie reakcje potęguje z pewnością postawa części chrześcijan zewnętrznie wiernych literze prawa, a wewnętrznie (niekiedy całkowicie) oderwanych od Ducha. Ze śpiewem religijnych pieśni na ustach, nie połknąwszy jeszcze dobrze Ciała Pańskiego, w myślach (lub także i w słowach) złorzeczą innym, odsądzając ich od czci i wiary – bo przecież żyją w grzechach i w opozycji do Bożych przykazań, a tak nie można! Tacy ludzie co prawda odpowiedzieli pozytywnie na wezwanie do pracy w winnicy, ale jednak nie pracują nad sobą, by wzrastać w pokorze, a przez to być bliżej tych, których nazywają grzesznikami. Pisząc do Filipian, Paweł wzywa i nas: „(…) dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich. To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (Flp 2,2-5).

Na naszą uwagę zasługuje szczerość drugiego syna, który bez owijania w bawełnę wypalił do ojca: „Nie chcę” (Mt 21,30). To paradoksalnie pozwoliło mu później stanąć w prawdzie o sobie, przemyśleć swoją postawę i ostatecznie podjąć decyzję zgodną z wolą ojca. „Później jednak opamiętał się i poszedł” (Mt 21,30). Choć Ewangelia kwituje to krótkim zdaniem, syn ten przeszedł jednak długą wewnętrzną drogę. Niekoniecznie była ona długa w sensie czasowym – widać tu po prostu konkretną pracę nad sobą, badanie swoich emocji i odruchów oraz próbę znalezienia ich przyczyn: „Dlaczego tak odpowiedziałem ojcu? Czemu on prosił mnie o pracę? A może będzie to dla mnie dobre?”. Możemy wyobrazić sobie, że w sercu konfrontował swoją niechęć do pracy w winnicy i swoje odczucia ze smutnym wzrokiem ojca, któremu tak stanowczo odmówił.

To istotna umiejętność nie tylko w relacji z Bogiem, ale także w naszych stosunkach z ludźmi – zdobyć się na refleksję i przeanalizować to, co się dzieje w nas, jakie reakcje powoduje w drugim człowieku, a dzięki temu rozeznać, w jaki sposób można się do niego zbliżyć, zachowując przy tym swoją wolność i jednocześnie szanując granice innych. Prorok Ezechiel wprost pisze, że pozwala to wejść na drogę pokory, która prowadzi do życia: „A jeśli bezbożny odstąpił od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze” (Ez 18,27-28).

To wszystko, co wyciągnęliśmy z danego nam dziś Pańskiego słowa, pięknie spinają słowa Psalmisty. Praca w winnicy, do której zaprasza nas Ojciec, to nieustanne rozeznawanie właściwej ścieżki w każdej sytuacji, kiedy muszę podjąć wiążącą decyzję: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję” (Ps 25,4-5). To także przyznanie się do błędu – do tego, że postąpiłem po swojemu, nie biorąc pod uwagę Bożej mądrości: „Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości, lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu ze względu na dobroć Twą, Panie” (Ps 25,7). W winnicy Pana będę się rozwijać tylko wtedy, gdy widzieć będę w sobie samym Jego ukochane dziecko przekonane o miłości Ojca: „Dobry jest Pan i łaskawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Pomaga pokornym czynić dobrze, uczy ubogich dróg swoich” (Ps 25,8-9).

Nie zgoda wyrażona w słowach, ale wewnętrzne przekonanie o tym, że jest to dla mnie dobre – tylko to pozwala człowiekowi wypełnić wolę Ojca. Kiedy doświadczy się grzechu i jego niszczących skutków, dużo łatwiej zdobyć się na pokorny powrót do winnicy Pana: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice” (Mt 21,31-32). Raz jestem pierwszym, a raz drugim synem – ważne, bym z każdej z tych sytuacji wyciągnął odpowiednie wnioski. „Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Co myślicie?»” (Mt 21,28). Ta przypowieść miała ich pobudzić. Jezus nie wypowiada tych słów, by ich skreślić, lecz wezwać do przemiany.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego odmówiłem Ojcu?
Komentarze (1)
MR
~Monika Radziak
1 października 2023, 13:08
Zasady muszą być trzymanie się zasad wprowadza ład i porządek, odróżnia nas od zwierząt bez zasad świat i ludzie pogrążeni by byli w chaosie. Miłość też odróżnia nas od zwierząt i ich instynktu.