Duch jest Osobą

Duch jest Osobą
fot. depositphotos.com

Wyobraźmy sobie Jerozolimę w święto Pięćdziesiątnicy. Ten gwar tłumów, rynki pękają w szwach od pielgrzymów, lecz gdzieś tam, w niewielkim, drzwiami i strachem zamkniętym pomieszczeniu, dzieje się coś, co wywróci historię do góry nogami. Lecz dzięki liturgii nie musimy sobie jedynie wyobrażać przebiegu i okoliczności zbawczych wydarzeń, bo Eucharystia to ich uobecnienie. A to oznacza tyle, że my w tych wydarzeniach realnie uczestniczymy.

Jesteśmy więc (nie: jakby, lecz: naprawdę) dziś z Apostołami w Wieczerniku na modlitwie, podczas której zstępuje na nich Duch Święty: „Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,1-4).

DEON.PL POLECA



Tak właśnie wybrzmiał pierwszy akord nowej symfonii, którą Duch Święty zaczął pisać nie tylko w sercach Apostołów, lecz w historii ludzkości. Nie zagrały jednak instrumenty, nie było też żadnych fajerwerków, lecz intensywne doświadczenie Obecności – żywej, osobowej i czułej. Duch Święty nie jest bowiem jakimś bezpostaciowym tchnieniem Boga, jakąś Jego energią czy mocą, nie jest też romantyczną metaforą miłości. Jest Osobą – tak jak Ojciec i Syn. Mówi do człowieka, można Go więc słuchać i można Go również – nie bójmy się tego słowa! – pokochać. Myślałeś kiedyś o swojej miłości do Ducha Świętego? Powiedziałeś Mu o niej? A skoro można Ducha miłować, to można też wejść z Nim w relację i ją pogłębiać. Relacja to serce dzisiejszej uroczystości. Bóg nie posyła do człowieka wiązki cudownej energii, lecz posyła Kogoś, kto chce zająć miejsce przy stole naszego życia.

W drugim czytaniu pojawia się słowo-klucz: usynowienie. Paweł Apostoł naucza Rzymian: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze»” (Rz 8,14-15). Te słowa mówią o rozdarciu zasłony między niebem a ziemią. Już nie jesteśmy sierotami w kosmosie, lecz domownikami Ojca. Możemy patrzeć na świat z perspektywy dziedziców – nie z pychą, lecz z nadzieją zbawienia. Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, to śmierć staje się dla nas jedynie przejściem do Jego domu – zresztą tak niekiedy mówimy o czyimś odejściu. Jeśli jesteśmy „dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,17), to nasze życie nabiera szerszej perspektywy i możemy bez lęku patrzeć dalej i wyżej – w przyszłość, której na imię „Królestwo niebieskie”.

Ewangelia uzupełnia nam to wszystko, co dotąd powiedzieliśmy o Duchu i relacji z Nim: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy. (…) A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,23.26). Jezus nie chce utworzyć z grupy swoim uczniów jakiegoś klubu perfekcjonistów, lecz wspólnotę zakochanych. Zachowywać Jego naukę nie znaczy zakuć dogmatyczne definicje i katechizmowe formułki – to znaczy oddać serce Bogu, by pulsowało rytmem Ewangelii. Duch Święty „uczy” i „przypomina” – czyli nie wyręcza człowieka, lecz uzdalnia go do współpracy z łaską, towarzysząc i wspierając go w jego rozwoju.

Nie da się mówić o Duchu Świętym, nie odwołując się do sakramentów. Bez Niego byłyby jedynie jak sygnały wysyłane gdzieś w eter – próbą kontaktu z mieszkańcem odległej galaktyki, który nie odpowiada, bo nie istnieje lub jest tak daleko, że na sygnał zwrotny czekać można latami. Ale właśnie dzięki Duchowi Świętemu sakramenty stają się spotkaniem z Żywym. Kiedy woda spływa po głowie chrzczonego, Duch nadaje temu gestowi wagę duchowych narodzin. Gdy wypowiadam słowa rozgrzeszenia, to nie ja – mały i grzeszny ksiądz – przebaczam, ale to Paraklet aplikuje obitej duszy lekarstwo miłosierdzia. A w Eucharystii? Dla oka może to wyglądać jak powtarzalny rytuał, lecz w każdej Mszy Duch bierze w dłonie ludzkie „dzisiaj” i zanurza je w wieczności. Bez Ducha pozostałyby tylko opłatkiem i łykiem wina, a z Nim – stają się pokarmem i napojem na życie wieczne.

Wróćmy do Apostołów, by przyjrzeć się tej zmianie, która się w nich zadziała. Jeszcze chwilę przed otrzymaniem Ducha Świętego byli skuleni w Wieczerniku, lecz już kolejną chwilę potem „słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże” (Dz 2,11). Ten sam Piotr, który wcześniej stchórzył, teraz stoi na ulicy i głosi kerygmat. Co się zmieniło? Przeszedł kurs retoryki? Omówili z kolegami nowy plan zawojowania świata? Nie! To osoba Ducha rozpaliła Jego serce. To samo chce zrobić dziś z nami. Nie potrzebujemy idealnego CV, by być świadkami – potrzebujemy po prostu Jego. Odwaga głoszenia rodzi się nie ze sprzyjających do tego warunków, lecz z przylgnięcia do Osoby, która kocha aż do końca.

Może jednak myślisz, że nie nadajesz się do tej przygody, bo nie umiesz „trzymać się przepisów”. W wierze nie chodzi jednak o literę, lecz o relację miłości. Przykazania, odczytane w tym świetle, nie będą już dłużej brzmieć w twoich uszach opresyjnym „musisz”, lecz usłyszysz w nich szanujące twoją wolność „możesz”. Możesz kochać jak Syn, możesz przebaczać jak Ojciec, możesz dzięki Duchowi wyjść poza ciasne ramy „poprawnego życia” i dać się porwać przygodzie Ewangelii.

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego nie jest wspomnieniem minionego fenomenu. To zaproszenie, byśmy przestali czerpać siłę do życia z wymiennych baterii, które znajdujemy w świecie, ale podłączyli się do boskiego niewyczerpalnego źródła energii, która płynie z relacji. Duch jest Osobą, która mnie zna. Zna mój wewnętrzny chaos i potrafi go zamienić w hymn chwały. Ale czeka na moje „tak”. Nie przychodzi jak nalot, nie włamuje się przez okno. Stoi u drzwi i puka – czasem delikatnym wyrzutem sumienia, czasem zachwytem nad pięknem stworzenia, czasem ciszą, która wzywa do wejścia w głębię relacji. Jeśli Mu otworzymy, to po Jerozolimie naszych spraw rozniesie się szum potężnego wiatru. Rodzina usłyszy, sąsiedzi zobaczą, a ci, którzy uznali Kościół za skansen, poczują dochodzący z jego wnętrza zapach świeżo upieczonego chleba, którym jest Jezus. My natomiast staniemy się żywym znakiem, że Bóg to Ojciec z otwartym sercem, a śmierć nie jest kropką na końcu życia, lecz przecinkiem przed wiecznością.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Kazimierz Tischner, Michał Lewandowski

Kapłan, filozof, kaznodzieja. Chłopak z charakterem

Jaki był Józiu, czyli słynny ks. prof. Józef Tischner, od narodzin do momentu odejścia 25 lat temu?

Kazimierz Tischner rysuje wzruszający portret najstarszego brata, Filozofa z Łopusznej – człowieka...

Skomentuj artykuł

Duch jest Osobą
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.