Ks. Pawlukiewicz: kto chce "rewolucjonizować" Kościół, musi złożyć własną ofiarę

Ks. Pawlukiewicz: kto chce "rewolucjonizować" Kościół, musi złożyć własną ofiarę
Fot. Joshua Ness / Unsplash
Logo źródła: Wydawnictwo ZNAK Ks. Piotr Pawlukiewicz

Są ludzie, którzy mówią: "Jestem wierzący", "Nie mam nic przeciwko Panu Bogu i wierze", ale później w ich wypowiedzi następuje cała litania zarzutów pod adresem chrześcijan, a już zwłaszcza księży. Co charakterystyczne, ci ludzie nawet palcem nie ruszą, by samemu coś zrobić w tej sprawie.

Święci, którzy reformowali Kościół, zapewne właśnie dzięki temu "byciu" z Chrystusem potrafili tak spojrzeć na Bożą owczarnię, by dostrzec w niej plewy obok ziaren i móc oddzielić je od nich. Nawet przed tymi hierarchami, których postępowanie tak bardzo ich bolało, klękali z pokorą, bo widzieli w nich następców Apostołów Jezusa. Ta  pokora jest chyba jednym  z najtrudniejszych wymiarów chrześcijańskiego życia. Tak naprawdę to, że wielu umiało przyjąć taką postawę z miłości do Jezusa i Jego owczarni, wielokrotnie stawało się początkiem rzeczywistej reformy życia duchowego w Kościele.

Druga istotna cecha łącząca świętych, którzy przeciwstawiali się złu w Kościele, to taka, że upadki chrześcijan były dla nich zawsze czymś niezmiernie bolesnym i w żadnym razie nie stawały się przyczyną jakiejś radosnej czy zawistnej satysfakcji. Takie spojrzenie na grzech w Kościele zawsze odróżniało i nadal odróżnia tych, którzy Kościół kochają, od tych, którzy w skrytości serca źle mu życzą.

DEON.PL POLECA

Trzecią wreszcie cechą była umiejętność zadania sobie ważnego pytania stawianego przez odnowicieli Kościoła: co zrobić, by takiej gorszącej sytuacji zaradzić Święty Franciszek, widząc dokoła siebie przepych życia duchowieństwa, cały ten przesyt bogactwa, nie tyle wytoczył papieżowi, biskupom i księżom propagandową wojnę, ile sam wybrał drogę skrajnego ubóstwa. W ten sposób pokazał im wszystkim, na czym polega prawdziwa chrześcijańska wolność i prawdziwe ewangeliczne bogactwo. Święty z Asyżu naprawdę mocno "krytykował" Kościół, ale czynił to z pokorą i na kolanach. Nie krzyczał ani nie napominał, lecz zawstydzał i świecił przykładem. I między innymi dzięki temu właśnie osiągnął tak wiele.

Każdy, kto pragnie z taką pokorą w sercu "rewolucjonizować" Kościół, powinien pamiętać, że będzie musiał złożyć dla tej sprawy także własną ofiarę. To nauka, która płynie nie tylko z postaci świętego Franciszka i jemu podobnych. Wszak już sam Jezus demaskował zło, nazywając je po imieniu, i pokazywał swoim życiem, jak czynić dobro, a co najważniejsze, sam złożył ofiarę ze swojego życia, by zbawić człowieka od grzechu. Ci, którzy w historii Kościoła mieli pozytywny wpływ na jego rozwój, podążali tą właśnie drogą.

Te wszystkie cechy odróżniają Bożych reformatorów od takich ludzi, którzy widząc zło w Kościele, patrzą na nie jedynie z pozycji widza. Oni także mówią:

"Jestem wierzący", "Nie mam nic przeciwko Panu Bogu i wierze", ale później w ich wypowiedzi następuje cała litania zarzutów pod adresem chrześcijan, a już zwłaszcza księży. Co charakterystyczne, ci ludzie nawet palcem nie ruszą, by samemu coś zrobić w tej sprawie, coś zmienić w Kościele. A na pytanie: "A jak pan czy pani, skoro uważa się za katolika, pragnie wpłynąć na to, by zło nie miało dostępu do wiernych, także tych w sutannach?" - reagują najczęściej wzruszeniem ramion. Oni służą tylko radą i uwagą, zazwyczaj dość złośliwą.

Myślę, że jest w Polsce wielka potrzeba uzdrowienia Kościoła z jego grzechów i jest potrzeba, by takich księży świadków, na których można by się wzorować, było jak najwięcej. Tylko tak - metodą kuli śniegowej - klerycy, starający się postępować również autentycznie, będą mogli stać się wzorem zaangażowanych księży dla następnych seminaryjnych pokoleń. Każdy kleryk jeszcze w seminarium ma przecież jakiegoś swojego mistrza, księdza, który być może jest tam wychowawcą, a może pracuje na parafii, z której taki kleryk pochodzi, ale który ma cechy godne naśladowania. Teraz zwłaszcza będą w cenie księża świadkowie! Księża, którzy nie będą się bali najtrudniejszych pytań, którzy - szczególnie teraz, gdy tematy życia seksualnego księży, czasami wyimaginowanego, a czasami niestety rzeczywistego, są tak często podejmowane - będą mogli spojrzeć młodzieży w oczy i powiedzieć: "Ja nie mam na sumieniu żadnych grzechów nieczystych. Nigdy nie dotknąłem żadnej kobiety, mężczyzny ani dziecka w sposób nieczysty". Młodzież od razu wyczuje, czy to będzie prawda, czy nie.

Naprawdę! Dziś ludzie, zwłaszcza młodzi, nie potrzebują, by ksiądz znał Tomasza z Akwinu, nie potrzebują księdza z gitarą, oni chcą, by ksiądz był świadkiem. Kiedyś, na przykład wtedy, gdy to ja byłem młodym księdzem, było inaczej - taki ksiądz grający na gitarze przy oazowym ognisku to był szał. Teraz ksiądz nawet nie ma czasu, żeby się na tej gitarze uczyć grać. Poza tym, co by mu to dało? Dziś młodzież słucha albo czegoś dobrego, albo wcale, a już na pewno nie będzie chciała słuchać takiego smętnego brzdąkania.

Ktoś, kto jest członkiem Ludu Bożego i świadomie przeżywa swój katolicyzm, modli się, przystępuje do sakramentów, postrzega Kościół jako wielkie duchowe piękno, choć przecież niepozbawione skazy człowieczej. Dla tych, którzy są poza Kościołem, często pozostaje on jedynie totalitarną instytucją. Dlatego może ci, którzy potrafią tylko krytykować Kościół, nawet jeśli są ludźmi praktykującymi, mają po prostu słabą wiarę? Może choć obecni na nabożeństwach, choć ochrzczeni i noszący na szyjach poświęcone krzyżyki, w rzeczywistości jednak nie są w Kościele, lecz pozostają na zewnątrz? Może oglądają go tylko z ulicy? To wszystko wcale nie musi być do końca ich winą. Przecież ktoś ich kiedyś wychowywał, ktoś katechizował. Może po prostu ten ktoś zrobił to źle? Zamiast o Bogu, który jest samą Miłością, mówił o Stwórcy samych zakazów tudzież nakazów?

Wierzę, że gdyby ci wszyscy katolicy, którzy atakują dziś Kościół, a nie robią nic, by stał się on lepszy, umieli głębiej spojrzeć na tajemnicę Kościoła, to… wciąż by go krytykowali. Tyle że całkiem inaczej. I wtedy, nawet jeśli będą widzieli Piotrową łódź na wzburzonych falach, nie będą starali się jej zatopić, lecz zrobią wszystko, by mimo przeciwności losu dalej płynęła.

Ba, byłoby nawet dobrze, gdyby ci ludzie wciąż pozostali krytyczni, choć już tak "ewangelicznie" krytyczni wobec tych wszystkich wierzących, świeckich i duchownych, poczynając oczywiście od siebie. Krytyka zazwyczaj przynosiła Kościołowi wiele korzyści. Nawet ta pochodząca od pogan i innowierców. To dlatego mówi się, że dobre czasy dla Kościoła to złe czasy. Sam osobiście po każdej lekturze antykościelnego artykułu, po każdej dyskusji na temat grzechu w Kościele czy złej postawy duchownych staram się robić rachunek sumienia, czy przypadkiem stawiane zarzuty nie są w istocie słuszne, czy nie odnoszą się do mnie.

Tekst pochodzi z książki ks. Piotra Pawlukiewicza "Księża na Księżyc! Tylko co dalej?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Piotr Pawlukiewicz

Dobra jest dużo więcej niż myślisz

Jeden z najpopularniejszych polskich rekolekcjonistów, wspominając swoje kapłaństwo, opowiada o trudnych relacjach między księżmi a świeckimi. Nie stroniąc od ciętych i błyskotliwych uwag, uczy nas, jak w każdej sytuacji...

Skomentuj artykuł

Ks. Pawlukiewicz: kto chce "rewolucjonizować" Kościół, musi złożyć własną ofiarę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.