Benedykt XVI jest prawdopodobnie najwybitniejszym i najbardziej oryginalnym teologiem na Stolicy Piotrowej od czasów św. Grzegorza Wielkiego (590-604). Jeden ze znawców dziedzictwa naukowego niemieckiego papieża, ks. prof. Jerzy Szymik, stwierdził, że spuścizna Benedykta XVI zawiera myśl ponadczasową. Rzeczywiście, dorobek teologiczny 265. biskupa Rzymu jest ogromny i można go rozpatrywać na wielu płaszczyznach.
W swej działalności naukowej papież poświęcił czas na przyjrzeniu się chyba każdej dziedzinie teologii i, co ważniejsze, - w każdej można zauważyć jego twórczy wkład. Równocześnie Benedykt XVI był bystrym obserwatorem współczesnego świata, z którym potrafił wejść w polemikę. Dla cywilizacji zachodniej, która trywializuje idee oraz zapomina o własnym dziedzictwie kulturowym, Benedykt XVI stał się papieżem niewygodnym: szalenie inteligentnym erudytą, odwołującym się nieustannie do żywej Tradycji Kościoła i przypominającym o jego aktywnym uczestnictwie w europejskiej wspólnocie losu na przestrzeni wieków. Pierwsze komentarze po ogłoszeniu decyzji o abdykacji wskazują, że społeczeństwo Zachodu nie wzniosło się na poziom Benedykta, którego spokojnie można określić Wielkim.
Działalność naukową oraz duszpasterską kard. Josepha Ratzingera, a później papieża Benedykta XVI, można streścić, posługując się dziesięcioma krótkimi sformułowaniami.
Chrystus kluczem zrozumienia Boga i człowieka
Benedykt XVI na pytanie, co właściwie przyniósł człowiekowi Chrystus, skoro nie zbudował światowego pokoju, powszechnego dobrobytu i lepszego świata, w pierwszej części "Jezusa z Nazaretu" odpowiedział: przyniósł nam Boga. Jezus nie był tylko jednym z "oświeconych" mędrców z inspirującym przesłaniem; jest Synem Bożym, "w którego ranach jest nasze zdrowie".
Zdaniem papieża, bez Niego niemożliwe staje się zrozumienie ludzkiego losu, zaś kondycji człowieka nie można odrywać od transcendencji. Już w czasie mszy inaugurującej pontyfikat 24 kwietnia 2005 r., Benedykt XVI mówił, że "tylko wtedy, gdy spotkamy w Chrystusie Boga żywego, poznajemy czym jest życie. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny. Nie ma nic piękniejszego niż wpaść w sieci Ewangelii Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego jak poznać Go i opowiadać innym o przyjaźni z Nim". Dzięki Synowi Bożemu człowiek, zraniony w swej naturze przez grzech, został - niczym syn marnotrawny - ponownie przyjęty do domu i odziany w "najlepszą szatę". Z kolei wiara nie jest wyłącznie aktem uznania danych treści za prawdę; jest przede wszystkim zaufaniem osobie, "nie zwyczajnej osobie, ale Chrystusowi", gdyż "ważne jest, w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy".
W pierwszej części "Jezusa z Nazaretu" papież pisał: "Jedynie wiara w jednego Boga naprawdę wyzwala i »racjonalizuje« świat. Tam, gdzie ona znika, świat staje się tylko pozornie bardziej rozumny. (…) Na miejsce przekonania o racjonalnej strukturze świata wkracza »teoria chaosu« i stawia człowieka naprzeciwko ciemności, których nie może rozproszyć i które ustanawiają granicę rozumnej stronie świata".
Wyjście z egoizmu
Benedykt XVI często podkreślał, że chrześcijaństwo zdecydowanie przeciwstawia się "dyktaturze relatywizmu", którego piewcy utrzymują, że człowiek sam powinien decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Papież za największy grzech współczesnego człowieka uważał "hybris" - zarozumiałą samowystarczalność, uważanie siebie za pana własnego życia, w oderwaniu od relacji z Bogiem, a przez to i z drugim człowiekiem. Brak perspektywy Logosu sprawił, że człowiek stał się zamkniętą w sobie indywidualnością, która nie widzi już jakichkolwiek więzów powiązań z innymi, ale także z życiem wcielonego Syna Bożego. Właśnie dlatego ludzie nie potrafią już zrozumieć idei zastępstwa i odkupienia, która wymaga włączenia swojej egzystencji w egzystencję Jednego. Fałszywa autonomia, przekonanie o prymacie woli i samostanowieniu norm w rzeczywistości prowadzi do zniewolenia. Benedykt XVI w tym kontekście przywoływał przypowieść o synu marnotrawnym, który pragnąc być całkowicie wolnym, ostatecznie stał się żałosnym niewolnikiem.
Odpowiedzią chrześcijaństwa na egoizm jest miłość, polegająca na "wychodzeniu z siebie", przeciwstawiająca się miłości własnej oraz pysze, która Boga czyni przedmiotem i chce mu narzucić warunki laboratoryjne. "Ta bowiem już z góry zakłada naszą negację Boga jako Boga, ponieważ nad Nim stawiamy siebie samych".
Pustka świata bez Boga
Benedykt XVI niejednokrotnie zwracał uwagę na to, że u źródeł wszelkich ludzkich pokus stoi odrzucenie Boga, który dla wielu jest sprawą drugorzędną, a nawet zbyteczną. "Tworzenie ładu w świecie samemu bez Boga, na fundamencie własnych przesłanek i zasad, uznawanie za jedyną rzeczywistość spraw politycznych i materialnych i odrzucanie Boga jako iluzji - oto pokusa, która nam zagraża w różnych odmianach. (…) Pokusa stwarza wrażenie ukazywania czegoś lepszego: porzucić wreszcie iluzje i zabrać się z całą energią do ulepszania świata. (…) Pytanie o Boga jest pytaniem podstawowym, stawiającym nas na rozdrożu ludzkiej egzystencji" - pisał papież w książce "Jezus z Nazaretu". Następca św. Piotra potępiał "świeckość absolutną", laicyzm, który przeakcentował uniwersalizm wolności oraz świecki charakter państwa, a zaowocował całkowitym zapomnieniem o Bogu oraz wyłącznym nastawieniem na sukces.
Benedykt XVI zwracał również uwagę na nieodpowiedzialne postępowanie przywódców państw cywilizacji zachodniej wobec ubogich krajów Afryki, Azji oraz Ameryki Łacińskiej. "Dopiero oparta wyłącznie na technicznych, materialnych, zasadach pomoc Zachodu dla krajów rozwijających się, w której świadczeniu o Bogu nie tylko zapominano, ale wręcz rugowano Go ze świadomości, z butą besserwisserów, Trzeci Świat uczyniła Trzecim Światem w dzisiejszym tego określenia znaczeniu. Zlekceważyła tradycyjne struktury religijne, obyczajowe i socjalne i sprawiła, że ta jego technicystyczna mentalność obraca się w próżni. Wierzono, że można kamienie przemienić w chleb, w rzeczywistości jednak dawano kamienie zamiast chleba. (…) Historii nie można porządkować negując Boga, przez samo budowanie materialnych struktur".
Solidarność, braterstwo i pokój
W słynnym przemówieniu z Bundestagu (22 września 2011) Benedykt XVI podkreślił, że kryterium pracy polityka nie powinien być sukces, ani korzyść materialna, ale dążenie do sprawiedliwości. W tym kontekście zacytował św. Augustyna, który pytał: "Czymże są więc wyzute ze sprawiedliwości państwa, jeśli nie wielkimi bandami rozbójników?".
W encyklice "Caritas in veritate" z 29 czerwca 2009 r. papież, odwołując się stale do dzieł swoich poprzedników (Leona XIII, Pawła VI, Jana Pawła II) z zakresu katolickiej nauki społecznej, podkreślił potrzebę istnienia społeczeństwa obywatelskiego, kierującego się logiką daru, czyli dążeniem do dobra wspólnego, z poszanowaniem praw rynku i państwa w dziedzinie gospodarki. Z szerokim odzewem spotkał się postulat stworzenia międzynarodowej instytucji, kontrolującej gospodarkę światową (potocznie zwanej "rządem światowym"), która miałaby "przeprowadzić właściwe, pełne rozbrojenie oraz zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe i pokój; zapewnić ochronę środowiska i uregulować ruchy migracyjne".
Przez cały okres swojego pontyfikatu Benedykt XVI nieustannie kierował apele o pokój, zwracając równocześnie uwagę na to, że to "konflikt z Bogiem stanowi punkt wyjścia wszystkich nieszczęść człowieka", oraz że "jego rozwiązanie jest podstawowym warunkiem pokoju w świecie". W przemówieniu w obozie Auschwitz-Birkenau z 28 maja 2006 r. papież wezwał do modlitwy, aby Bóg "pomógł ludziom opamiętać się i zrozumieć, że przemoc nie buduje pokoju, ale rodzi tylko dalszą przemoc - potęgujące się zniszczenie, które sprawia, że w ostatecznym rozrachunku przegrywają wszyscy.
Kościół - zwycięska drużyna Pana
Eklezjologia była jednym z ulubionych działów teologii prefekta Kongregacji Nauki Wiary, a późniejszego Następcy św. Piotra. W rozważaniu "Kościół u progu trzeciego tysiąclecia" kard. Ratzinger przedstawił niezwykle trafną definicję wspólnoty uczniów Chrystusa. "Celem Kościoła jest ukazywanie Boga - Boga żywego - oraz uczenie człowieka życia z Bogiem, pod Jego wzrokiem i we wspólnocie z Nim. Kościół istnieje po to, by na ziemi stawiać tamę piekłu i z pomocą światła Bożego czynić ją ziemią ludzi".
W jednym ze swoich wykładów przedstawił refleksję nad naturą Kościoła, która nasunęła mu się w czasie oglądania transmisji z lądowania człowieka na Księżycu w 1969 r. Rozważanie to nawiązywało do obecnej już u Ojców koncepcji Kościoła jako "misterium lunae". Ziemski satelita widziany z bliska wydaje się mało atrakcyjny, szary i kamienisty, jednak obserwowany z dalszej odległości jest piękny oraz świecący - światłem nie własnym, lecz odbitym od Słońca. Także Kościół, pozornie brudny i bezbarwny, w rzeczywistości promienieje blaskiem Chrystusa, który nieustannie się o niego troszczy.
W przemówieniu do kardynałów z 22 maja 2012 r., papież odniósł się do obecnie mocno zapomnianego pojęcia Kościoła wojującego. "Pojęcie «Ecclesia militans» nie jest dziś modne. W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest prawdziwe, oddaje coś z prawdy. Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten sposób narusza moralne fundamenty społeczeństwa. Św. Augustyn powiedział, że cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem, i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie. My uczestniczymy w tej walce (…). Idziemy naprzód. Pan powiedział: «Odwagi, Jam zwyciężył świat». Jesteśmy w «drużynie» Pana, a zatem w drużynie zwycięskiej".
Walka z brudem w Kościele
O kard. Ratzingerze głośno zrobiło się m.in. po odczytaniu rozważań Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum w marcu 2005 r. Przyszły Następca św. Piotra ubolewał nad grzesznością członków Kościoła, a zwłaszcza kapłanów, którzy w szczególny sposób poświęcili się Chrystusowi. Krytyce poddał nie tylko "zdradę uczniów", ale także niegodne przyjmowanie postaci eucharystycznych, nadużywanie Słowa Bożego oraz pustosłowie kaznodziejów. "Panie, tak często Twój Kościół wydaje się nam tonącym okrętem, łodzią, która ze wszystkich stron nabiera wody. Także na Twoich łanach widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud szaty i oblicza Twego Kościoła. Ale to my sami go zbrukaliśmy! To właśnie my zdradzamy Cię za każdym razem, po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach. Zmiłuj się nad Twoim Kościołem: także w jego wnętrzu, Adam upada ciągle na nowo".
"Confessio peccati" członków Kościołów w gruncie rzeczy było także "confessio laudi" powstającego z martwych Chrystusa, który jako jedyny może podźwignąć wierzących w Niego. Benedykt XVI już jako papież podjął aktywną walkę z pedofilią oraz praktykami homoseksualnymi w szeregach duchowieństwa. W liście pasterskim do katolików w Irlandii z 19 marca 2010 r. wyraził solidarność z ofiarami nadużyć seksualnych oraz w bardzo ostrych słowach potępił niegodnych kapłanów i zakonników, którzy "okryli wstydem i hańbą współbraci" oraz "zbezcześcili świętość sakramentu kapłaństwa".
Zdrowy ekumenizm
Benedykt XVI kontynuował linię swoich poprzedników w zakresie kontaktów ekumenicznych z przedstawicielami innych wspólnot wyznaniowych. Sam jako ekspert Soboru Watykańskiego II współpracował w opracowaniu deklaracji "Nostra aetate" o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. W czasie pracy kurialnej opowiadał się za "zdrową" postacią ekumenizmu ze strony łacinników, którzy jego zdaniem w sposób jasny i wyraźny powinni podkreślać obecność pełni prawdy i środków zbawczych wyłącznie w Kościele Katolickim. Właśnie takie przesłanie miała deklaracja "Dominus Iesus", ogłoszona 6 sierpnia 2000 r., potępiająca równocześnie relatywizm i religijny indyferentyzm.
W artykule "Eklezjologia Konstytucji »Lumen Gentium«" z marca 2000 r., kard. Ratzinger stwierdził, że cały problem ekumeniczny zawiera się w różnicy między słowami "subsistit" (istnienie właściwe samodzielnemu bytowo niezależnemu podmiotowi) i "est" (jest). "Sobór chce nam powiedzieć, że Kościół Jezusa Chrystusa znajduje się w Kościele katolickim jako konkretny podmiot istniejący w świecie. Możliwa jest tylko jedna taka rzeczywistość. Propozycje mnożenie »subsistit« są całkowicie sprzeczne z intencją Soboru. Posługując się tym terminem, chciał on wyrazić niepowtarzalność Kościoła katolickiego, a nie możliwość jego powielania. Jest to Kościół istniejący w historycznej rzeczywistości jako konkretny podmiot".
Jako papież, Benedykt XVI odbył szereg ważnych spotkań z przedstawicielami innych wyznań, m.in. z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I oraz anglikańskim arcybiskupem Canterbury Rowanem Williamsem. Biskup Rzymu wyszedł także z inicjatywą kolejnego spotkania przywódców religijnych w Asyżu. W listopadzie 2009 r. Benedykt XVI wydał konstytucję apostolską "Anglicanorum coetibus", powołującą ordynariaty personalne dla anglikanów, pragnących powrócić do Kościoła katolickiego i zachować dotychczasową liturgię. Ważnym wydarzeniem ekumenicznym było również zdjęcie ekskomuniki z przełożonych Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w styczniu 2009 r. oraz rozpoczęcie rozmów doktrynalnych między lefebrystami a Stolicą Apostolską.
Hermeneutyka ciągłości
Jednym z najważniejszych terminów, ukutych i spopularyzowanych przez Benedykta XVI, było sformułowanie "hermeneutyka ciągłości". Papież dostrzegł negatywne prądy wśród liberalnych i lewicowych teologów, dążące do uznania nauczania i zwyczajów Kościoła sprzed Soboru Watykańskiego II za trydencki przeżytek, zupełnie nieaktualny wobec postanowień ostatniego concilium, a nawet więcej - jego "ducha".
Już w 1988 r. w czasie konferencji w Santiago de Chile, kard. Ratzinger mówił, że "Drugi Sobór Watykański nie został potraktowany jako część całej, żywej Tradycji Kościoła, ale jako koniec Tradycji, nowy start od zera. Prawda jest taka, że sobór ten w ogóle nie zdefiniował żadnego dogmatu i świadomie wybrał skromną rangę soboru zaledwie pastoralnego. A jednak wielu traktuje go tak, jakby uczynił on z siebie superdogmat odbierający ważność wszystkim pozostałym".
Po wyborze na Stolicę Piotrową, w przemówieniu do Kurii Rzymskiej z 22 grudnia 2005 r. , papież potępił "hermeneutykę zerwania" oraz myślenie w kategorii niezdefiniowanego "ducha soboru", który niejednokrotnie przeciwstawia się literze dokumentów concilium oraz pozostawia miejsce na głoszenie dowolności. W katechezie o nauczaniu św. Bonawentury z marca 2010 r. biskup Rzymu określił przekonanie o nowości i odmienności "Kościoła posoborowego" mianem "utopizmu spirytualistycznego". Z kolei podczas pożegnalnego przemówienia do duchowieństwa Rzymu z 14 lutego 2013 r. Benedykt XVI zwrócił uwagę na to, że do fałszywej interpretacji dokumentów powszechnego zgromadzenia biskupów przyczyniły się media, patrzące na Sobór jako walkę politycznych stronnictw oraz głoszące potrzebę decentralizacji i odrzucenia pojęcia sakralności. Skutkiem tego był spadek powołań kapłańskich, zamykanie seminariów i klasztorów oraz banalizacja liturgii. Papież w czasie całego swojego pontyfikatu często podkreślał, że w historii Kościoła nie ma zerwania, lecz ciągłość, zaś dokumenty Soboru Watykańskiego II należy odczytywać w świetle całej Tradycji Kościoła.
Piękno liturgii
Benedykt XVI zasłynął z umiłowania pięknie sprawowanej liturgii. Papieskie celebracje zazwyczaj sprawowano po łacinie, a na środku ołtarza znajdował się krzyż. Głowa Kościoła na powrót zaczęła posługiwać się dawno zapomnianymi szatami papieskimi, takimi jak fanon, mantum czy camauro. Jeszcze jako kardynał, Benedykt XVI brał udział m.in. w dniach liturgicznych we francuskim opactwie Fontgombault, gdzie debatowano nad sposobem przywrócenia kultowi katolickiemu dawnego blasku, utraconego w wyniku nieroztropnie wprowadzonej w życie reformy liturgicznej z 1969 r.
Ratzinger chętnie sprawował mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego oraz mówił o potrzebie narodzin "nowego ruchu liturgicznego", który zaangażuje się w przedsięwzięcie "reformy reformy". W 2000 r. wydał jedną ze swoich najgłośniejszych publikacji - książkę "Duch liturgii", w której potępił liturgiczną "kreatywność", kiczowatą sztukę sakralną oraz środowiska, określające klęczenie czy kult Najświętszego Sakramentu jako średniowieczny przeżytek. Analizując katolicki rytuał, stwierdził, że "liturgia, która jest »robiona«, opiera się na opinii i słowie człowieka; zbudowana jest na piasku i pozostaje pusta niezależnie od tego, jakim ludzkim kunsztem będzie się ją ozdabiać. Jedynie szacunek dla odgórności i zasadniczej niedowolności liturgii może zapewnić nam to, co jest naszą nadzieją: święto, w którym zbliża się do nas to, co wielkie, to, czego nie robimy sami, lecz otrzymujemy jako dar".
Po wyborze na Tron Piotrowy Benedykt XVI odpowiedział na pragnienie wiernych o tradycyjnej wrażliwości, wydając list apostolski "Summorum Pontificum" z 7 lipca 2007 r., zezwalający na swobodną celebrację mszy trydenckiej. W liście do biskupów z okazji publikacji motu proprio przypomniał, że "nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy dwoma wydaniami Rytu Rzymskiego. W historii liturgii jest wzrost i postęp, nie ma za to żadnych zerwań. To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce".
Abdykacja
Po ogłoszeniu przez papieża decyzji o ustąpieniu z urzędu biskupa Rzymu, zachodni dziennikarze i publicyści niemal jednogłośnie stwierdzili, że to jedyne wydarzenie, dzięki któremu postać Benedykta XVI zostanie zapamiętana. Na gruncie polskim pojawiły się porównania do agonii Jana Pawła II i komentarze, że Polak "nie zszedł z krzyża" (kard. Stanisław Dziwisz), bądź też określające abdykację jako ucieczkę, czy wręcz Piotrowy akt zaparcia się Boga (Katarzyna Guczalska z "Liberte!"). W rzeczywistości te interpretacje zupełnie nie oddają logiki decyzji 264. Następcy Księcia Apostołów.
Benedykt XVI odpowiedzialnie odszedł, zdając sobie sprawę z tego, że w przypadku pogarszającego się stanu zdrowia, papieskie obowiązki zostałyby przeniesione "na instytucje, w których różni ludzie promują różne, ważne dla nich sprawy, wykonują jakieś plany", a co doprowadzałoby do "złudzenia wykonywania prymatu Piotrowego przez osobę biskupa Rzymu, który w praktyce już tego nie robi" (Paweł Milcarek dla "Gazety Polskiej", cyt. za: "Koniec wielkiego pontyfikatu", niezależna.pl, 13.02.2013).
Porównania Benedykta XVI z Janem Pawłem II redaktor naczelny "Christianitas" zakwalifikował jako efekt rozwiniętego w XX w. zjawiska, w którym rozmyto różnice między osobą papieża a jego posługą, między "portretem" a "ramą", jaką jest posługa zastępcy Chrystusa na ziemi. W efekcie zaczęto uznawać, że "to nie papiestwo niesie papieża i Kościół, lecz ten czy ów papież »budował pozycję papiestwa«. Pozycja ta niekoniecznie miała - w tym odbiorze i w takiej pochwale - związek z urzędowym nauczaniem i aktami władzy Piotrowej, lecz właśnie z osobistą świętością, czasami nawet po prostu z intrygującą aparycją papieskich zachowań. A czasami wręcz z rozczuleniem kremówkami" ("Do Rzeczy", nr 4/2013).
Niewykluczone, że dla laika Benedykt XVI zostanie zapamiętany jako papież, który abdykował. Jednak dla tych, którzy podjęli trud poznania jego nauczania oraz w przyszłości bez wątpienia będą korzystać z jego dzieł teologicznych, pontyfikat ten będzie uważany za okres wspaniałej syntezy i rozwinięcia Tradycji Kościoła, za okres, w czasie którym wspólnota uczniów Chrystusa potrafiła ustami swojego przywódcy podjąć odważny dialog ze światem, do tego twórczego sporu w znacznej części niedorosłym.
Marcin Sanak jest studentem historii Kościoła Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
Skomentuj artykuł