Pokusy, których doświadczamy w życiu, są często bardzo zakamuflowane, nie odczytujemy ich takimi, jakimi są rzeczywiście, lecz raczej jako perspektywę pewnego dobra. Jest to złudne szczęście, bo trwa tylko chwilę, a po nim przychodzą wyrzuty sumienia.
W Piśmie Świętym znajduje się wiele miejsc, w których jest mowa o kuszeniu. Uderza fakt, jak wiele z nich mówi o pokusach, którym został poddany Pan Jezus. Najlepiej pamiętamy opis kuszenia na pustyni (Mt 4, 1-11). Tam, podobnie jak Adam, Syn Boży jest kuszony przez diabła. Warunki wokół są jednak o wiele trudniejsze od tych, w których byli wystawiani na próbę pierwsi rodzice. Pustynia jest przeciwieństwem raju. Tutaj pragnienie chleba z pewnością było wyjątkowo dotkliwe. Świat został skażony przez grzech pierwszych rodziców. Wydaje się więc, że trud odparcia pokusy na pustyni musiał być o wiele większy od tego w raju. A jednak Jezus nawet w tych okolicznościach nie uległ pokusie.
Kuszenie Jezusa, jak relacjonują ewangeliści, nastąpiło po przyjęciu przez Niego chrztu od Jana. Z wód Jordanu Duch wyprowadził Go na pustynię, gdzie przez czterdzieści dni Jezus pościł. Trzykrotne kuszenie szatana było streszczeniem pokus, które stawały przed Adamem i Izraelem w ciągu wieków. Jednak "nowy Adam" nie uległ namowom złego i wypełnił swoje powołanie, pozostając wiernym Ojcu. Zwycięstwo Jezusa jest dla nas znakiem, że jako ludzie jesteśmy w stanie odpierać pokusy. Jest On także dla nas wzorem miłosnego posłuszeństwa wobec Boga Ojca.
W tajemnicy wcielenia Syn Boży stał się nam bliski w sposób szczególny, także ze względu na momenty, w których doznawał pokus ze strony szatana. Jezus w swojej ludzkiej naturze czuł to samo, co my czujemy, co czuł Adam i Izrael. Ponieważ On nie uległ pokusom, to i my jesteśmy w stanie je odrzucić. Jezus wiedział, jak wielką moc przekonywania ma szatan i modlił się w naszej intencji w ogrójcu, abyśmy "nie ulegli pokusie". On współczuje nam, naszym słabościom, bo je zna. Sam ich doświadczył, bo był człowiekiem. A tu, w ogrójcu, wyraża w modlitwie troskę o nas, o nasze serca. Jezus prosi Ojca, aby swą łaską ochronił i umocnił nas przed atakami kusiciela.
Pokusy, których doświadczamy w życiu, są często bardzo zakamuflowane, nie odczytujemy ich takimi, jakimi są rzeczywiście, lecz raczej jako perspektywę pewnego dobra. Jest to złudne szczęście, bo trwa tylko chwilę, a po nim przychodzą wyrzuty sumienia. Kusi nas szatan, lecz także kuszą nas ludzie. Kiedy czujemy, że coś jest nie tak, że popełniamy jakieś zło, zaczynamy czuć samotność, opuszczenie. Paradoksalnie, bo przecież to my opuszczamy Boga, a nie On nas. Skoro jednak odczuwamy pewną pustkę, często zaczynamy kusić innych. To jest taka spirala, która rozkręcając się, ogarnia coraz więcej ludzi, którzy ulegają tej pokusie.
Czasem zdarza się tak, że to Bóg wystawia nas na próbę, chcąc przekonać nas o naszej wierze i doprowadzić do dojrzałości. Bez prób i zmagań nie istnieje duchowy rozwój i postęp. Pismo Święte przedstawia orła, czuwającego nad swymi młodymi, które uczą się latać. Orzeł jest gotowy w każdej chwili je złapać, jeśliby nie potrafiły utrzymać się samodzielnie w powietrzu. Podobnie opiekuńczy względem nas jest Bóg, który czuwa nad nami, abyśmy nie ulegli pokusie.
Jak trudno nam zaufać innym? Dość prozaiczna historia przestrzega nas, abyśmy niekoniecznie wszystkiego sami doświadczali.
Przekaz o dwóch rybach i robaku opowiada o rybach, które wybrały się na "spacer" po stawie. Nagle zjawił się przed ich oczami tłuściutki robaczek. "Widzisz tego robaka?" zaczęła jedna z nich. "Robak ten nabity jest na haczyk. Haczyk przymocowany jest do żyłki. Żyłka wisi na wędzisku. Wędzisko trzyma w ręku człowiek. Jeżeli teraz połkniesz robaka, metalowy haczyk wbije się w twój pyszczek i człowiek wyciągnie cię z wody. I tak skończysz swój żywot na patelni". "Ha, ha", odparła druga ryba. "Takie bajeczki to opowiadała już moja babcia, gdy byłem dzieckiem. Nie wierzę w takie historie. Jak można w to wierzyć, przecież jeszcze nikt z patelni nie wrócił, aby dać temu świadectwo. To tylko czcza gadanina. Jak nie chcesz ty tego smacznego kąska, to ja go biorę". Rzeczywiście była to przynęta i ryba złapała się na wędkę i skończyła na patelni. Ale i tym razem nie wróciła, aby to wiarygodnie opowiedzieć.
Życie tej ryby nie skończyłoby się w ten sposób, gdyby zaufała radom babci i drugiej ryby, i nie uległa pokusie smacznego obiadku. Obraz dziecinny, ale i my możemy z niego wyciągnąć zbawienną naukę: Bóg oferuje nam pomoc w chwili pokusy, to od nas zależy, czy posłuchamy Jego rady i ocalimy siebie, czy ulegając, stracimy Jego przyjaźń. W powszechnym obiegu jest dość popularne, chociaż bzdurne powiedzenie: "Wszystkiego trzeba spróbować". I niestety wielu ludzi uznaje je za słuszne.
Pojawia się pytanie, kto jest autorem pokus, których doświadczamy, Bóg czy szatan? Mówimy, że Bóg dopuszcza, abyśmy byli kuszeni, ale to nie On sam nas kusi. Święty Jakub Apostoł odpowiada: "Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego" (Jk 1, 13). Nie możemy więc nigdy wątpić w to, że Wszechmogący działa jedynie dla naszego ostatecznego dobra. Dopuszczone doświadczenia mają służyć oczyszczeniu duszy z niedoskonałości. Jest coś pozytywnego w pokusie, jak poucza św. Paweł: "Wierny jest Bóg i nie pozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać" (1 Kor 10, 13). Wszechmocny czuwa nad nami w każdym momencie.
Wezwanie "nie wódź nas na pokuszenie" zawiera w sobie podwójną prośbę: o oddalenie wszelkich pokus oraz o pomoc w odpieraniu tych, których człowiek doświadcza. Opowiadanie z życia monastycznego uczy nas, iż wszystkie pokusy mają jedno źródło. Młody zakonnik przychodzi do doświadczonego współbrata i pyta w rozmowie duchowej: "Co mam robić? Męczy mnie mnóstwo pokus i nie mam pojęcia, jak powinienem się im przeciwstawić". "Nie walcz ze wszystkimi naraz" - radził stary zakonnik - "ale pokonaj najpierw jedną! Jeżeli uporałeś się z jedną, będą także pokonane inne, bo one wszystkie mają przecież jedną głowę".
Doświadczenie rodzi wytrwałość. Św. Piotr przekonuje, że próby ze względu na wiarę są dla nas błogosławieństwem: "Radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu" (1 P 1, 6-7). Udręki znoszone w łączności z Chrystusem stają się źródłem wiecznego szczęścia, choć w świecie doczesnym wydają się rezygnacją z niego.
Pierwsi rodzice ulegli pokusie szatana. Może zastanawiać fakt, jak w ogóle do tego doszło? Żyli przecież w stałej obecności Boga, w Jego miłości. Z tej lekcji należy wyciągnąć naukę, że pokusy, które spotykają ludzi, niosą ze sobą poważne zagrożenie utraty stanu przyjaźni z Bogiem. W sytuacji raju z pewnością łatwiej byłoby nam je przezwyciężać, tym trudniej jest w obecnych okolicznościach świata pluralistycznego, gdzie Bóg nie jest zasadą życia, ale jedynie jedną z idei. Adam i Ewa, którzy doświadczali obecności Bożej w pełni, zgrzeszyli, ulegając namowom węża i sprzeniewierzyli się Stwórcy. Świat od pierwszego grzechu nie jest takim, jakim został stworzony. Zakłócone relacje człowieka z Bogiem mają wpływ na jego relacje z drugim człowiekiem i z całym światem. Trudniejsza jest dziś walka z pokusami. Okazuje się jednak, że czasem to człowiek sam szuka złego. Zaniedbana relacja z Bogiem powoduje zatwardziałość serca. Na twardej skale nie wyrośnie ziarno Ewangelii. Oziębłe serce dopuszcza do siebie pokusę i w chwili jej działania odstępuje od wiary. Jezus ucząc nas modlitwy Ojcze Nasz, chce nas ustrzec przed tymi sytuacjami, kiedy nasza wiara i jej wypełnianie w uczynkach miłości są wystawiane przez szatana na próbę.
Pełnienie woli Bożej w życiu nie jest rzeczą łatwą. Św. Paweł odczuwa wewnętrzne rozdarcie: "Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię (... ) Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro: bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie" (Rz 7, 15-18). Jezus w swej ludzkiej naturze odczuwał wszystkie nasze udręki. Wiedział, że pokusy, które stosuje wobec ludzi szatan, są bardzo silne i nie jest łatwo je odrzucić. Stąd Jego troska o naszą wytrwałość w chwilach próby.
Wezwanie, które podejmujemy, ma dwie płaszczyzny: modlimy się do Boga Ojca o pomoc w pokonywaniu pokus oraz o oddalenie od nas wszelkich pokus. Biblijna historia Hioba pokazuje, że to Bóg decyduje o tym, czy szatan będzie nas kusić. Dlatego modlimy się, aby nie dopuszczał do kuszenia nas, znamy bowiem swoją słabość. Jednak nie zawsze będzie to możliwe. Świadomi tych okoliczności, prosimy Ojca o moc dla wytrwania przy Nim w chwilach, kiedy szatan będzie nas kusił. Chrystus wielokrotnie zachęcał swoich uczniów, zachęca i nas do modlitwy o uwolnienie od pokus: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mk 14, 38).
Historia o proboszczu i pięknej kobiecie pokazuje z jednej strony, jak łatwo oceniamy z zewnętrznych pozorów, a z drugiej, jak niepotrzebnie narażamy samych siebie na duchowe straty.
Często widziano proboszcza, jak rozmawiał z piękną kobietą lekkich obyczajów. Do tego robił to publicznie, co parafianie jednogłośnie ocenili jako skandal. Usłużni donieśli więc, gdzie trzeba i pewnego dnia znalazł się pleban na dywaniku u biskupa. Ordynariusz zrugał go, napomniał surowo i wygłosił porządną egzortę. Gdy skończył, winowajca odezwał się tak: "Wasza Ekscelencjo, zawsze sądziłem, że lepiej jest rozmawiać z piękną kobietą i myśleć przy tym o Panu Bogu, niż modlić się do Boga i myśleć o pięknej kobiecie".
Chodzi o to, aby człowiek nie wystawiał siebie na próbę przez swą pożądliwość. Kiedy ulegamy pokusie, idziemy za tym, co wydaje się nam dobrem, jednak nim nie jest. Szatan, aby zdobyć człowieka, posługuje się kłamstwem. Kusi nas szczęściem, ale jest ono pozorne, bo tylko chwilowe, przemijające. Według św. Augustyna, najgroźniejszą pokusą jest pokusa zemsty. Pójście za nią jest zaprzeczeniem słów, które zostały już powiedziane w Modlitwie Pańskiej: "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Jeśli wybaczyliśmy, nie możemy się mścić. Jeśli się mścimy, oznacza to, że nie wybaczyliśmy i nie możemy oczekiwać przebaczenia.
Prośba "i nie wódź nas na pokuszenie" jest nie tylko uprzytomnieniem nam samym, że żyjemy w świecie pełnym duchowych zagrożeń, lecz nade wszystko naszym wołaniem do Boga o pomoc. Nie nadaremnie Jezus w Getsemani wzywał swoich uczniów: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26, 41). W Ojcze Nasz prosimy Boga o wsparcie na krytyczne momenty naszej pielgrzymki wiary. Mistrz z Nazaretu był świadomy tych różnych zagrożeń, skoro przed opuszczeniem swoich uczniów modlił się do Ojca Niebieskiego: "Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego" (J 17, 15).
Pomódlmy się ze św. Augustynem, biskupem Hippony, który w modlitwie Panie, jestem slaby zwracał się do Boga takimi słowami:
Panie, Ty jesteś dobrocią i słodyczą.
Okaż mi ją, znosząc moją słabość.
To przez nią, przez słabość, upadam,
kiedy me myśli tak często oddalam od Ciebie.
Ale jeśli Ty mnie podtrzymasz,
nie boję się upadku.
Gdy opieram się o Ciebie, jestem umocniony.
Wiem, jestem jeszcze wciąż słaby i chwiejny,
ale zlituj się nade mną,
bo Ty jesteś pełen słodyczy i czułości,
a Twoje miłosierdzie jest bez granic
dla wszystkich, którzy Cię wzywają.
Fragment ksiązki: Ojcze Nasz. Medytacje z Jezusem
DEON.PL POLECA
Skomentuj artykuł