Bł. Jan Beyzym (1850-1912) (fot. ze zbioru PSJ)
Bł. Jan Beyzym / psd
Bł. Jan Beyzym SJ niemal całe swoje życie spędził wśród trędowatych na Madagaskarze. Życie wśród odrzuconych sprawia, że na codzienne rzeczy patrzy się zupełnie inaczej.
Pierwsze to święta, które spędziłem z moimi trędowatymi, bo, jak Ojcu wiadomo, w przeszłym t. j. 1898 r. świętowałem w drodze do Tananariwy. Żeby te święta były wesołe, to trochę trudno powiedzieć, przeciwnie bardzo mnie smuciły a to ze względu na moich chorych. W pierwszy dzień odprawiłem im trzy Msze Św., ale gdzie? Nie potrzebowałem wcale stawiać szopki, jak to robią po naszych kościołach, bo mój kościół bodaj czy nie w gorszym stanie obecnie, jak Betleemska stajenka. (...)
Po 3-ciej Mszy św. ci, co jako tako mogą chodzić, rozeszli się na żebry, a reszta została w swoich barłogach. Ot i już po świętach. Tutaj, tak jak we Francyi, na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Świątki tylko jeden dzień świętują. Gdyby to tylko było rzeczą możliwą, to byłbym jak najchętniej poprosił, ileby się dało, osób zamożnych, żeby, po dobrej wigilii, nie do ozdobionych kościołów, ale do mojej kapliczki przyszli na Mszę Św. w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Zobaczywszy na własne oczy mój kościół, a w nim wycieńczonych i zgłodniałych trędowatych śpiewających »Gloria in excelsis«, możeby się więcej zlitowali nad tą nędzą i dopomogli prędzej wystawić schronisko i zabezpieczyć jego choćby jak najuboższe utrzymanie.
(...)
Nie piszę to wcale bez namysłu. Wiem, że po całym Bożym świecie pełno nędzy; zewsząd przychodzą ustawiczne prośby o wsparcie, na wszystkie strony słychać ustawiczne narzekania: »ciężkie czasy, pieniędzy brak, a tu na wszystkie strony nic nie słychać tylko daj i daj, tak, że człowiek sam nie wie jak poradzić, choć z duszy serca chciałby pomódz biednemu» i t. d. i t. d. Dlatego namyślałem się, czy prosić Ojca o umieszczenie takiego artykułu w »Missyach« czy nie. Kiedym się nad tem zastanowił, przyszło mi na myśl: gdyby chodziło o jakąś wystawę, o jaki pomnik, o urządzenie jakiejś narodowej uroczystości, lub o coś podobnego, to, choć czasy ciężkie, choć pieniędzy brak, jednak zaraz zawiązałby się komitet i znalazłyby się pieniądze, nietylko na podobny cel niezbędne, ale i na opłacenie niejednego może dziesiątka członków takiego komitetu. Mało tego, że pieniądze by się znalazły, ale w dodatku prędkoby się znalazły i to może nawet więcej, niżby potrzeba było. Czyby się nie dało coś w tym rodzaju zrobić z wybudowaniem schroniska trędowatych, na które ja żebrzę! Różnica zachodzi wielka między i między, bo wszystkie wystawy, pomniki, uroczystości narodowe i t. p. rzeczy, dobre to jest, ale czy będzie za to nagroda w przyszłem życiu, to pytanie, na które odpowiedzi jeszcze niema, boć to wszystko rzeczy czysto ziemskie, doczesne, z których korzyści niekoniecznie wiele jak dla tych, którzy urządają, tak dla tych, którym urządzają. Poratować zaś bliźnich w takiej nędzy będących jak trędowaci, to czysty zysk, jak w tem tak w przyszłem życiu. To wszystko rozważywszy, zdecydowałem się prosić drogiego Ojca o umieszczenie takiego artykułu w »Missyach«, a może przez to przyśpieszyć pomoc moim nieszczęśliwym chorym i ściągnąć błogosławieństwo Boskie na nasz biedny kraj..
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł