Tu jest mowa o poznaniu w sensie hebrajskim. Tym samym słowem nazywa się akt seksualny. Bóg chce od nas pełnego zaangażowania, włączenia wszystkich naszych zmysłów, naszej woli, naszych pragnień.
Tak, przeżywanie życia z Bogiem to naprawdę coś pięknego. Ale przechodzenie przez wszelkie życiowe zawirowania razem wymaga, po pierwsze, obecności, po drugie, komunikacji pomiędzy kroczącymi razem.
Jak w każdej relacji są pewne etapy komunikacji. Najpierw trzeba mówić, dużo mówić. Może najpierw nawet o byle czym. Potem o rzeczach ważnych i w końcu o tych najważniejszych. To trochę jak z cebulą, najpierw wierzchnie warstwy, aż w końcu środek - soczysty, niewysuszony, niezabrudzony. Przychodzi także taki etap w znajomości, kiedy nie musimy mówić, wystarczy, że spojrzymy, wykonamy jakiś gest i już wszystko wiadomo. Do tego potrzeba zżycia, godzin przegadanych o głupotach i o rzeczach ważnych. Do tego potrzeba czasu wspólnych zmagań, wspólnych planów i ich realizacji. Dobrze jest mieć kogoś tak bliskiego, kto zrozumie, co znaczy, że patrzysz tępo przed siebie, albo błyszczą ci oczy, co oznacza, że znów zacząłeś obgryzać paznokcie i nie wiesz, co zrobić z rękami. Tu nie chodzi o psychologiczne formułki, tu chodzi o poznanie.
Jeśli mowa o relacji z Bogiem, jedno jest pewne: my nie musimy mówić, żeby On nas rozumiał. Często to jest potrzebne nam. Czy Bóg nie wiedział, co się dzieje w sercu proroka Jeremiasza? Nie widział skruchy Dawida? Oczywiście, że widział, ale chciał od nich o tym wszystkim usłyszeć. Są takie momenty w relacji, kiedy dobrze jest mówić. A czasem znów dobrze jest milczeć ze świadomością, że druga strona czyta w naszym sercu.
Gdyby nie długie rozmowy i krótsze bądź dłuższe chwile milczenia, nie znałabym moich przyjaciół. Nie wiedziałabym, kim są tak naprawdę. Nie chodzi tylko o to, co mi powiedzieli o sobie, ale też o to, jak reagowali na to, co ja mówię, na to, co z nimi dzielę. Tu nie zawsze najważniejszy jest temat podejmowanych rozmów, ale nastawienie na poznanie drugiej strony. Lubię słuchać tego, co pasjonuje moich bliskich - lepiej ich przez to poznaję. Lubię, gdy mój przyjaciel do mnie dzwoni i mówi, jak minął mu dzień. Wydarzyło się coś ważnego? Nie. Zwykła codzienność, a jednak poznaję go coraz lepiej. Rozmowy z tymi, których kochamy, budują nas, otwierają przed nami ich świat, oni z kolei wchodzą do naszego.
Bóg też tego chce, chce prowadzić z nami rozmowę, bo pragnie, żebyśmy Go poznali. Chce też, byśmy dali mu przyzwolenie na poznawanie nas. Brzmi trochę dziwnie, prawda? On, który nas stworzył, który jest wszechmocny i wszechwiedzący, zna nas przecież na wylot. A jednak mamy wolną wolę i możemy Bogu powiedzieć "nie".
Najwyższy jest niepojęty, ale zaprasza nas do odkrywania siebie. Ważna część tego poznawania Stwórcy odbywa się poprzez modlitwę: rozmowę, wspólne przeżywanie codzienności. Jeśli ograniczymy nasz kontakt z Bogiem tylko do porannego i wieczornego pacierza, możemy mieć problem z wyjściem poza wyobrażenia o Nim, które w naszej głowie utworzyły się przez lata. A Bóg chce, byśmy ciągle wychodzili, byśmy się nie przywiązywali do swoich obrazów, ale pozwolili Mu samemu się przedstawiać. Po kawałeczku, po odrobince. Więcej nasz umysł i nasze serce nie będą w stanie przyjąć. Lepiej jednak mieć chociaż malutką, lecz prawdziwą cząstkę objawienia tego, jaki jest Bóg, niż ogromny, ale fałszywy obraz.
Nasza modlitwa przypomina trochę układanie puzzli. Liczba elementów jest niewyobrażalna. Budujemy jakieś fragmenty, które dają nam przedsmak tego, co jest na układance. Ale dopóki nie ułożymy całości, dopóty zawsze może nas coś zaskoczyć. Bóg to takie puzzle z nieskończoną liczbą elementów. Modlitwa objawia nam coś z Niego.
Już wielokrotnie o tym pisałam i mówiłam. W księdze proroka Ozeasza jest bardzo mocny fragment dotyczący poznania Pana (por. Oz 6,6). Bóg mówi w nim, że pragnie być poznawany. Ha! Jemu naprawdę zależy na tym, by mieć z nami relację, by się odsłaniać, dopuszczać nas, ludzi, do swojej istoty. On jest na tym skoncentrowany, o tym marzy i to zajmuje Jego myśli. I chce, byśmy także się zaangażowali! Tu jest mowa o poznaniu w sensie hebrajskim. Tym samym słowem nazywa się akt seksualny. Bóg chce od nas pełnego zaangażowania, włączenia wszystkich naszych zmysłów, naszej woli, naszych pragnień. On jest tak zaangażowany, ale czy my chcemy tego samego?
***
Pomódl się o to, by Bóg uwolnił cię od kurczowego trzymania się Jego obrazu, który sobie stworzyłeś. Niech otwiera cię na nowe, niech zaskakuje, poszerza twoje serce (por. Ps 119,32).
Podziękuj w sposób szczególny Bogu za to, że niezależnie od tego, jak bardzo ty angażujesz się w relacje z Nim, On jest zawsze zaangażowany na sto procent.
Tekst pochodzi z książki Marii Miduch "Oddech Boga".
Skomentuj artykuł