Czy Kościół może znaleźć lepszy sposób wyboru biskupów?

Czy Kościół może znaleźć lepszy sposób wyboru biskupów?
(fot. episkopat.pl)
Logo źródła: America Magazine Ricardo da Silva SJ

Watykański raport na temat Theodore'a McCarricka to więcej niż relacja o odpowiedzialności za trwające przez wiele lat nadużycia seksualne. To również oskarżenie wobec wiedzy instytucjonalnej i sposobu podejmowania decyzji w Kościele katolickim.

Raport, opublikowany 10 listopada przez watykański Sekretariat Stanu, nie tylko przedstawia, co, kto i kiedy wiedział o okrytym hańbą byłym kardynale. Daje nam również wnikliwy wgląd w ludzi, decyzje i procesy, które umożliwiły mu przechodzenie na coraz wyższe stanowiska w Kościele i awans od biskupa do arcybiskupa, a następnie kardynała, pomimo wiedzy o jego przestępstwach nadużywania władzy oraz wykorzystywania seksualnego.

Czy istnieje jakiś lepszy sposób wybierania biskupów? Czy proces weryfikacji kandydatów do biskupstwa w Kościele katolickim może być bardziej przejrzysty?

Chronologiczny przebieg wydarzeń w sprawie McCarricka

Pewne osoby wyrażały swoje obawy, zanim McCarrick awansował do rangi arcybiskupa, a następnie kardynała. Teraz wiemy, że zarzuty o niewłaściwe prowadzenie się zostały wielokrotnie przeoczone lub były usprawiedliwiane przez tych, którzy mieli moc zapewnienia ochrony ofiarom byłego kardynała i domagania się sprawiedliwości w ich imieniu, a także powstrzymania jego awansu.

DEON.PL POLECA

Wśród wielu niepokojących elementów „Raportu McCarricka” jest potwierdzenie, że istniała korespondencja, która powinna była wzbudzić poważne podejrzenia. Na przykład w 1999 r., nieżyjący już kardynał John O'Connor, ówczesny arcybiskup Nowego Jorku, wysłał list do arcybiskupa Gabriela Montalvo, ówczesnego nuncjusza apostolskiego w Stanach Zjednoczonych. List zawierał imienne i anonimowe skargi dotyczące wykorzystywania seksualnego nieletnich i dorosłych oraz nadużyć władzy ze strony McCarricka. Kardynał O'Connor poinformował nuncjusza, że dowiedział się o tych nadużyciach z „niepodważalnych i posiadających dużą wiedzę źródeł”.

W liście zawarte były zarzuty, że ówczesny arcybiskup McCarrick „miał kontakty seksualnie z innym księdzem w czerwcu 1987 r.” i „był znany z tego, że dzielił łóżko z młodymi dorosłymi mężczyznami w rezydencji biskupa w Metuchen i Newark” oraz z „dorosłymi seminarzystami w domku na plaży na wybrzeżu New Jersey”. Kardynał O'Connor napisał także o „serii anonimowych listów” w 1992 i 1993 roku, które „oskarżały McCarricka o pedofilię”.

Po liście kardynała O'Connora i początkowej odmowie McCarricka dotyczącej awansu do Waszyngtonu, kilku biskupów ze Stanów Zjednoczonych wysłało do Watykanu listy potwierdzające jego świetną reputację jako ówczesnego arcybiskupa i gwarantujące, że jest odpowiednią osobą do awansu. McCarrick również napisał list do papieskiego sekretarza i złożył papieżowi wizytę w Watykanie. Po tej wizycie papież Jan Paweł II osobiście ponownie zajął się awansem McCarricka - pomijając zwykłe procedury stosowane przez Watykan przy wyborze biskupów - i zatwierdził go na kolejnego arcybiskupa Waszyngtonu w Święto Dziękczynienia w roku 2000.

Awans McCarricka pokazuje działanie biurokracji w Kościele w kwestii mianowania biskupów i błędy, jakie z tego czasami wynikają.

„To dochodzenie, które wyraźnie ujawnia, że trzech amerykańskich biskupów nie powiedziało wszystkiego, co wiedzieli o działaniach McCarricka, ma tę zaletę, że stawia bardzo konkretne pytania” - stwierdził o wpływie raportu tydzień po jego opublikowaniu w rozmowie z LaCroix International Hans Zollner SJ, prezes Centrum Ochrony Dzieci na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, należący od samego początku do Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich. Zollner pyta dalej: „Kto bierze udział w wyborze przyszłych biskupów? Kto podejmuje decyzje? W jaki sposób? Jakie pytania należy zadać kandydatowi i jego otoczeniu? W jaki sposób możemy zapewnić najwyższy stopień uczciwości i przejrzystości w tym procesie?”

W jaki sposób mianuje się biskupa?

Cechy, które czynią każdego kandydata na biskupa godnym tego urzędu, są określone w prawie kanonicznym Kościoła katolickiego. Kościół wymaga od kandydata „odznaczania się niezachwianą wiarą, dobrymi obyczajami, pobożnością, gorliwością dusz, pasterską mądrością, roztropnością i ludzkimi cnotami, jak również pozostałymi przymiotami, które czynią go odpowiednim do wypełniania zleconego mu urzędu” oraz że ma „dobrą opinię” i „posiada doktorat”.

Konferencja Episkopatu USA przedstawia zarys procesu mianowania biskupa na swojej stronie internetowej. Proces rozpoczyna się, gdy miejscowy biskup rekomenduje swojemu arcybiskupowi metropolicie kapłanów ze swojej diecezji, których uważa za dobrych kandydatów. Te propozycje są omawiane przez wszystkich biskupów obszaru metropolitalnego lub prowincji, a następnie podlegają głosowaniu. Wybrane nazwiska są później przekazywane nuncjuszowi apostolskiemu w Waszyngtonie, który zbiera informacje, a potem decyduje o wyborze trzech godnych kandydatów i przekazuje ich nazwiska do Watykanu w raporcie zwanym terno. Prawo kościelne zaleca również, by „jeśli uzna to za stosowne”, nuncjusz „osobiście i potajemnie zasięgał opinii innych, zarówno ze strony duchowieństwa diecezjalnego, jak i członków instytutów życia konsekrowanego, a także świeckich wyróżniających się mądrością”.

Gdy nuncjusz zdecyduje o swoim ternie, wysyła do Kongregacji Biskupów w Rzymie pełny raport z dochodzenia w sprawie trzech kandydatów, wraz ze swoimi opiniami na temat każdego z nich i rekomendacją tego najbardziej godnego. Wyznacza się kardynała-relatora, który ma dalej analizować i podsumowywać terno nuncjusza. Następnie przedstawia preferowanego kandydata na zebraniu kongregacji, podczas którego członkowie głosują.

Kiedy kongregacja ostatecznie zgadza się co do kandydata na biskupa, przewodniczący kongregacji przedstawia papieżowi jego nazwisko. Jednak papież nie jest zobowiązany do wybierania żadnego z kandydatów wyselekcjonowanych podczas długiego procesu, który według biskupów amerykańskich trwa zwykle od sześciu do ośmiu miesięcy, a często nawet dłużej. Może przyjąć lub odrzucić zalecenia i wezwać do wznowienia procesu selekcyjnego lub wyznaczyć wybranego przez siebie kapłana z dowolnego miejsca na świecie.

Inne możliwości

Proces mianowania biskupów nie zawsze wyglądał w taki sposób. We wczesnym Kościele swoich biskupów wybierali świeccy i duchowni, a dopiero w 1917 r. gruntowna zmiana prawa kanonicznego dała papieżowi znacznie większą władzę w tej dziedzinie.

Ks. James A. Coriden, prawnik specjalizujący się w prawie kanonicznym i emerytowany dziekan Washington Theologial Union, od dawna pisał o reformie procesu wyboru biskupów. Zapytany o włączenie osób świeckich do procesu konsultacji nuncjusza, napisał: „Nie sądzę, aby w normalnych okolicznościach konsultowano się ze zbyt wieloma świeckimi”. Dodał, że „każdy proces, który łamie klerykalny monopol, byłby ulepszeniem”.

W wywiadzie udzielonym magazynowi America, s. dr Susan K. Wood, SCL, pełniąca funkcję dziekana i wykładowczyni Regis College w Toronto w Kanadzie, zauważyła, że chociaż „proces wybierania biskupów zmienił się dramatycznie w perspektywie historycznej”, zawsze była to „próba godzenia sprzecznych interesów, które należy chronić”.

„Kiedy Kościół centralizuje autorytet i władzę, czasami kusi nas, by myśleć, że to zła rzecz” - powiedziała, wskazując na przykłady z historii, w których władza papieża była konieczna i została wykorzystana dla dobra Kościoła.

W średniowieczu, w czasach sporów związanych z inwestyturą świecką, kiedy królowie i cesarze chcieli posiadać władzę mianowania swoich lokalnych biskupów, papież interweniował, by samemu mieć taki przywilej. Do podobnych sporów doszło w czasie rewolucji francuskiej, kiedy w wielu miejscach biskupi byli mianowani przez królów, a papieża po prostu pytano o aprobatę.

Jednak, jak powiedziała siostra Wood, „coraz częściej widzimy, że być może nadszedł czas na ponowne dostosowania w tym procesie”. Jej zdaniem, w sytuacji centralnego wyboru biskupów przez samych biskupów, pojawia się kilka problemów.

Według jej opinii, przyjmowanie w dobrej wierze, że biskup przedstawi nuncjuszowi swojego najlepszego kandydata, jest „zakładaniem szczodrości biskupa, że w ogóle kogoś na takie stanowisko przedstawi”. A co, jeśli „biskup nie chce stracić swojego najlepszego kapłana i nie umieści kogoś takiego na liście?” Podobnie, biskup mógłby pominąć dobrych i świętych kandydatów, z których poglądami się nie zgadza.

Innym obszarem, w którym może zamanifestować się stronniczość biskupów, są ich konferencje. „Chciałabym, aby konferencje biskupów odgrywały w tym zakresie większą rolę” – powiedziała siostra Wood. „W Stanach Zjednoczonych musimy szczerze przyznać, że często hierarchowie wydają się być związani z określoną partią polityczną. A nie chcielibyśmy, aby tego rodzaju upolitycznienie wpływało na wybór nowych biskupów”.

Nie chcąc zrzucić całej winy na biskupów, siostra Wood zauważa, że „świeccy bywają również upolitycznieni”. Kościół nie powinien zatem „spieszyć się i mówić, że to świeccy są rozwiązaniem, ponieważ oni też mogą być problemem” - powiedziała. „Myślę, że niebezpieczeństwo w Kościele zawsze pojawia się, gdy słucha się jedynie mówiących tym samym głosem, kiedy dochodzi do zamykania się, nie dopuszczania innych głosów, nie wysłuchiwania ich, i utrzymywania spraw w tajemnicy”, w wyniku czego „ci sami ludzie, rozmawiają wciąż z tymi samymi ludźmi, chroniąc pewne wartości, które chronią określone przywileje”.

„Myślę, że tym, co wyrządziło krzywdę Kościołowi w kryzysie wykorzystywania seksualnego - a to żadna nowość - jest brak przejrzystości” - dodała.

Proces mianowania biskupów należy traktować jak „stołek na trzech nogach”, w którym biorą udział świeccy, biskup i papież - powiedziała siostra Wood, a następnie zasugerowała, aby Kościół rzymskokatolicki przyglądnął się innym Kościołom, by przeanalizować, w jaki sposób można zmienić ten proces.

Siostra Wood zauważyła na przykład, że we wschodnich kościołach katolickich „tworzona jest lista kandydatów, którą wysyła się do Rzymu, a papież ma wówczas prawo usunąć z niej jakieś nazwiska. Następnie lista wraca, a selekcji dokonuje biskup”.

Voice of the Faithful (ang.: Głos Wiernych), grupa zrzeszająca świeckich katolików, założona w 2002 roku w Stanach Zjednoczonych, aby udzielać pomocy ofiarom i zapewnić świeckim odgrywanie większej roli w następstwie ujawnień dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci w archidiecezji bostońskiej, od dawna wzywa do reformy procesu wyboru biskupów. Grupa przygotowała dokument wzywający papieża do „przywrócenia świeckim roli w wyborze ich biskupów poprzez rozszerzenie procesu rekomendacji na poziomie diecezjalnym i archidiecezjalnym, tak aby wymagał formalnych konsultacji z grupami zaangażowanych kobiet i mężczyzn”.

Mary Pat Fox, przewodnicząca grupy, wierzy, że Kościół może wzorować się na sprawdzonych praktykach ze współczesnych korporacji. „Myślę, że sprawdzanie przeszłości i tego typu rzeczy, uspokoiłyby świeckich co do tego, kto kieruje Kościołem w ich diecezji” - powiedziała magazynowi America. Część rzeczywistego procesu kontroli powinna również odnosić się do sposobu gospodarowania pieniędzmi przez kandydatów na biskupów. „Czy są transparentni w kwestiach finansowych?” - zapytała Fox, odnosząc się do potrzeby sprawdzenia akt kandydatów na biskupów pod względem gospodarowania środkami pieniężnymi. „Ponieważ, szczerze mówiąc - dodała, odnosząc się do niejawnych wypłat dokonywanych w przeszłości przez diecezje ofiarom molestowania – te pieniądze mogły być przekazywane tym ludziom właśnie za sprawą braku przejrzystości”.

„Należy się za to zabierać na wiele różnych sposobów - stwierdziła - ponieważ to nie my jesteśmy u władzy. Trzeba powiedzieć: OK, co może być oznaką, że pojawi się problem? Wyraźnym znakiem jest to, jeśli ktoś nie chce publikować swoich danych finansowych”.

Richard Gaillardetz, profesor i kierownik Katedry Teologii w Boston College, w wywiadzie dla magazynu America nagranym do podcastu Deliver Us (ang.: Zbaw nas) na temat kryzysu wykorzystywania seksualnego w Kościele katolickim, powiedział, że „powinny w jakiś sposób zaistnieć komisje nadzorcze, składające się z osób świeckich i być może również duchownych, które miałyby przynajmniej prawo do zgłaszania tego, co ich zdaniem, może być niewłaściwym postępowaniem biskupów i zwracania na to uwagi Watykanowi ”. Przypomniał słuchaczom, że „papież Franciszek powiedział, iż musimy zadbać, by konsultowanie się nie oznaczało jedynie poradzenia się osób, które prawdopodobnie się z nami zgodzą”, Gaillardetz zacytował Celestyna I, papieża z V wieku, który wypowiedział zdanie: „Nie należy wyznaczać z góry biskupa ludziom, którzy go nie chcą”.

Dla Gaillardetza „jest jasność co do tego, jak ważne było, aby biskup był związany z lokalnym kościołem”. Zauważył, że obecnie problemem jest „myślenie o powołaniu w bardzo sprywatyzowanych kategoriach”. „Zwykle nie kładziemy nacisku na rozeznanie wspólnoty, jeśli chodzi o powołanie do służby Kościołowi”.

W 2004 roku Krajowa Komisja Rewizyjna ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży przy Episkopacie USA, w swoim raporcie analizującym reakcję Kościoła na kryzys wykorzystywania seksualnego, zaleciła, aby proces wyboru biskupów „wymagał większego zaangażowania świeckich, zarówno w przedstawianiu nazwisk kapłanów, którzy mogliby być brani pod uwagę, jak i przy weryfikacji tych, którzy zostali zaproponowani, aby mieć pewność, że wybór biskupów jest dokonywany z uwzględnieniem wielu czynników”.

W raporcie komisja ubolewała, że „świeccy w dużej mierze zostali wykluczeni ze spraw związanych z zarządzaniem Kościołem w Stanach Zjednoczonych”, a „możliwe, że większe zaangażowanie świeckich w zarządzanie mogłoby zmniejszyć zarówno rozmiar obecnego kryzysu, jak i negatywnej odpowiedzi laikatu na tenże kryzys”.

Wiele wskazuje na to, że niektórzy hierarchowie z zadowoleniem przyjęliby modyfikacje procesu mianowania biskupów, takie jak te sugerowane przez ekspertów, z którymi konsultował się magazyn America . Omawiając „Raport McCarricka” na Zgromadzeniu Ogólnym Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych, niecały tydzień po jego opublikowaniu, biskup Mark E. Brennan z diecezji Wheeling-Charleston przyznał, że weryfikacja kandydatów na biskupów musi odbywać się w sposób tajny, aby, jak powiedział: „uniknąć walki duchownych o awans”. Dodał jednak, że „byłoby pomocne - aby uniknąć przyszłych problemów - by ujawnić dane nazwisko, opublikować je i dać ludziom 30-60 dni na skomentowanie takiej kandydatury. Pewne sprawy mogłyby wówczas wypłynąć - dodał biskup - a wszelkie poważne zarzuty mogą wtedy zostać zbadane i możemy uniknąć awansowania do biskupstwa kogoś, kto na to w rzeczywistości nie zasługuje”.

Biskup Brennan przywołał relację świadka w „Raporcie McCarricka”, aby zilustrować korzyści wynikające ze zmodyfikowania procesu selekcji kandydatów na biskupów. Raport ujawnia, że kiedy McCarrick był biskupem Metuchen, kobieta określana jako „Matka 1” „pisała i wysyłała anonimowe listy do przedstawicieli hierarchii kościelnej, wyrażając swoje zaniepokojenie z powodu postępowania McCarricka wobec nieletnich”.

Dochodzenie w sprawie McCarricka nigdy nie ujawniło żadnego z rzekomych listów "Matki 1", a ta osoba nie zachowała kopii korespondencji. Jak przyznała, listy nie ujawniały jej płci, faktu, że była matką, ani danych ofiar, czy też tego, czy inni również podejrzewali niewłaściwe postępowanie McCarricka wobec nieletnich. Raport dokumentuje, że ta osoba „próbowała wyjaśnić, że McCarrick odczuwał pociąg do chłopców”. Odnosi się do sytuacji, gdy zobaczyła, jak McCarrick „pocierał wnętrze ud [jej synów]” oraz że „osobiście była świadkiem jak w niewłaściwy sposób dotykał chłopców”.

Nie da się wiedzieć - biorąc pod uwagę brak szczegółowych informacji w listach, pytań dotyczących wiarygodności anonimowych oskarżycieli i wymagany ciężaru dowodu - czy dochodzenie w sprawie zarzutów „Matki 1” powstrzymałoby nadużycia McCarricka, czy nawet zastopowało jego awans. Gdyby jednak anonimowe skargi zostały zarejestrowane w aktach personalnych biskupa, taka dokumentacja mogłaby doprowadzić do dokładniejszego zebrania opinii i wzbudzić wątpliwości, gdy rozważano wybór McCarricka do bardziej prominentnych diecezji.

Gdyby istniał bardziej partycypacyjny proces, podobny do tego zasugerowanego przez biskupa Brennana i innych, te zarzuty, jak również zarzuty stawiane przez seminarzystów dotyczące niewłaściwego postępowanie McCarricka w jego domku na plaży oraz inne oskarżenia szczegółowo opisane w 449-stronicowym raporcie nie poszłyby na marne.

„Matka 1” „widziała rzeczy dotyczące jej własnych synów” - powiedział biskup Brennan. „Gdyby to zostało przedstawione - gdyby miała na to czas lub okazję - być może nie mielibyśmy biskupa McCarricka i nie mielibyśmy tych ogromnych, ogromnych problemów”.

Ricardo da Silva SJ, jest redaktorem w America Media i diakonem jezuickim. Pochodzi z Afryki Południowej

Tekst ukazał się w jezuickim czasopiśmie "America Magazine". Tłumaczyła Magdalena Peterson.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
James Martin SJ

Nie jest to przewodnik, który umożliwi zrozumienie wszystkiego o wszystkim.Pokazuje on raczej, jak odnaleźć Boga w każdym wymiarze swojego życia.

  • Skąd mam wiedzieć, co powinienem w życiu robić?
  • Skąd mam wiedzieć, kim być w życiu?
  • Jak...

Skomentuj artykuł

Czy Kościół może znaleźć lepszy sposób wyboru biskupów?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.