Jezuickie Centrum Społeczne "W Akcji" to odpowiedź na potrzeby imigrantów przebywających w Warszawie. Powołane zostało do istnienia w 2013 roku przez o. Grzegorza Bochenka SJ. Każdego dnia z pomocy wolontariuszy i pracowników centrum korzysta kilkadziesiąt osób. To wyjątkowe miejsce, w którym można poczuć prawdziwie domową atmosferę.
Rozmawiam z jezuitą Damianem Krawczykiem od ponad roku zaangażowanym w działalność JCS.
Jarosław Mikuczewski SJ: Imigranci z Etiopii, Iraku, Pakistanu jadą jednym autokarem z Warszawy do Matki Boskiej Częstochowskiej. Skąd pomysł na taką wyprawę?
Damian Krawczyk SJ: Dokładnie to mieliśmy 14 różnych narodowości. A pomysł zrodził się w głowie pracownicy naszego Jezuickiego Centrum Społecznego "W Akcji", siostry Barbary. Poczuła ona pragnienie, by zaproponować naszym podopiecznym coś, co z jednej strony pokazywałoby nasz kraj, a z drugiej miałoby wymiar duchowy.
Wybór jest chyba oczywisty - Jasna Góra.
Zgadza się. Bez wątpienia jest to szczególne miejsce zarówno duchowo, jak i kulturowo. Warto również wspomnieć, że połowa naszych podopiecznych to muzułmanie, dla których Maryja, jako matka proroka Jezusa, jest ważną i czczoną osobą. Tak więc Jasna Góra to miejsce, które bardzo dobrze integruje muzułmanów i chrześcijan.
A w drodze były różaniec i pieśni maryjne. To absolutny standard dla pielgrzymek autokarowych na Jasną Górę.
Nie odmawialiśmy różańca, również maryjnego repertuaru nie było. Naszą podróż zaczęliśmy od krótkiej chwili ciszy, w której każdy z nas zwracał się indywidualnie do Boga o pomoc i błogosławieństwo. Potem mieliśmy okazję do integracji.
Każda z osób krótko się przedstawiła. Dodatkowo dzięki naszym wolontariuszom mieliśmy możliwość usłyszeć historię Jasnej Góry. Było także czytanie tradycyjnych polskich bajek. Atmosfera w autokarze była wspaniała.
Zajeżdżacie na parking przed Jasną Górą. Wycieczka wychodzi i… jaka była pierwsza reakcja?
Trafiliśmy akurat na bardzo intensywny pielgrzymkowo moment. To był dzień głównych obchodów 1050-lecia chrztu Polski, dodatkowo maturzyści i pielgrzymka motocyklistów. Ludzi było naprawdę bardzo dużo i to wywarło ogromne wrażenie na naszych podopiecznych.
Czy coś jeszcze oprócz tych rzesz pątników?
Zdecydowanie najważniejszym przeżyciem było nawiedzenie Cudownego Obrazu. Główne pytanie, jakie było potem do nas kierowane, to "dlaczego Ona jest czarna?". W kraju, w którym do rzadkości należy spotkanie osoby ciemnoskórej, czcimy obraz Czarnej Madonny. To dla nich było prawdziwą zagadką.
I jak poradziłeś sobie z tematem?
Faktycznie, zadanie było niełatwe. Próbowaliśmy tłumaczyć, że obraz pochodzi prawdopodobnie z terenu Bałkanów, że nie był namalowany w naszym kraju. Ale czy to do końca ich przekonało, to nie wiem. Zaintrygowanie pozostało.
Czy mieliście wspólną Mszę Świętą?
Tak, był taki moment. Oczywiście dla chętnych. Mimo to większość pojawiła się na niej. Pozostało mi w pamięci, jak muzułmanie aktywnie włączyli się w modlitwę wiernych, polecając ich kraje oraz bliskich, jak również sprawę pokoju na świecie.
Jaka była atmosfera po powrocie?
Bardzo żywa. Nasi podopieczni byli wyraźnie poruszeni doświadczeniem Jasnej Góry, liczby modlących się wiernych. Zapragnęli zobaczyć więcej takich miejsc. Może w przyszłym roku uda nam się zorganizować podobny wyjazd, tym razem do innego sanktuarium.
Co stanowi dla nich największą trudność ?
Zdecydowanie język polski, który dla obcokrajowców jest bardzo trudny do nauczenia się, a bez niego ciężko znaleźć pracę, wynająć mieszkanie, swobodnie funkcjonować. Nasi podopieczni obok trudnych doświadczeń mają też dobre i budujące przykłady spotkań z naszą polską rzeczywistością. Mamy jedną rodzinę tatarską, która doświadczyła wielkiej życzliwości ze strony naszych rodaków, którzy pomogli im w wynajęciu mieszkania i znalezieniu pracy.
Jaka jest historia dotarcia tych osób do Warszawy?
Każda jest inna. Duża część uchodźców pochodzących z dawnych republik radzieckich dociera do Polski przez naszą wschodnią granicę, Ukrainę, Białoruś. Uchodźcy z Bliskiego Wschodu dotarli do naszego kraju samolotem i na lotnisku poprosili o azyl. Wśród naszych podopiecznych są osoby, które przyjechały do Polski z fundacją "Estera".
Mamy również parę osób, które z Nigerii przyleciały wraz z byłym ministrem spraw zagranicznych, panem Sikorskim. Są też osoby, które trafiły do nas po pokonaniu szlaku morskiego. Jak widać, historie są bardzo różne.
Ilu osobom i w jaki sposób pomagacie jako Jezuickie Centrum Społeczne?
Myślę, że blisko setka osób jest z nami związana w jakiejś formie. Jeśli zaś chodzi o naszą aktywność, to staramy się wychodzić naprzeciw potrzebom uchodźców, którzy się do nas zgłaszają. Głównie są to prośby o pomoc w znalezieniu mieszkania, pracy, pojawiają się także potrzeby w zakresie pomocy prawnej.
Staramy się budować bezpieczną i przyjacielską atmosferę w naszym Centrum, dając również przestrzeń do wsparcia duchowego i psychologicznego. Raz w miesiącu odbywa się u nas Msza Święta w języku arabskim. To wspaniała okazja dla chrześcijan z Bliskiego Wschodu, by pielęgnować swoje życie religijne.
Dodatkowo dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy prowadzimy kursy języka polskiego oraz komputerowe. Bardzo nam zależy, by każda osoba, która do nas przyjdzie, czuła się jak w domu bez względu na kolor skóry czy wyznawaną religię. Aby zawsze miała możliwość bycia wysłuchaną, nawet jeśli nie będziemy mogli w pełni jej pomóc.
Kto wam pomaga?
To grupa wspaniałych osób, wolontariuszy, którzy służą jako lektorzy języka polskiego, organizują zajęcia z dziećmi w ramach półkolonii czy ferii zimowych, angażują się w szukanie mieszkań oraz pracy dla naszych podopiecznych. Bez ich ogromnego i bezinteresownego zaangażowania nie udałoby się nam zorganizować tylu rzeczy. Zapomniałem jeszcze wspomnieć o wakacjach.
Wakacjach?
W tym roku już po raz trzeci będziemy chcieli zabrać naszych najmłodszych podopiecznych wraz z ich opiekunami na wakacje nad polskie morze, do Rozewia. W ramach tego wyjazdu organizowany będzie Festiwal Wielu Kultur w Jastrzębiej Górze. To wspaniała impreza, prezentująca bogactwo kulturowe uchodźców, którym pomagamy w naszym centrum.
Jest to również okazja dla wypoczywających na Bałtykiem turystów do spotkania i osobistej rozmowy z ludźmi, których wojna lub inne dramatyczne wydarzenia zmusiły do opuszczenia swojego domu. To są bardzo cenne spotkania i wyjątkowa okazja, by porozmawiać z osobami z Erytrei, Pakistanu czy Iraku.
Zapraszam zatem serdecznie 14-15 sierpnia do Jastrzębiej Góry nad polskie morze.
Rozmawiał Jarosłwa Mikuczwski SJ, redarktor DEON.pl
Skomentuj artykuł