Nieraz do przebaczenia nie wystarczy tylko akt wiary i pobożność.
Piotr myślał, że przebaczenie to okazanie komuś łaski: "Panie, ile razy mam być łaskawy?" Piotr zrozumie słowa Jezusa dopiero po Passze, po wydarzeniu paschalnym, w czasie którym przejdzie najbardziej intensywne rekolekcje w swoim życiu, kiedy będzie musiał zmierzyć się z prawdą o sobie i o tym, że będzie potrzebował przebaczenia. Pragnienie przebaczenia jest tą tęsknotą, która szuka Jezusa. Przebaczenie, o którym Jezus mówi w tej dzisiejszej ewangelii Piotr zrozumie dopiero, kiedy Jezus spyta Piotra: czy kochasz mnie? Wtedy Piotr zobaczy, że przebaczenie nie ma nic wspólnego z łaską, tylko że przebaczenie ma charakter głęboko relacyjny.
Nie tylko dlatego, że przebaczam komuś, jakiemuś człowiekowi - a więc jest jakaś relacja, ale ta relacja jest dwukierunkowa. To znaczy, że przebaczający jest ratowany przeze mnie, ale ja sam doświadczam ratunku. Gdyby Jezus nie przebaczył Piotrowi to, można by powiedzieć, straciłby człowieka. I to byłby chyba największy dramat, gdyby Bóg był kimś, kto traci człowieka. To największe nieszczęście i największa tragedia Boga - stracić kogoś. Bóg nigdy nas nie traci, dlatego, że w każdej sytuacji - nie siedemdziesiąt siedem, ale w nieskończony sposób - do końca naszych dni przywraca nas Sobie. Przywraca komunię z nami. Nie tylko okazuje łaskę, ale zaprasza do najbardziej intensywnej relacji. Można komuś przebaczyć: tak, ja tobie przebaczam, ale pamięć jest we mnie taka bolesna i rany są ciągle tak wielkie, że trzymaj się z daleka. Od strony psychologicznej trzeba to umieć zrozumieć i wiedzieć, że przebaczenie to proces. Ale przede wszystkim, przebaczenie to akt wiary. Jeśli mówimy o chrześcijańskim przebaczeniu, to wiara w Jezusa wyraża się też przebaczeniem.
Upomnienie braterskie jest bardzo ważne, ale jest taki moment, gdy zobaczymy, że wszystkiego nie da się wyjaśnić, że wszystkiego nie da się wyleczyć, uzdrowić, naprawić. Jest moment pewnego ryzyka i otwartości na wielkoduszność. W przebaczeniu jest jakiś charakter wielkoduszności, a wielkoduszność polega na tym, że wierzę w przyszłość w relacjach i wierzę w przyszłość tego drugiego człowieka, dlatego mu przebaczam. Przebaczenie wybiega do przodu, tak jak akt wiary - bo wiara wybiega do przodu.
Przebaczając, już kogoś w swojej bliskości mam, chociaż w emocjach, pretensjach mogę być bardzo daleko. Nieraz nie wystarczy tylko akt wiary i pobożność, ale też na przykład przejście terapii i skorzystanie z tych ludzkich narzędzi albo mediacja czy praca nad tymi relacjami. Ważne, żeby mieć perspektywę, że kiedy przebaczam, zyskuję coś, ja sam sobie okazuję miłosierdzie. Jeśli nie przebaczam, zamykam się na miłosierdzie - nie tylko Boga, ale względem swojego własnego życia.
Brak przebaczenia powoduje, że nie jestem pojednany z jakimś etapem w moim życiu, nie ma we mnie pokoju i harmonii.
Przebaczenie to też przyjęcie prawdy, że moje życie nie jest idealne i że moje relacje z ludźmi też nie są i nie będą idealne.
Skomentuj artykuł