Jaką wartość ma grosz ubogiej wdowy?

Jaką wartość ma grosz ubogiej wdowy?
(fot. DK/DEON.pl)

Dzisiejsza Ewangelia przedstawia Jezusa, który siedzi i obserwuje, jak ludzie wrzucają do świątynnej skarbony pieniądze. Tego dnia w tłumie było wielu bogatych, którzy wrzucali wiele, ale przyszła również uboga wdowa, która wrzuciła tylko dwa pieniążki, czyli jednego grosza. Ta ofiara w oczach Jezusa zasługiwała na największe uznanie. “Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony" (Mk 12, 43) - powiedział Jezus do zaskoczonych uczniów.

Po raz kolejny Chrystus sięga do przykładów z ekonomii, by przybliżyć nam tajemnice Ewangelii. Dzisiaj nie tylko wyjaśnia w ten sposób, na czym polega prawdziwy sens ofiary, ale głosi coś, co zupełnie nie współgra z zasadami współczesnej ekonomii. Dwa miedziane greckie pieniążki (gr. lepto, pl. lepta), które były najmniejszymi monetami w ówczesnym obiegu w Cesarstwie Rzymskim, miały dla Jezusa większą wartość od monet wykonanych ze srebra czy nawet złota. W jaki sposób jest możliwe?

Należy podkreślić, że Jezus nie mówi tego w sensie alegorycznym, gdyż wtedy ofiara ubogiej wdowy nie byłaby ofiarą. Jeżeli nie jest to przenośnia, to powstaje pytanie, czy zdanie Jezusa jest prawdziwe z ekonomicznego punku widzenia. Na pierwszy rzut oka nie widzimy niczego nieprawidłowego w rozumowaniu Jezusa. Co więcej, zgadzamy się intuicyjnie z Jego oceną. Intuicja nie jest jednak zawsze dobrym przewodnikiem. W połączeniu z ignorancją mogłaby nas zaprowadzić na manowce. Warto więc zatrzymać na chwilę i zastanowić się na tym, czym jest ofiara.

Ofiara istnieje w każdej religii i polega na składaniu darów bóstwu. Celem takiej ofiary jest wykonanie zobowiązania wobec bóstwa, przebłaganie i zapewnienie sobie przychylności, pomocy lub złagodzenie gniewu. Czyli jest to wymiana. Daję, aby otrzymać. Bardzo często jest to tylko czysto techniczna czynność, która nie pociąga za sobą wewnętrznej przemiany osoby, która składa ofiarę.

Wymiana nie ogranicza się jednak tylko do wymiaru religijnego. Do wymiany dochodzi każdego dnia, najczęściej w wymiarze ekonomicznym, kiedy wymieniamy dobra na rynku. Żyjemy jednak w świecie, w którym wymiana i ekonomia zostały sprowadzone do mechanicznych czynności. Nie ma już prawdziwej ekonomii, gdyż nie ma zdrowego pieniądza, a ta, która jest, zatraciła ducha, gdyż redukuje człowieka do fikcyjnego homo oeconomicus. W celu lepszego zrozumienia wymiany lepiej zapomnieć o współczesnej ekonomii i zobaczyć, co dzieje się poza jej głównym nurtem. Sam Jezus zaprasza nas do tego, gdyż Jego sposób rozumowania wymyka się z ram dzisiejszej ekonomii i tego, co ekonomiści mówią na temat natury i funkcji pieniądza.

Subiektywistyczna teoria wartości Ludwiga von Misesa, dwudziestowiecznego przedstawiciela austriackiej szkoły ekonomii, tłumaczy istotę wymiany, która stanowi podstawowy element ludzkiego działania. Wymiana jest otrzymywaniem przez obie strony dóbr bardziej przez nie cenionych i pozbywanie się dóbr mniej cenionych w danym momencie. Mises wykazał wyraźnie, że wartość nie zawiera się w rzeczach, ale zależy od obopólnej zgody kupującego i sprzedającego na wolnym rynku i jest nierozerwalnie związaną z aktualnym wyborem. Wartość rzeczy zależy więc od celu, jaki człowiek przypisuje swojemu działaniu i który znany jest tylko jemu.

Działanie ludzkie jest zasadniczo wymianą jednego stanu rzeczy na inny. Mises twierdzi, że ludzie kupują i sprzedają towary i usługi tylko dlatego, że to, co otrzymują w wyniku wymiany, cenią wyżej niż to, czego się pozbywają. Wymiana nie opiera się więc na obiektywnie ustalonej wartości towarów i usług, ale zależy od porównania użyteczności z punktu widzenia poszczególnych uczestników procesu wymiany rynkowej.

Gene Callahan w Ekonomii dla normalnych ludzi twierdzi, że jeżeli dwie strony wymieniają 10 dolarów na worek cebuli, to wcale nie znaczy, że zmierzyliśmy wartość worka cebuli i że wynosi on 10 dolarów. Ta transakcja pokazuje tylko, że dla jednej osoby worek cebuli ma większą wartość niż 10 dolarów, a dla drugiej odwrotnie. Mises jasno pokazał, że transakcja w systemie niezakłóconej gospodarki rynkowej jest zawsze korzystna zarówno dla kupującego, jak i sprzedającego, gdyż w przeciwnym wypadku nigdy by do niej nie doszło. Niepotrzebny jest więc bezstronny sędzia, który potrafiłby zmierzyć i podać obiektywną cenę, gdyż ceny nie można pojąć inaczej, jak tylko przez odwołanie się do sądów wartościujących.

Takiej wymiany dokonała uboga wdowa. Całe swoje utrzymanie ofiarowała na utrzymanie świątyni, gdyż ten stan rzeczy z jej perspektywy miał większą wartość. Jezus trafnie zauważył, że do skarbony nie zostały wrzucone tylko dwa pieniążki, gdyż to nie sam pieniądz, tylko reprezentowane przezeń dobra stanowią dochód jednostki. Francuski wolnorynkowy ekonomista Frédéric Bastiat (+1850) w swoim eseju Co widać, a czego nie widać wyjaśnia w bardzo prosty sposób, czym jest pieniądz: "Kiedy rolnik pożycza 50 franków na pług, to faktycznie otrzymuje nie 50 franków lecz pług, a kiedy kupiec pożycza 20 000 franków na dom, to otrzymuje dom na kredyt".

Ale dzisiaj ekonomia została postawiona do góry nogami. Nie ma miejsca na wolną wymianę, gdyż ani system podziału pracy nie jest wolny od interwencji państwa, ani sam pieniądz. Żyjemy w świecie sztucznie wykreowanego pieniądza, którego istota opiera się na zaufaniu do państwa i stworzonych przez nie instytucji bankowych opartej na rezerwie cząstkowej. Pieniądz nie jest już bezpośrednim efektem ludzkich oszczędności i owocem ludzkiej pracy. Wymiany, które dokonujemy każdego dnia, zatraciły ducha, gdyż wymiana towarów na rynku została odpersonalizowana. To może dlatego współczesnemu człowiekowi tak trudno zrozumieć prawdziwy sens chrześcijańskiej ofiary.

Uboga wdowa nie ofiarowała więc jednego grosza, ale całe swoje utrzymanie. Ofiarowała całą siebie. Z Bożej perspektywy nie jest ważne, czy daje się dużo, czy mało. Nie chodzi o ilość, ale o wartość i czystość intencji. Mądrość Ewangelii polega na całkowitym i bezinteresownym dawaniu siebie Bogu i bliźnim. Jezus uczy, że miarą Miłości nie jest ilość, lecz jakość. A ta ma zawsze wartość subiektywną, której nie można zmierzyć.

O tym, że wartość towaru wynika z subiektywnej oceny poszczególnych osób pisał już franciszkanin Pierre de Jean Olivi w XIII w. Jego koncepcję rozwinął św. Bernardyn ze Sieny, który w jednym ze swoich kazań rozwiązał tak zwany paradoks wody i diamentu, który najczęściej przybiera postać pytania, jakie zadał Arystoteles: "Dlaczego woda, która jest niezbędna do życia, jest tania, podczas gdy diamenty są bardzo drogie, choć można się bez nich obejść?". Św. Bernardyn wytłumaczył, że woda jest tania tam, gdzie jest jej dużo, ale w górach może być jej bardzo mało i będzie cenniejsza od złota, gdyż jest bardziej potrzebna do życia w tym momencie.

Kiedyś w średniowieczu ludzie Kościoła tworzyli pionierskie prace ma temat ekonomii. Dzisiaj teologowie podkreślają głównie niebezpieczeństwo kultu pieniądza jako wartości społecznie najwyższej, bez zagłębiania się w zasady ludzkiego działania w sferze ekonomicznej. Sfery religijnej i ekonomicznej nie można jednak od siebie odłączyć. Studiowanie klasycznej ekonomii jest niezbędne, gdyż takie kategorie ludzkiego działania, jak gospodarowanie, oszczędzanie, konsumpcja, kapitał, zysk, strata, skuteczność, nie są tylko kategoriami rynkowymi, ale należą do ludzkiego działania w ogólności.

Zdanie Jezusa z ekonomicznego punktu widzenia okazuje się być prawdziwe. Siła nabywcza pieniądza jest subiektywna. Za dwa miedziane pieniążki wdowa mogła kupić w tamtym momencie wejściówkę do Królestwa Niebieskiego. Dla Boga nie ma znaczenia wartość rynkowa miedzianego pieniążka, nawet ta określona na nieskrępowanym rynku. Przedmiotem transakcji nie jest miedziany lepton, ale to co on reprezentuje z punktu widzenia poszczególnych uczestników procesu wymiany rynkowej, czyli Boga i ubogiej wdowy.

Bohaterka dzisiejszej Ewangelii przechodzi przez krużganki świątyni, wrzuca do skarbony drobną sumę pieniędzy i znika nam z oczu w tłumie pielgrzymów. Nie wiemy, co się z nią później stało. Ale to nie jest ważne. Liczy się ten konkretny moment. Jezus zwraca uwagę, że prawdziwa ofiara musi kosztować i to aż do bólu.

Doskonałą ofiarą była śmierć Jezusa na krzyżu za grzechy wszystkich ludzi. Jest ona darem dla nas, ale jak trafnie zauważa bł. Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii w życiu Kościoła Ecclesia de Eucharistia [13], jest głównie darem dla Ojca. Jest to tajemnica ofiary, którą Ojciec przyjął od Syna i za bezgraniczne oddanie się aż do śmierci obdarował go darem nowego życia nieśmiertelnego w zmartwychwstaniu.

A kiedy nasza ofiara będzie bezgranicznym oddaniem? Każdy musi o tym sam zdecydować, podjąć ryzyko i zaufać Bogu. Każdy sam musi ocenić stopień ryzyka i moc własnej wiary. Każdy chwila jest inna. Najważniejsze, by zawsze zbliżać się do warunków brzegowych naszych fizycznych i duchowych możliwości. Wysokość daru nigdy nie liczy się tak bardzo, jak to, ile kosztuje on dawcę. Henri Nouwen w Kielichu życia napisał: "Duchowa wielkość nie ma nic wspólnego z tym, że jest się lepszym od innych. Chodzi w niej natomiast o to, żeby każdy z nas był tak wspaniały, jak tylko potrafi".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jaką wartość ma grosz ubogiej wdowy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.