Monika i Marcin Gomułkowie na pielgrzymce: spotkaliśmy Pana Jezusa na dnie naszego życia
"Dzięki bożej pomocy jesteśmy w ogóle małżeństwem. To, że my się rozwijaliśmy w miłości, to była w dużej mierze kwestia czystości. Bardzo mocno nas to zbudowało" - mówi Monika.
Znane katolickie małżeństwo towarzyszyło akademickiej Grupie Zielonej podczas pielgrzymki warszawskiej. W czasie drogi podzieli się swoją historią nawrócenia. Poniżej publikujemy fragmenty:
Przed rozpoczęciem drogi rozmawiałem z jednym z chłopaków, dzielił się ze mną świadectwem wychodzenia z uzależnienia od alkoholu i domyślam się, że w każej grupie pielgrzymkowej jest wielu ludzi, którzy albo chcą zerwać z nałogiem albo chcą podziękować Panu Jezusowi i Matce Bożej za to, że zostali uwolnieni.
To jest historia o nas, bo my tak naprawdę jesteśmy albo w bagnie grzechu albo na drodze ku Ziemi Obiecanej, ku wolności albo nam się wydaje, że już wszystko osiągnęliśmy. To jest opowieść o każdym człowieku, każdym chrześcijaninie, o drodze z Jezusem, którą kroczymy.
Pan Bóg każdego powołuje inaczej
W dzisiejszej ewangelii Łukasza słyszymy, że Pan Jezus wziął Piotra, Jana, Jakuba na górę. U Mateusza ten sam fragment z życia Jezusa jest opisany w ten sposób: Jezus wyprowadził Piotra, Jakuba i Jana na górę osobno. To jest prawda o nas. My dzisiaj idziemy w pielgrzymim szlaku, mimo, że wyszliście może w jakiś małych grupach, to jednak Jezus chce nas zabrać w drogę osobno. Jezus chce mówić do naszego serca osobno. To była też historia naszego powołania, naszego dochodzenia do miejsca, w którym dzisiaj jesteśmy. To była historia naszego nawrócenia, bo my dochodziliśmy do Pana osobno. Mimo, że było w nas ogromne pragnienie, chcieliśmy być razem na tej drodze. Tak naprawdę Pan Bóg każdego powołuje inaczej.
Monika: Ja, mimo, że bardzo chciałam powiedzieć "tak, Panie Jezu", to miałam ogromne lęki. Bardzo chciałam żyć szczęśliwie z Panem, ale było coś, co mnie mocno ograniczało. To byli rodzice, których opinii bardzo się bałam. To byli znajomi, bo miałam takich znajomych, którzy nie rozumieli, co się dzieje w naszym życiu. Może też macie takich?
Byłem niezdolny do tego, żeby budować relacje
Myśmy spotkali Pana Jezusa na dnie naszego życia. Kilkanaście lat byłem uzależniony od pornografii, masturbacji, trochę mniej od alkoholu. Sześć lat paliłem nałogowo papierosy. Zażywałem miękkie narkotyki. Byłem uzależniony od imprez, od różnego rodzaju sytuacji, które mnie pętały. Myślę, że to historia o wielu z was. Może jesteście już któryś raz na pielgrzymce, byliście w zeszłym roku, powiedzieliście "Panie Jezu, oddaję ci swoje życie, chcę już się zmienić" i w ciągu tego całego roku zrobiło się tyle syfu, że już tak naprawdę nie wiemy, co jest grane. Jak płaczemy to wiadomo do kogo, do mamy. I to jest opowieść o nas.
Przez wiele, wiele lat tkwiłem w tych różnych uzależnieniach niezdolny do tego, żeby budować relacje. I pan postawił na mojej drodze Monikę.
Byłam zniewolona opinią innych ludzi
Monika: Tak, która już samego faktu bycia kobietą była trochę bardziej zdolna do relacji, ale tak naprawdę nie miała relacji z Panem Bogiem, więc nie wiedziała, od kogo uczyć się miłości. Tak naprawdę była niezdolna do relacji, bo mnie również zniewalały nałogi, może nie były tak hardcorowe jak Marcina, ale ja byłam zniewolona opinią innych ludzi. Bardzo się przejmowałam tym, co ktoś sobie o mnie pomyśli. Jesteście na pielgrzymce, mam nadzieję, że wszyscy wasi znajomi o tym wiedzą, że się chwalicie tym, że jesteście na pielgrzymce.
Kiedy Duch święty zstępuje, idziemy i głosimy. Już nie jest w stanie nas zatrzymać. Jasne, są leki, ale pokonywanie ich to jest właśnie droga. Kiedy myśmy się nawracali, Duch święty zstąpił z mocą. Wyprowadziliśmy się od siebie, przestaliśmy współżyć, zrezygnowaliśmy z antykoncepcji i takiego życia, które wmawia nam świat, że tak trzeba.
O co chodzi w czystości przedmałżeńskiej?
Radykalnie zmieniliśmy nasze życie. Każda z was ma w sercu pragnienie czystości. Z czystością to jest sprawa prosta. Wiecie o co chodzi w czystości? O to, że ja chcę bardziej szczęścia tej drugiej osoby niż własnego.
Czystość przedmałżeńska ma nas doprowadzić do takiego momentu, że wydoskonalimy się w miłości. Że jak przyjdzie nam do tego, żeby kochać żonę, to będziemy potrafić. I tylko o to chodzi. Zapytajcie jakiegokolwiek małżeństwa, dowiecie się, że to wcale nie chodzi o to, że ja byłem przygotowany na to, co będzie. Usłyszałem dzisiaj takie świadectwo czterdzieści lat po ślubie: ja nie wiem co dzisiaj będzie, każdy dzień był inny. Skąd ja mam wiedzieć, jak mam się przygotować do tego mojego życia?
W czystości chodzi o to, żeby umieć kochać. I czystość nie jest do niczego potrzebna. My wydobywamy się ciągle z tego wykrzywionego obrazu, kim jest moja żona. Jak ja bardzo mam ją w darze, że to nie jest moja własność. Czy ja chcę ofiarować siebie jako dar?
Walka o czystość była jego najpiękniejszą cechą
Monika: Dzięki bożej pomocy jesteśmy w ogóle małżeństwem. To, że my się rozwijaliśmy w miłości, to była w dużej mierze kwestia czytości, nie tylko w sensie seksualnym, ale też. Bardzo mocno nas to zbudowało. Nawiązując do mojego męża. To, że on walczył o czystość, to była jego najpiękniejsza cecha. Na początku tego nie dostrzegałam. Kiedy mężczyzna chce walczyć o czystość to ta postawa powinna nam pokazać, dziewczyny, że to jest facet, z którym warto budować. Nawet jeśli mu nie wychodzi. Nasze narzeczeństwo było, dzięki Bogu, przeżyte w czystości. To był piękny czas budowania relacji.
Ostatnio ktoś mnie zapytał: Marcin, słyszałem twoje świadectwo i mówiłeś o tym, że poradziłeś sobie z walką o czystość, czy możesz powiedzieć jak? I moje pierwsze pytanie: czy masz stałego spowiednika? No właśnie, ja myślałem o tym dobre kilka lat i na myśleniu się kończyło. Potrzebujemy na tej drodze towarzyszy, ludzi, którzy nam pomogą.
Całość nagrania możecie przesłuchać TUTAJ.
Skomentuj artykuł