Jest sporo powodów, by utracić świąteczną radość. Styczeń to jeden z bardziej pracowitych okresów w ciągu roku. Plany, podliczenia, próba zebrania się po świątecznym lenistwie, liczne spotkania, wszechobecne reklamy i promocje... Jak się temu nie dać?
Nie możemy jednak dopuścić do tego, by choć jedna z tych rzeczy skradła radość z naszych serc, zwłaszcza jeśli prawdziwie podążamy za Chrystusem. Boże Narodzenie powinno być jednym z najradośniejszych okresów w naszym życiu, to przecież nasza historia, którą świat próbuje opowiadać na swój sposób.
Zamiast ulegać poirytowaniu, słysząc kolejny już raz, rzucane niemal automatycznie przez sprzedawców życzenia pozwól, by twoja świąteczna radość była wręcz zaraźliwa, intrygująca dla innych. Zamiast narzekać na kolejne już przedstawienie jasełkowe w szkole twoich dzieci, spróbuj wykorzystać tę okazję, by dotrzeć do ludzi, którzy bardzo potrzebują usłyszeć radosną nowinę, że "Dziecię nam się narodziło".
Zamiast wylewać swoje żale i świąteczną frustrację w mediach społecznościowych, może warto podarować sobie odrobinę ciszy i samotności, by podziękować Bogu za dar przyjścia Jezusa.
Chrześcijanie powinni być najbardziej radosnymi ludźmi podczas nadchodzących świąt, to przecież celebrowana jest nasza historia. To "nasz" Jezus przychodzi na ziemię, by wybawić człowieka z niewoli grzechu. To nasze serca chce odrodzić. To nasz świat czyni nowym.
Co więcej, Jezus przyszedł na świat, który nie różnił się od tego znanego nam dzisiaj - świat rozdarty przez wojny, choroby, religijne podziały. Boże Narodzenie łączy w sobie pokój i przemoc. To historia, w której Bóg-człowiek zostaje ukrzyżowany. To również opowieść o pojednaniu między Stwórcą a zbuntowanym stworzeniem. Życie, śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa pokonują moce zła, zwiastując nadejście nowego królestwa i nowego przymierza Boga z człowiekiem.
Ta świadomość przyświecała autorom najpiękniejszych i teologicznie najbogatszych utworów świątecznych. "Raduj się świecie, przyszedł Pan! Słuchajcie tego! Emanuel został nam dany". Zatrzymaj się na moment i pomyśl o historii, którą opowiada ta pieśń. Zawsze porusza mnie, ilekroć słyszę artystów różnych wyznań śpiewających te słowa.
Zastanawiam się wówczas, czy świadomi są tego, co śpiewają. Podobne uczucia towarzyszą mi, gdy słyszę te świąteczne utwory w galeriach handlowych. Czy pracujący tam ludzie i nieprzebrane tłumy kupujących zwracają uwagę na to, co jest wyśpiewywane?
Przychodzi mi wówczas refleksja, że za czasów Jezusa było podobnie. Niewielu rozumiało, co On do nich mówił. Uczeni w piśmie, możni i wielcy zignorowali cud, jaki dokonał się w betlejemskiej szopce. Tylko obcy, Mędrcy ze Wschodu, i ubodzy pasterze pojęli to, co się tam wydarzyło. Podobnie jest dzisiaj. Paradoksalnie świat czerpie korzyści z tego przełomowego w dziejach ludzkości wydarzenia, które dokonało się w ubogiej stajence, nie rozpoznając w nim Jezusa. Celebruje święta bez głównej postaci - bez Jezusa.
W każdym czasie Bóg wzywa ludzi, by na nowo opowiadali historię przyjścia na świat Emanuela. Dziś kieruje On zaproszenie do ciebie, by dzielić tę radosną nowinę ze światem tak spragnionym Zbawiciela. Podejmijmy to zadanie z radością, przezwyciężając zrzędliwość i niechęć. Niech uśmiech Bożego Narodzenia nie schodzi z naszych twarzy.
Przetłumaczył Jarosław Mikuczewski sj
Skomentuj artykuł