W ostatnich tygodniach w polskich mediach toczy się dyskusja nad dostępnością środków wczesnoporonnych - tzw. pigułki "dzień po". Jak to zwykle bywa w kwestiach o szczególnym znaczeniu, sprawa jest złożona; wielu odrzuca już samo określenie "wczesnoporonna", uznając pigułkę za środek "jedynie" antykoncepcyjny. O. Leon Knabit OSB - jak zawsze celnie.
Wciąż pobrzmiewa pytanie, czy istnieje prawny wymóg sprzedawania farmaceutyku bez recepty, gdyż nowe regulacje prawne tłumaczono dyrektywami Unii Europejskiej - a jednocześnie rzecznik Komisji Europejskiej ds. Zdrowia potwierdził, iż takiego obowiązku nie ma... Dostępność pigułki "dzień po" może zatoczyć bardzo szerokie kręgi - szczególne kontrowersje wzbudza prawdopodobna perspektywa jej udostępnienia osobom niepełnoletnim.
Cała ta dyskusja prędzej czy później wraca do pytań najbardziej podstawowych: czy antykoncepcja jest moralnie dopuszczalna? Czy jest w ogóle potrzebna? I jak rozumieć to, że ludzkość zaczęła panicznie bać się tego, co powinna cenić jako jeden z najpiękniejszych darów - daru potomstwa?
Skomentuj artykuł