Powodzenie spowiedzi "furtkowej" jest poważnym sygnałem dla duszpasterzy, gdyż ujawnia braki formacji wiernych - mówi w wywiadzie znany duszpasterz o. Jordan Śliwiński OFMCap. Założyciel Szkoły dla spowiedników zaleca też, co powinni robić wierni i duszpasterze, żeby sakrament pojednana był owocny.
Alina Petrowa-Wasilewicz: Zdarzyło się Ojcu, że penitent prosi w konfesjonale o spowiedź "furtkową"?
O. Jordan Śliwiński OFMCap.: Zgłaszali się do mnie zarówno penitenci, którzy taką spowiedź odbyli lub chcieli odbyć jak i księża, którzy ją praktykowali. Spowiedź "furtkowa" to celebracja sakramentu pokuty połączona z rodzajem modlitwy wstawienniczej. Po wyznaniu grzechów penitent, odpowiadając na pytania kapłana, mówi o różnych sytuacjach swojego życia, zaś część wydarzeń, których dotyczą, mogły być w ich ocenie ewentualnymi "furtkami" - i stąd ta nazwa - dla działalności demonicznej w jego życiu. I mogą to być doświadczenia np. kontaktów z okultyzmem. Spotkałem się z różnymi formularzami tych pytań, które krążą wśród duchownych, niektóre są bardzo rozbudowane, zawierają nawet kilkaset pytań, łącznie z pytaniami o członków rodziny, czy nie należeli do jakichś grup religijnych czy parareligijnych, dalekich od Kościoła, masonerii. Te formularze różnią się od siebie, są pytania o pewne zjawiska kulturowe, które mogły być jakąś "furtką", czyli tworzyć przestrzeń dla działań demonicznych w życiu konkretnego penitenta.
Tkwi w tym przekonanie, że działania przodków zniewalają ich potomków?
Nie tylko przodków to dotyczy, bo są pytania, czy słuchali zespołów rockowych, muzyki wrogiej chrześcijaństwu, które też uznawane są za "furtki" działania demonicznego. Dotyczy to także horoskopów czy korzystania z porad wróżek.
Odpowiedzią na to zjawisko jest dokument wydany przez Komisję Teologiczną KUL.
Tak. Zawiera on jasną analizę zjawiska, ale pamiętajmy, że zasadnicze znaczenie będzie miał dokument wydany przez pasterza, pasterzy czyli biskupów.
Skąd się biorą te niepokoje u wiernych i potrzeba spowiedzi "furtkowej"?
Ludzie stykają się z pewnymi zjawiskami i odnoszą wrażenie, że mają one negatywny wpływ na ich życie. Uświadamiają sobie później, że horoskopy, kontakt z różnymi produktami magicznymi, pewnymi postaciami medycyny alternatywnej, opierają się na podstawach światopoglądowych zupełnie różnych, albo wręcz wrogich wobec nauczania chrześcijańskiego czy katolickiego. Powstaje dylemat czy rzeczywiście te kontakty były otwarciem się na działanie złego ducha, zwłaszcza, że część kaznodziejów, ulegając, jak sądzę, wpływom publikacji związanych z tzw. czwartą falą zielonoświątkową, bardzo często podkreślała momenty demonicznego oddziaływania. One trafiały do popularnego katolicyzmu i gdzieś tam pokutują. Na przykład w powieściach Franka Perettiego, które rzeczywiście są odległe od katolicyzmu.
Każdy grzech jest furtką i umożliwia działanie złego ducha.
Na to Kościół ma jedną odpowiedź - Jezusa Chrystusa i Jego zbawczą śmierć na krzyżu oraz Jego zmartwychwstanie. Natomiast uobecnienie łaski płynącej z misterium paschalnego Chrystusa to doświadczenie sakramentalne - dla kogoś, kto nie jest ochrzczony to będzie chrzest, zaś dla ochrzczonych - sakrament pokuty i możliwe umocnienie w sakramencie Eucharystii.
Czy w pragnieniu odbycia spowiedzi "furtkowej" nie ma powątpiewania, że sakrament pokuty jest niewystarczający i trzeba coś do niej "dorzucić"?
To jest efekt braku katechezy, odpowiedniego nauczania i przyswojenia zasad katolickich i rozumienia teologii katolickiej, w której Jezus Chrystus zwycięża złego ducha. Zdaje się, że w niektórych kręgach więcej mówi się o działaniu złego ducha niż wyzwoleniu, które przynosi Jezus Chrystus.
Tu jest też problem całej naszej pobożności ludowej - mieliśmy kiedyś dużo nabożeństw i litanii, uświęcających naszą pracę i życie - święcono ziarno, pola, obejścia, byli czczeni patroni prac na roli. To pomagało przeżyć prawdę o Bogu, obecnym w naszym życiu. W pewnym momencie ta pobożność zaczęła zanikać, a my obecnie nie potrafimy przenieść jej do naszej codzienności. Współczesność w ogóle nakłania nas do rozdzielania światów - świata prywatnego od zakładu pracy, żyjemy i poruszamy się w równoległych światach wartości i systemach swoistej rytualności - jakiejś partii, korporacji, przeżywania wiary. Egzystują one obok siebie a niektóre ich elementy z tych sfer mogą być ze sobą sprzeczne. Może więc pojawić się zagubienie nieraz połączone z brakiem informacji i formacji, dobrej znajomości nauczania i dokumentów Kościoła. A także brak wiedzy działania według Ducha, która uchroniłaby wiele osób przed skutkami takich działań, które przynoszą więcej zamieszania niż korzyści.
Czy nie ujawnia się tu pokusa traktowania modlitwy o uwolnienie jak aspiryny? Szybko i bez wysiłku?
Jest to efekt niezrozumienia działalności sakramentalnej, braku świadomości, że musimy obok sakramentu, wejścia w łaskę, jaką wysłużył nam Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, dołożyć coś jeszcze. Uznanie, że sama spowiedź była niewystarczająca. Więc na zasadzie swoistego "przesłuchania" dokładamy do niej odpowiedzi na kwestionariusz z wielką ilością, nawet setką i więcej pytań i to jest swoista próba przecedzenia wszystkiego. Przecedza się komara, a przeocza się wielbłąda. Gdyż w centrum chrześcijaństwa jest zaufanie do Boga miłosiernego, Który posłał swojego Syna Jezusa Chrystusa, Który dał nam wolność, ciągle wspomaga nas swoją łaską przez sakramenty, poprzez posługę Kościoła.
Musi tu być podjęty wysiłek - formacyjny i nauczania - i te dwa wysiłki muszą się spotkać - człowiek musi mieć okazję żeby gdzieś nauczanie Kościoła wysłuchać, a z drugiej strony musi chcieć słuchać, chcieć formować się.
Ostatnio mamy do czynienia z wieloma przejawami niezdrowego zainteresowania działaniem złego ducha. Zainteresowanie demaskowaniem zła staje w centrum przesłania chrześcijańskiego, gdy tymczasem najważniejsze jest to, że Chrystus przyszedł zbawić człowieka, że Bóg kocha każdego człowieka, a gdy diabeł wchodził w drogę, to go deptał. Tego trzeba uczyć chrześcijan - że mają kochać Boga i bliźniego, a jeśli zły wchodzi mu w drogę mają go odrzucać mocą Chrystusa, ale jest to konsekwencja przyjęcia Chrystusa. I tej kolejności nie można przestawiać.
Co powiedziałby Ojciec osobie, która chce odbyć spowiedź "furtkową"?
- Poradziłbym, żeby się dobrze, solidnie przygotował do spowiedzi; że spowiedź ma działanie wyzwalające i uzdrawiające. Jeżeli zmaga się z konkretnym problemem w swoim życiu, poradziłbym mu żeby poszukał stałego spowiednika. A on pomoże mu rozeznać, czy jest to problem natury duchowej czy psychologicznej nie czekając na "przewrotkę", że być może coś się zmieni jak w kalejdoskopie. Zamiast tego otrzyma pewne itinerarium, bo chrześcijaństwo jest pewną drogą, wymagającą wysiłku pójścia za Chrystusem. Wiąże się z odejściem od zła, ale to proces a nie jednorazowa pigułka uzdrawiająca. Jeśli zaś rozpoznałbym przejawy działania demonicznego, odesłałbym penitenta do egzorcysty.
Ale nie jest łatwo świeckiemu znaleźć stałego spowiednika.
Do takiej potrzeby trzeba dojrzeć, do pragnienia stałego spotykania się z Chrystusem, do kierownictwa duchowego, czyli także do rozmowy poza konfesjonałem. Możliwości znalezienia stałego spowiednika jest coraz więcej, ale też coraz więcej osób ich szuka. To często ludzie zaangażowani w działalność społeczną czy charytatywną, którzy chcą rozeznawać, podejmować jak najlepsze wybory. Oczekują pomocy, wsparcia etycznego i teologicznego.
Spotykam coraz więcej kapłanów, którzy twierdzą, że wielu świeckich prosi ich o taką możliwość. Pojawiają się kolejne grupy zaangażowane w Kościół, których członkowie uświadamiają sobie, że potrzebują kogoś, kto będzie im towarzyszył na drodze. To dobra rękojmia rozwoju. Gdy ojciec prowincjał przeprowadza wizytację w klasztorze zawsze pyta nas, czy mamy stałych spowiedników, bo to bezcenna pomoc w rozwoju duchowym. To gwarancja bezpieczeństwa, że ktoś czuwa nade mną, mój współbrat i mój Kościół. To odnosi się również do świeckich.
Szkoła dla spowiedników, która Ojciec założył i prowadzi też odpowiada na to zapotrzebowanie.
Jest to efekt tego, że sama formacja seminaryjna w pewnych sytuacjach nie wystarcza spowiednikom. W wyniku konfrontacji z rozmaitymi tendencjami społecznymi, problemami kulturowymi czy penitentami, którzy mają szczególne wymagania, powstała potrzeba dokształcenia spowiedników. Ich penitenci stawiają ich wobec specyficznych problemów moralnych, na przykład w służbie zdrowia, bioetyki, biznesie, edukacji. W tym wypadku potrzebne są bardziej wyspecjalizowane instrumenty żeby pomóc im w różnych dylematach moralnych.
Czy dokument Komisji Teologicznej KUL wystarczy, czy na temat tych praktyk powinien wypowiedzieć się Episkopat?
Powinien chyba wypowiedzieć się biskup miejsca, w którym ta spowiedź jest szczególnie popularna. Ocena Komisji Teologicznej jest jasna, ale nie ma waloru dokumentu pasterskiego. Ten problem odzwierciedla problem naszego duszpasterstwa. Wszyscy zakładamy, że potrafimy się spowiadać, że wiemy, jak się to robi, ale wciąż potrzebna jest dobra i systematyczna katecheza poświęcona sakramentom. Jeżeli w programie duszpasterskim Kościoła w Polsce sakrament pokuty jest obecny, to bardzo dobre, trzeba więcej mówić o tym sakramencie. Poświęcać mu katechezy i rekolekcje. Nieraz jesteśmy przekonani, że potrafimy się spowiadać, ale jeśli nasza spowiedź nie zmienia się przez 20-30 lat, oznacza to, że człowiek nie rośnie. Zdarzają się penitenci posługujący się formułami, które nie zmieniły się od czasów ich I Komunii św., i którzy mówią, że nie słuchali mamusi, a mają już wnuki.
Problem spowiedzi "furtkowej" pokazuje też potrzebę, która się pojawia u wiernych - różnych form modlitwy wstawienniczej. To cenna modlitwa, ale nie w takim miejscu jak sakrament pokuty. Ona występuje w różnych tradycyjnych formach, w nowennach i nabożeństwach. To także przestrzeń dla posługi różnych wspólnot modlitewnych. Wciąż potrzebujemy tego typu form wspólnotowej modlitwy w intencji konkretnych ludzi i spraw. To sygnał dla duszpasterzy, że trzeba te modlitwy rozwijać i wzbogacać to, co dobre.
Skomentuj artykuł