Różaniec, który ocalił życie mojej córki [ŚWIADECTWO]

Różaniec, który ocalił życie mojej córki [ŚWIADECTWO]
(fot. depositphotos.com)
Irena

Około godziny drugiej w nocy nastąpił najsilniejszy i już czwarty z kolei atak. Pod wpływem silnych boleści córka zaczęła się bardzo rzucać, jej oczy odwróciły się bielmem na wierzch. Wtedy przypomniałam sobie, że mam różaniec poświęcony przez o. Maksymiliana Kolbego.

W maju albo w czerwcu 1956 roku w sklepie w Zawadach kupiłam ciastka i w domu dałam je do zjedzenia córce Wiesi. Po tych ciastkach, mniej więcej po godzinie, podałam jej zimnego rosołu. Po upływie godziny (była to już pora wieczorna) dziecko zaczęło wymiotować i dostało rozwolnienia, zrobiło się bardzo sine i zaczęło się niespokojnie rzucać. Oczy Wiesi stanęły w słup, uporczywie patrzyła w sufit. Na moje wołanie: "Wiesiu, dziecko moje drogie", zwracała na mnie tylko swój wzrok, ale nie była w stanie wymówić jakiegokolwiek słowa. Około godziny drugiej w nocy nastąpił najsilniejszy i już czwarty z kolei atak. Pod wpływem silnych boleści Wiesia zaczęła się bardzo rzucać, jej oczy odwróciły się bielmem na wierzch. Mąż, widząc, jak dziecko wije się z boleści, wziął je na ręce, ale to nie przyniosło żadnej zmiany czy ulgi. Nie wiedząc, w jaki sposób przyjść córce z pomocą, postanowiliśmy z nastaniem dnia zawieźć ją do lekarza.

Już w czasie zakładania konia do wozu, szukając ostatniej deski ratunku, postanowiłam błagać o pomoc z nieba. Od 1938 roku mam różaniec poświęcony przez o. Maksymiliana Kolbego. Różaniec ten w wielu wypadkach był narzędziem uzyskania łask Bożych. I teraz wzięłam ten różaniec i zawiesiłam na szyi Wiesi z przekonaniem, że o. Maksymilian, do którego mam tak duże zaufanie, uprosi mi pomoc u Matki Najświętszej. Nie pamiętam, czy ustami wzywałam jego imienia, ale był to ostatni i ufny wysiłek, wołanie matki o zdrowie dla ukochanego dziecka.

DEON.PL POLECA

W nadziei swej nie zostałam zawiedziona. Z chwilą zawieszenia różańca na szyi, dziecko zaraz poczęło wracać do normalnego stanu. Przestało się rzucać, stało się spokojne, oczy przybrały normalny wygląd. Mąż wziął Wiesię z moich rąk, położył na łóżku i patrząc tak przez chwilę na nią, nie wiedzieliśmy, co właściwie robić. Przed chwilą dziecko było wprost konające, teraz wszystko naraz minęło. Dopiero po paru minutach na słowa Wiesi: "Mamo, daj chleba!", przypomnieliśmy sobie o zamiarze wyjazdu do lekarza. Wiesia o własnych siłach podniosła się z łóżka, bez jakichkolwiek objawów boleści pomagała się ubrać. W drodze do lekarza zachowywała się spokojnie, rozmawiała normalnie, chociaż była jakby trochę zmęczona. Na moje parokrotne zapytanie, jak się czuje, odpowiadała: "Dobrze mi jest".

Po przybyciu do lekarza w Chodakowie zachowywała się spokojnie. Lekarz dokładnie ją zbadał, wypytał o wszystko i w końcu powiedział: "To jakieś szczęście nadzwyczajne, że to jakoś tak przeszło...". Powiedziałam więc lekarzowi, że po przyłożeniu różańca poświęconego przez o. Maksymiliana dziecko ozdrowiało. Lekarz odpowiedział: "To macie szczęście od Boga, bo dziecko miało skręt kiszek". Polecił następnie, ażeby przez pewien czas nie dawać żadnego ciężkiego pokarmu, ale tylko herbatę rumiankową. Poza tym żadnych leków nie przepisał. Po powrocie do domu aż do dnia dzisiejszego Wiesia nie przechodziła żadnych objawów powtórzenia się tej choroby ani jakiegokolwiek niedomagania. Tak nagły powrót Wiesi do zdrowia przypisuję łasce Bożej otrzymanej za przyczyną o. Kolbego. Do ufności w pomoc tego Sługi Bożego skłania mnie myśl, że on, który życie swe oddał za bliźniego, może pomóc mojemu dziecku. Ufność moja była tym większa, że przecież byłam w posiadaniu różańca, który poświęcił i trzymał w swych rękach ten świątobliwy człowiek. Kiedykolwiek modlę się na tym różańcu, zawsze przychodzi mi myśl połączona z wewnętrznym przekonaniem, że prosząc o. Maksymiliana o łaskę, zawsze będę wysłuchana.

Tekst pochodzi z książki "Cuda świętego Maksymiliana Marii Kolbego - część 2"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
oprac. Katarzyna Pytlarz

Ojciec Maksymilian strzeże nas z nieba

Cały chciał być dla Boga i cały dla ludzi, a wszystko czynił przez Niepokalaną. Dlaczego? Bo Ona niczego nie zatrzymywała dla siebie, ale wszystkim się dzieliła – najpierw z...

Skomentuj artykuł

Różaniec, który ocalił życie mojej córki [ŚWIADECTWO]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.