Noty o rodzinnej klęsce, noty o przebaczeniu
Napisał do mnie niedawno kolega z czasów dawnych, nie spotkaliśmy się chyba od 15 lat. Nic o nim nie wiedziałem a teraz opowiedział mi wiele: żona, lata wzajemnych swarów i pretensji, kilkoro dzieci, rozwód. Miejscami gniew, miejscami cierpienie; chwilami żal, chwilami pragnienie zemsty. Cienie miłych wspomnień i nienawiść. W końcu bezwzględna walka o spotykanie się z dziećmi.
Choć wiele w życiu godzin spędziłem nad myśleniem o przebaczeniu, nie umiem mojemu koledze dać odpowiedzi na jego złość i ból, tak bardzo rzeczywiste. W głowie pojawia się za to dręcząca myśl o nieuchronności tego, co się nam przytrafia.
Przypomniał mi się cytowany przez Czesława Miłosza w „Wypisach z ksiąg użytecznych” okrutny wiersz Amerykanki Sharon Olds:
POWRACAM DO MAJA 1937 ROKU
Widzę ich, jak stoją w bramach swoich college’ów.
Widzę mego ojca, właśnie wychodzi,
nad nim łuk piaskowca koloru ochry,
czerwone kafle błyszczą niby krwawe
talerze za jego głową, i widzę
moją matkę z kilkoma książkami pod pachą,
stoi przy kolumnie z drobnych cegiełek, za nią
kute żelazo jeszcze otwartej furty, ostrza
są czarnymi mieczami w powietrzu maja.
Kończą studia, mają się pobrać,
są dziecinni, głupi, tyle wiedzą, że są niewinni
i że nigdy nie będą krzywdzić nikogo.
Chcę podejść do nich i powiedzieć: stop,
nie róbcie tego – to nie jest mężczyzna dla ciebie,
to nie jest kobieta dla ciebie, będziecie
robić rzeczy, o których wam się nie śniło,
wyrządzicie swoim dzieciom wiele zła,
będziecie tak cierpieć, jak wam nigdy nie przyszło do głowy,
będziecie chcieli umrzeć. Chcę podejść do nich
w tym słońcu późnego maja i rzucić im to:
w jej głodną, śliczną i pustą twarz
zwróconą ku mnie, w jej żałosne, piękne i nietknięte ciało,
w jego arogancką, przystojną i ślepą twarz
zwróconą ku mnie, w jego żałosne, piękne i nietknięte ciało,
ale nie robię tego. Chwytam ich jak papierowe lalki mężczyzny i kobiety,
i tłukę nimi jedna o drugą,
jakbym z bioder ich, niby z krzemienia,
chciała wykrzesać iskrę, i mówię:
Róbcie, co macie robić, a ja wam o tym opowiem.
Pełno dziś w psychoterapeutycznych gabinetach opowieści o „nieszczęśliwym dzieciństwie”. A mnie nachodzi wciąż mantra: przebaczenie jest niemożliwe, przebaczenie jest możliwe.
Mojr pewnie ubłagać się nie da, ale czy zawsze są konsekwentne?
Skomentuj artykuł