Ukryty Bóg, który szuka ludzi

Ukryty Bóg, który szuka ludzi
(fot. sxc.hu)
Joseph Loconte

Większość z nas oczywiście uważa, że tajemnica życia ludzkiego nie została zadowalająco wyjaśniona. Jeśli wprost się z nią zmierzyć, obecność nieznajomego na drodze do Emaus może być trudna do zniesienia. Trudno jednak również nie brać pod uwagę możliwości, że Bóg działa w ukryciu, że nadprzyrodzoność niepostrzeżenie wchodzi w świat natury.

Począwszy przynajmniej od lat 20. XX wieku, scenarzyści i filmowcy z Hollywood zaczęli dostrzegać, jak bardzo nieodpartym motywem jest wątek obecności Boga. Mary Lea Bandy, kurator działu filmów Muzeum Sztuki Współczesnej, i Antonio Monda, profesor filmoznawstwa z nowojorskiego uniwersytetu, postawili sobie pytanie, czy sednem wszystkich opowieści nie jest kwestia obecności lub nieobecności Boga.

Wskazali przy tym na szereg filmów o tematyce duchowej, autorstwa twórców tej rangi, co Alfred Hitchcock czy Roberto Rossellini. Jak piszą, "Historia filmu zaświadcza, że ukryty Bóg może przybrać postać osła dźwigającego na grzbiecie ciężar całej ludzkiej nędzy lub pojazdu kosmicznego, który po wielu bliskich spotkaniach wreszcie ukazuje się nam, zmieniając nasze życie".

Bandy i Monda zorganizowali pokaz filmów zatytułowany Bóg ukryty: film i wiara, który w ciągu trzech miesięcy ściągnął do Muzeum Sztuki Współczesnej tysiące widzów.

Jednym z filmów zaprezentowanych na tym pokazie była Uczta Babette (1987), film oparty na noweli Isak Dinesen [Ka-ren Blixen]. Opowiada on historię Babette Hersant, przerażonej kobiety, która w roku 1871 uciekła przed piekłem Komuny Paryskiej, chroniąc się na zapadłej wsi w północnej Danii. Tam Babette spotyka ludzi, których serca zatwardziła hipokryzja, egoizm i religijność pozbawiona miłości. Przygarniają ją dwie ponure siostry, Martine i Filippa, córki pastora, założyciela wspólnoty religijnej o surowej regule.

By uczcić stulecie urodzin pastora, Babette - której powierzono organizację uroczystości - ofiaruje się przygotować wykwintne przyjęcie w stylu francuskim. Wydając wszystkie pieniądze, jakie wygrała na loterii, zamawia ogromną ilość przywiezionych do wsi przysmaków i przyborów - lody, zastawę stołową, szkło, obrusy, sery i mięsa, skrzynie wina i ogromnego żółwia, z którego ugotuje zupę.

Scena posiłku przywodzi na myśl wspaniałą ucztę weselną, często pojawiający się w Biblii obraz, symbolizujący wspólnotę Boga ze swoim ludem, który po długiej wędrówce wreszcie bezpiecznie wraca do domu. Bogactwo i radość posiłku przemienia biesiadników z ponurych, małostkowych indywidualistów w ludzi, którzy zakosztowali miłosierdzia Bożego. "Nadchodzi czas, gdy otworzą się nam oczy i zobaczymy, i uświadomimy sobie, że łaska jest nieskończona - mówi generał Lówenhielm - łaska, moi przyjaciele, wymaga od nas jedynie tego, byśmy ufnie jej oczekiwali i przyjęli ją z wdzięcznością (...); łaska przytula nas do piersi i ogłasza powszechną amnestię". Bóg ukryty objawia się, choćby tylko po części, poprzez posiłek przygotowany z miłością i poświęceniem.

Myśliciele katoliccy podejmowali ten temat - wątek tajemniczej obecności lub nieobecności Boga - na długo przedtem, zanim odkryli go hollywoodzcy filmowcy. Średniowieczni mistycy nazywali Boga "chmurą niewiedzy", uznając Go za byt całkowicie tajemniczy, do którego nie sposób w pełni się zbliżyć. Reformator protestancki Marcin Luter, w latach 20. XVI wieku także mówił o "ukrytym Bogu" Biblii, Bogu tak straszliwym, że nie może wprost objawić się ludziom, nie przytłaczając ich swym majestatem. Dlatego, pisał Luter, Bóg częściowo się skrywa, nawet przed tymi, którzy Go szukają.

W wypowiedziach tych jest wiele pokory; ich autorzy uznają, że nasze możliwości pojmowania Boga i tego, w jaki sposób działa On w naszym świecie, są ograniczone. "Zalecam położyć kres spekulacjom - pisał Luter - i chcę, by po mojej śmierci trzymano się tej zasady".

Musimy tu ze smutkiem przyznać, że Kościół chrześcijański wydał wielu pasterzy i teologów, którzy zlekceważyli zasadę Lutra. Zapewniają nas oni z żelazną logiką i kaznodziejskim zapałem, że doskonale wiedzą, dlaczego wielu ludzi czuje się oddalonych od Boga. Twierdzą, że tak naprawdę Bóg ich odrzucił. Skrywa się przed nimi, by nie mogli Go znaleźć. Bóg objawia się garstce wybrańców, resztę rodzaju ludzkiego skazując na wieczny mrok i niezaspokojenie najgłębszych pragnień.

Jakkolwiek ludźmi tymi powodować mogą dobre intencje, coś złego stało się z ich postawą i obrazem biblijnego Boga. Pomylili oni własne uprzedzenia i spekulacje z naukami Jezusa. Powiedzmy wprost: przekonanie, że Bóg skrywa się, by ludzie nigdy Go nie znaleźli, że porzucenie dusz ludzkich i pozostawienie ich w zupełnej rozpaczy i samotności sprawia Mu przyjemność, zdaje się pochodzić z głębi otchłani piekielnych.

Wiara Jezusa objawia nam zupełnie inny obraz Boga.

Co zafascynowało w Jezusie dwóch uczniów idących do Emaus? Nie była to obietnica oddzielenia grzeszników od sprawiedliwych. Nie były to groźby ukarania wszystkich, którzy nie przyjmują Jego słów, ogniem piekielnym. Zafrapowało ich coś innego, co przypominało śmiałą piosenkę z dzieciństwa, na wpół zapomnianą, a jednak wciąż napełniającą serce odwagą. "Jestem Żydem - wyznał Einstein - lecz fascynuje mnie świetlana postać Nazareńczyka".

Co przyciągnęło tych ludzi do Jezusa? Wiara żydowska, Pismo Święte, które kształtowało umysł Nazareńczyka, mówi o determinacji Boga, który szuka ludzi zbłąkanych, objawia im się i sprowadza ich na bezpieczną drogę. W Torze znajdujemy szokująco surowe ostrzeżenia skierowane pod adresem nieprzyjaciół Boga - tych, którzy są zbyt dumni, by uznać, że Go potrzebują, czeka straszliwy sąd. Stary Testament zawiera jednak także najczulsze obrazy Boga w całej Biblii: Oto ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. Jak pasterz dokonuje przeglądu swojej trzody, wtedy gdy znajduje się wśród rozproszonych owiec, tak ja dokonam przeglądu moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne (...). Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię (...).

Jezus, będąc Żydem, chcąc wyjaśnić, jak Bóg postępuje z tymi, którzy się zagubili - i którzy czują się przez Niego opuszczeni - sięgał do takich właśnie obrazów z Biblii hebrajskiej. "Ja jestem dobrym pasterzem - mówił. - Dobry pasterz oddaje życie swoje za owce". Podkreślał, że pasterz szuka tych, którzy zgubili drogę. "Rewolucja, którą obiecuje Nowy Testament, polega na tym, że Bóg interweniuje, ratując zagubione owce - pisze oksfordzki teolog David Wenham. - Jezus twierdzi, że wprowadza ją w życie".

Do Jezusa podeszli kiedyś przywódcy religijni, zarzucając Mu, że ludzie, których uczynił swymi przyjaciółmi, są odrażającymi "grzesznikami", których Bóg nigdy by nie przyjął. Jezus miał jednak złe wieści dla religijnych elit: ich przedstawiciele nie pojmowali Bożego miłosierdzia.

Chcąc wstrząsnąć ich wyobrażeniami, Nauczyciel opowiedział im trzy kolejne historie. Pierwsza mówiła o pasterzu, który zgubiwszy jedną ze swych owiec, pozostawił resztę i pospieszył, by ją odnaleźć. Druga opowiadała o kobiecie, która zgubiła cenną drachmę. Szukając jej, wywróciła cały dom. Trzecia mówiła o ojcu, którego syn zagubił się, żyjąc beztrosko, stając się synem marnotrawnym, któremu mimo to, gdy powrócił, ojciec wyprawił wspaniałą ucztę. Każda z tych opowieści kończyła się tak samo: wybuchem radości z tego, co udało się odnaleźć i ocalić. "Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca".

Ten motyw ratowania zagubionych przemawia do nas jeszcze dziś.

W filmie Uprowadzona z roku 2008 Liam Nelson gra Bryana Millsa, emerytowanego oficera CIA, którego córka, Kim, zostaje porwana w Paryżu, gdzie przebywała na wakacjach. Mówi on porywaczom, że użyje wszystkich umiejętności i wszelkiej wiedzy, wszystkich dostępnych mu środków, by ją odnaleźć i sprowadzić do domu. Ostrzega, że będzie ich ścigać i zabije ich, jeśli cokolwiek się jej stanie.

Mills dotrzymuje słowa. Staje się niestrudzonym tropicielem, jest ojcem, który myśli wyłącznie o tym, by odzyskać córkę. Uporawszy się z zastępem rzezimieszków i zwyrodnialców, sam nieomal ginąc od ran, prawie nieżywy z wyczerpania, odnajduje wreszcie na pokładzie jachtu córkę, którą sprzedano jako prostytutkę arabskiemu szejkowi. "Tato, przyszedłeś po mnie", mówi, rzucając mu się w ramiona. Oniemiały z radości i ulgi, Mills mówi tylko: "Mówiłem ci, że przyjdę".

O wiele starszy film Poszukiwacze (1956), western z Johnem Fordem, opowiada o człowieku, który niestrudzenie szuka dziewczyny porwanej przez Indian. John Wayne gra w nim Ethana Edwardsa, byłego żołnierza wojsk Konfederacji, który wraca do domu, by rozpocząć życie na nowo. Gdy jednak jego bratanica Debbie (Natalie Wood) zostaje uprowadzona przez Komanczów, natychmiast wyrusza jej na ratunek. Akcja filmu dzieje się w Teksasie w latach 60. XIX wieku; Ethan, szukając dziewczyny, przedziera się przez jałowe, wysuszone tereny, pokonuje setki mil, błąkając się w desperacji przez całe lata. W trakcie poszukiwań giną jego towarzysze; on sam niemal nie stracił życia.

Krytyk filmowy Edward Buscombe nazwał Poszukiwaczy "jednym z największych arcydzieł kina amerykańskiego". "New York Magazine" wymienia go wśród najsłynniejszych filmów w historii Ameryki. Czym można wytłumaczyć jego ogromną popularność?

Ethan to człowiek owładnięty nienawiścią do Indian. Gdy odkrywa, że ranczo jego brata zostało doszczętnie spalone -a rodzina ograbiona i zamordowana przez Komanczów - trawi go nie tylko żałoba, lecz także mroczne uczucia, które nigdy go nie opuszczają. Wie, że Debbie, jeśli żyje, przyjęła zwyczaje Indian. Myśl ta napełnia go gniewem i nienawiścią. Powtarza: "Życie wśród Komanczów nie jest życiem".

A jednak Ethan kontynuuje poszukiwania, nie cofając się przed niczym i przed nikim. "W końcu ją znajdziemy, obiecuję - mówi swemu bratankowi - to pewne jak amen w pacierzu". Jest to epicka opowieść; do końca filmu nie wiemy, czy Ethen, gdy znajdzie wreszcie dziewczynę, odbije ją z rąk Indian, czy też strzeli jej w głowę.

Gdy Ethan w końcu odnajduje bratanicę żyjącą z Indianami w obozie wydaje się, że miotają nim siły, których nie jest w stanie opanować. Przerażona tym, co jej wuj może zrobić, Debbie próbuje uciec. Wuj dopada ją, chwyta jej małe, drobne ciało w swe ogromne ręce i podnosi ją do nieba. Czy w jego sercu jest jeszcze miejsce na miłość, czy kieruje nim już tylko nienawiść? Ten straszny moment zapiera dech w piersi. Nagle Ethan opuszcza dziewczynę, bierze ją na ręce i mówi: "Debbie, chodźmy do domu".

Joseph Loconte - Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia

Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę... i wskaże kolejny krok.

Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary."Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków. Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukryty Bóg, który szuka ludzi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.