Miłość to prezent i śmierć

Miłość to prezent i śmierć
(fot. depositphotos.com)

Nowe przykazanie miłości jest darem. Na czym polega jego nowość? I co to znaczy, że mamy kochać innych (nie siebie samych) tak jak Jezus?

"Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie" ( J 13, 34).

"Uznanie pierwszeństwa Bożej miłości nad naszą nazywa się wiarą. A wiara oznacza gotowość do przyjęcia miłości Boga jako dar" (Hans Urs von Balthasar).

DEON.PL POLECA

Jakie nastawienie trzeba w sobie mieć, aby zobaczyć w przykazaniu dar? To zadziwiające, że w dzisiejszej Ewangelii Jezus nie nakazuje, lecz daje przykazanie apostołom jak prezent. Nie formułuje go negatywnie, mówiąc "Nie czyńcie zła", lecz pozytywnie: "Czyńcie sobie nawzajem dobro". Co za różnica, moglibyśmy powiedzieć. I tak trzeba je zachować, a nikomu nie przychodzi to z łatwością. Tylko w jednym wypadku można we wszystkich przykazaniach widzieć dar i drogę, a nie obciążenie i bolesne ograniczenia, mianowicie, gdy najpierw rozpoznamy w swoim życiu obecność Syna i Ducha, którzy też zostali nam podarowani przez Ojca jako dary.

W rozmowie z Nikodemem Jezus objawia, że Ojciec "Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy miał życie wieczne" (J 3, 16), a po Zmartwychwstaniu zapowiada uczniom, że ten sam Ojciec "innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze" (J 14, 16). Dobra Nowina polega na tym, że jako chrześcijanie otrzymaliśmy już i Syna, i Ducha. Pierwszy ciągle się udziela na różne sposoby, zwłaszcza we wszystkich sakramentach, co umożliwia moc Ducha. Drugi jest "obecnością Boga w nas, w naszym wnętrzu" (J. Ratzinger), przemienia nas powoli od środka, daje natchnienia, ale też wiąże nas niewidzialną pępowiną z Ojcem, której nic nie może przeciąć. Czy na co dzień mamy w zwyczaju postrzegać Boga jako dar, czyli kogoś, kto wkładany jest w nasze ręce, który jest bliskością, objęciem naszej ludzkiej biedy, wzmocnieniem naszej niezdolności do bezinteresownej miłości? Jeśli stracimy z oczu fakt, że Syn i Duch nie tylko dają nam coś, lecz samych siebie, wtedy przykazania będą co najwyżej trudnym i niechcianym wymaganiem moralnym, a nie drogą do budowania coraz dojrzalszych i głębokich relacji. Syn, Duch i przykazanie miłości to trzy dary, które mają doprowadzić nas do Ojca.

Kiedy Jezus mówi o przykazaniu miłości między uczniami, siebie samego czyni jej miarą. Nowe przykazanie jest owocem zmartwychwstania, ale również odsłonięciem kolejnego stopnia miłości. Na czym polega jego nowość? I co to znaczy, że mamy kochać innych (nie siebie samych) jak Jezus? Wiemy, że Prawo nakazywało kochać drugiego jak siebie samego. Każdy człowiek chce zachować swe życie, zdrowie, dobrą opinię, majątek. Pragnie być potraktowany zgodnie z zasadami sprawiedliwości, uznany za osobę. Nic w tym złego. To pierwszy stopień miłości. Ale Jezusowi chodzi o taką miłość, która żąda postawienia dobra drugiego nad swoje zdrowie, pieniądze, pochwały itd. Nie rodzimy się z taką miłością.

Św. Cyryl Aleksandryjski odpowiadając w jednej ze swoich katechez na postawione wyżej pytania, uważa, że nowość miłości Jezusa wyraziła się w tym, że "On ukochał nas bardziej niż siebie samego". Nie tylko że zrezygnował z okazywania swego bóstwa, ale także stał się niewolnikiem, a ostatecznie dobrowolnie przyjął na siebie los przestępcy. Nie dlatego, że bycie przestępcą to szczyt ludzkich pragnień. Zrobił to ze względu na nas. Prawo Starego Testamentu nie zobowiązywało Izraelity do oddawania życia za drugich. Św. Cyryl twierdzi, że dla pierwszych uczniów Chrystusa “zbawienie innych znaczyło więcej niż ich własne życie i byli gotowi uczynić wszystkich lub cierpieć cokolwiek, by ocalić innych od potępienia". Takiego wymagania nie sposób wypełnić jedynie w oparciu o naturalne ludzkie siły, ponieważ te dążą w sposób instynktowny do zachowania samego siebie i wszystkich posiadanych dóbr. Tymczasem Jezus jeszcze przed podjęciem męki znosił niedoskonałości uczniów i swoich rodaków, ich niepojętność, nieporadność, ale nie przestawał dawać, uczyć, cierpliwie tłumaczyć. Nie otrzymał takiego odwzajemnienia jakiego zapewne po ludzku oczekiwał. Nie wystarczy więc tylko nie krzywdzić, nie czynić drugiemu nic złego. To jeszcze nie jest miłość na miarę Chrystusa.

Należy podkreślić, że Jezusowi chodzi o "miłość wzajemną", czyli tę, która reguluje życie we wspólnocie i umożliwia jej istnienie oraz jedność. Ta miłość nie jest uczuciem ani przejściowym podniosłym poruszeniem. Wiemy jednak, że miłość jednych do drugich we wspólnocie począwszy od małżeństwa, rodziny, zakonu aż po parafię, społeczeństwo. państwo nie jest równa. Nie każdy daje tyle samo. Nawet gdyby wszyscy szczerze próbowali kochać jak Chrystus, pojawią się różnice i "niesprawiedliwość" w dawaniu i braniu. W każdym z nas tkwi egoizm. Każdy ma swój rytm w dojrzewaniu, przyjmowaniu Bożej i ludzkiej miłości, a potem w jej odwzajemnianiu. Dlatego jeden kocha bardziej, drugi mniej. Miłość to znoszenie tych nierówności. Nie może ona pochodzić z naszego myślenia, lecz z boskiego źródła.

Choć przykazanie miłości wyrażone jest pozytywnie: "miłujcie się wzajemnie", to jednak równocześnie w jego spełnienie wpisany jest pewien rodzaj śmierci. Chrystus mówi o tym w obrazie ziarna, które musi obumrzeć w ziemi, (choć nie znika całkowicie), aby wydać plon (Por. J 12, 24). Jest w tym porównaniu jeszcze jedna ciekawa rzecz. Jeśli ziarno "nie obumrze, zostanie tylko samo, a jeśli obumrze przynosi plon obfity" - powiada Jezus. Egoizm niepoddany leczeniu skazuje człowieka na radykalną samotność tak dalece, że może go spotkać wieczne oddzielenie od Boga. Przezwyciężanie egoizmu powoduje, że człowiek nie jest sam - wokół niego tworzy się wspólnota. 

Niedawno zmarły Jean Vanier w swojej książce "Wspólnota miejscem wzrostu i przebaczenia" zauważa, że "wspólnota tylko wtedy jest wspólnotą, kiedy większość jej członków przechodzi od postawy "wspólnota dla mnie" do "ja dla wspólnoty" (…) Jest to przejście od egoizmu do wspólnoty, od śmierci do zmartwychwstania; jest to pascha, przejście Pańskie, ale również przejście z ziemi niewoli do ziemi obiecanej, do krainy wewnętrznej wolności". Oczywiście, wspólnota jest też niewątpliwie dla jej poszczególnych członków, ale szybko umrze, jeśli nie będziemy próbowali wychodzić poza postawę biorcy i beneficjenta, z minimalnym bądź żadnym wkładem z naszej strony.

Ta zmiana myślenia, oczekiwań i postawy wobec wspólnoty jest raczej powolną drogą serca (nie tylko uczuć i myślenia), na której "niezbędne są czas i liczne oczyszczenia, ciągłe umieranie, po to, by zmartwychwstać na nowo" - jak twierdzi Vanier. Miłość musi zaboleć. Ale z tego obumarcia rodzi się radość. Nie doświadczy się jej, dopóki nie wypuścimy z ręki czegoś, na czym nam bardzo zależy, dbając o dobro innych. Poza tym, najtrudniej chyba przyjąć - i to jest kolejna odsłona śmierci jako warunku miłości - że nasz wysiłek i poświęcenie często nie będzie zauważone i docenione. A nawet poczujemy się wykorzystani, czasem uznani za naiwnych, że tyle dajemy, a inni są jednak sprytniejsi. Innymi słowy miarą naszej miłości nie może być tylko to, co robią lub nie robią we wspólnocie inni.

Miłość chrześcijańska zakłada więc uśmiercenie własnych oczekiwań, ale nie w sposób absolutny. Nie może to polegać na ich pomniejszaniu, dyskredytowaniu czy demonizowaniu, lecz na zgodzie, że czasowo lub trwale nie będą one zaspokojone na tym świecie ze względu na dobro relacji. Jest to niezwykle trudne, niemal niemożliwe, jeśli człowiek nie poczuje się kochany w sposób absolutny przez samego Boga. 

Dlatego jeśli podejdziemy do nowego przykazania moralistycznie, to znaczy licząc tylko na własne siły i lekceważąc czas wzrostu, zadanie miłości według miary Chrystusa będzie niewykonalne. Zbyt silne są nasze naturalne odruchy. Prawdopodobnie z tego powodu wielu wierzących obniża sobie moralną poprzeczkę, bo być może za dużo słyszą o wymaganiu, a za mało tym, że noszą w sobie dar i wsparcie, którym jest i Syn, i Duch Święty.

Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dariusz Piórkowski SJ

Odkryj w swoim życiu pokój 

Bóg chce wydobyć z nas to, co najlepsze, ale nie zaciśniętą pięścią czy przystawiając rewolwer do naszej skroni. Stawia nam wymagania, ale nie po to, byśmy ich spełnianiem wyszarpywali...

Skomentuj artykuł

Miłość to prezent i śmierć
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.