Miłość podnosi nam poprzeczkę. To o nią chodzi w tych wszystkich nakazach i zakazach

fot. Kelly Sikkema / Unsplash

O, jak bardzo czujemy się nieraz zadowoleni, widząc Jezusa rozprawiającego się z powierzchowną pobożnością niektórych Żydów upatrujących w zewnętrznym wypełnianiu przykazań drogi do doskonałości i gwarancji osiągnięcia zbawienia, zapominając o tym, że liczy się również miłość do drugiego człowieka, tak często przez nich pomijana! Dzisiaj Jezus chce nas z tego naszego samozadowolenia wyrwać: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5,20).

Przyzwyczailiśmy się trochę do takiego "cukierkowego" Pana Jezusa, daliśmy sobie wmówić, że taki On właśnie jest - nic tylko wszystkich przytula i pociesza, uzdrawia i podnosi na duchu, głaszcze i mówi, że nic się nie stało, wspiera w smutkach i daje nadzieję na życie w Królestwie niebieskim… Jednym słowem: jest pełen miłości i miłosierdzia względem każdego napotkanego człowieka. I to jest absolutna prawda! Nie twierdzę inaczej! Broń mnie, Panie Boże! Jednak warto podkreślić, że miłosierdzie nie oznacza dla Jezusa braku wymagań.

Miłosierdzie to miłość mądra. Z jednej strony oczyszcza nas z grzechów, ściągając z nas ich ciężar, a z drugiej strony - wskazuje drogę i na tej drodze wspomaga. Ta mądrość miłości pozostaje jednak ciągle tajemnicą, może więc dlatego rodzi w nas opór, bo choć czujemy wobec niej respekt, to jednak odbieramy ją jako zagrożenie naszej wolności: "(…) głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały" (1 Kor 2,7-8).

Czy jednak rzeczywiście powinniśmy obawiać się o naszą wolność? Zerknijmy, co napisane jest w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Mądrości Syracha: "Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania (…)"; „(…) po co zechcesz, wyciągniesz rękę"; "(…) co ci się spodoba, to będzie ci dane" (Syr 15,15.16.17). Człowiek ma wolność wyboru, ale Bóg wzywa go do zaufania Jego mądrości - żeby nie wyciągnął ręki po ogień, bo się oparzy, czy też żeby nie wybrał śmierci, tracąc w ten sposób dar życia.

DEON.PL POLECA

Jezus stawia swoim uczniom naprawdę bardzo konkretne wymagania! Można i trzeba powiedzieć, że podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej niż postawili ją sobie niektórzy wspominani w Ewangeliach wyznawcy judaizmu! Omawiając kolejne przykazania Dekalogu, Mistrz z Nazaretu wskazuje, że można, owszem, zatrzymać się na tym, co one literalnie mówią. "Nie zabijaj!" - no to nie odbieram nikomu życia. "Nie kradnij!" - a zatem nie biorę samowolnie tego, co nie należy do mnie. "Nie cudzołóż!" - pilnuję się więc, by kłaść się zawsze do odpowiedniego łóżka.

Niestety, robiąc rachunek sumienia, często zatrzymujemy się tylko na tym poziomie. "Proszę księdza, przecież nikogo nie zabiłem, nie ukradłem niczego, nie zdradzałem żony, więc chyba nie popełniłem żadnego grzechu… Może tyle tylko, że mięso w piątek zjadłem i nie odmówiłem wieczorem paciorka, bo już chciało mi się spać…". Czy naprawdę uważamy, że o to tylko chodzi w przestrzeganiu przykazań? Czy chcemy zatrzymać się na ich powierzchni, twierdząc, że przecież wszystko jest w porządku, bo nie mamy sobie do zarzucenia żadnych przestępstw?

Zwróćmy uwagę na słowa Jezusa: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5,20). Zbawiciel nie stwierdza, że pobożni wyznawcy judaizmu, którzy trzymają się przykazań co do litery, nie są sprawiedliwi. Ale swoim uczniom mówi: "Bądźcie bardziej sprawiedliwi od nich!". Ważna jest nie tylko wierność przepisom, ale też życie według ich ducha. Przykazania nie mają być dla nas granicą, której nie można przekroczyć, ale mają stać się początkiem, punktem wyjścia do wielkich i dobrych rzeczy. Nie patrzmy na przykazania, jak na ograniczenia! One mają otworzyć nas na nowe możliwości, które mogą zostać zrealizowane tylko w miłości. Przykazania mają rozpalić w nas wyobraźnię miłości!

Jezus chce wyczulić nasze serca, dlatego rozszerza rozumienie Dekalogu: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom: 'Nie zabijaj'; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi" (Mt 5,21-22). Zabójstwo to nie tylko fizyczne odebranie komuś życia. Można zabić kogoś w swoim sercu, gdy zabraknie w nim miłosierdzia. Ileż to razy staliśmy się w ten sposób mordercami, chowając do kogoś przez całe lata urazę, traktując jak powietrze, choć dzielimy ze sobą codzienność, zrywając kontakt, mimo że prosił nas o przebaczenie… A ileż to razy okazaliśmy się być cudzołożnikami! Bo przecież "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5,28).

Jezus nie chce nas dobić. Nie ma na celu wmawiania nam na siłę grzechów, których nie popełniliśmy. Nie jest skrupulantem, który doszukuje się przewinień tam, gdzie ich nie ma. Owszem, możemy widzieć w przykazaniach jedynie prawo, które jest po to, żeby dać nam w kość, bo nas ogranicza i nie pozwala "poszaleć". Jednak dopiero gdy odłączymy przykazania od tego prawnego wymiaru, a zaczniemy je rozumieć jako wyraz miłości Stwórcy do stworzenia, Ojca do dzieci, to wtedy możliwe stanie się rozwinięcie skrzydeł i dostrzeżenie, że Bóg, dając ludziom Dekalog, pokazał, do czego może być zdolny ten, kto prawdziwie kocha: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9). Nie ograniczajmy się więc do tego, co trzeba, ale pytajmy też o to, co jeszcze można zrobić, żeby miłość między nami a innymi wzrastała.

Przypomnijmy sobie słowa, które wypowiadamy w akcie pokuty na początku Eucharystii: "Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". Ze wskazaniem grzesznych uczynków mamy najmniejszy problem. Zauważamy też grzechy mowy i myśli. Czy widzimy jednak nasze zaniedbania? Czy dostrzegamy zaprzepaszczone szanse na to, żeby okazać komuś miłość i miłosierdzie? Do tego właśnie potrzebna jest wyobraźnia będąca owocem łaski płynącej z Bożej mądrości.

Jezus chce nam dzisiaj uświadomić, że dopiero miłość pozwala nam właściwie spojrzeć na Boże przykazania. To miłość jest ich wypełnieniem. To miłość podnosi nam poprzeczkę. To o nią chodzi w tych wszystkich nakazach i zakazach. Gdyby bowiem chodziło jedynie o trzymanie się litery, jaki miałoby to sens? Przykazania są dla nas po prostu przypomnieniem o tym, że mamy kochać i że jesteśmy do tego zdolni bardziej niż może czasem się nam to wydaje.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłość podnosi nam poprzeczkę. To o nią chodzi w tych wszystkich nakazach i zakazach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.