Tomasz Grabowski OP: Na krzyżu umiera konkretny mężczyzna w wieku około 30 lat. Jest tam zamiast mnie

- W Triduum Paschalnym ostatecznie chodzi o to, byśmy stanęli pod krzyżem Chrystusa i uświadomili sobie, że On - konkretny Człowiek - umiera ze względu na nas (...). Oto stoję pod krzyżem, na którym umiera konkretny mężczyzna w wieku około 30 lat. I jest tam zamiast mnie, abym ja mógł zostać zbawiony - wyjaśnia Tomasz Grabowski OP, ceniony rekolekcjonista i duszpasterz, doktor nauk teologicznych.
Piotr Kosiarski: Mam wrażenie, że świadomość Polaków dotycząca Triduum Paschalnego - najważniejszego okresu w całym roku liturgicznym, dotyczącego męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa - jest niewielka.
Tomasz Grabowski OP: Z jednej strony wydaje się, że przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele - można wskazać na niedociągnięcia w katechezie, ewangelizacji, czyli głoszeniu kerygmatu. Z drugiej jednak strony nie dziwi fakt, że dopiero po osiągnięciu pewnej dojrzałości zaczynamy w pełni doceniać Triduum Paschalne.
Dlaczego?
- W Triduum Paschalnym ostatecznie chodzi o to, byśmy stanęli pod krzyżem Chrystusa i uświadomili sobie, że On - konkretny Człowiek - umiera ze względu na nas. To trudna do przyjęcia prawda wiary, zwłaszcza, gdy na co dzień nie myślimy o życiu wiecznym i gdy tak ciężko wyobrazić nam sobie prawdziwe konsekwencje grzechu. Tymczasem trzeba powiedzieć wprost - Syn Boży stał się człowiekiem i oddał swoje życie za mnie, abym nie zginął potępiony.
Nazwanie rzeczy po imieniu daje do myślenia.
- To prawda wiary, która z jednej strony powala wielkością Bożej miłości, uświadamia nam, że Bóg tak bardzo nas ceni, tak bardzo nas kocha, że nie oszczędził nawet samego siebie w osobie swojego Syna, byśmy mogli żyć wiecznie. Ale z drugiej strony jest to prawda przerażająca. Oto stoję pod krzyżem, na którym umiera konkretny mężczyzna w wieku około 30 lat. I jest tam zamiast mnie, abym ja mógł zostać zbawiony.
Mógłby Ojciec rozwinąć tę myśl?
- Sprawa oddania za nas życia przez Chrystusa jest bardzo złożona. Tak jak już wspomniałem, dotyka ona kwestii grzechu, a więc przyczyny, dlaczego istnieje w świecie zło i dlaczego jako ludzie wolni popełniamy złe czyny. Dalej dotyczy również konsekwencji grzechu, który odcina nas od Boga i wreszcie tego, że nasze zbawienie wymaga odkupienia w postaci ofiary złożonej z życia Bożego Syna. Wątki te poruszane są między innymi w czasie wielkosobotniej Liturgii Słowa. Słyszymy wtedy, że człowiek został stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, które najbardziej wyraża się w wolności. Ponieważ Chrystus, Syn Boży, w wolności kocha swojego Ojca, również człowiek, który jest obrazem Boga, otrzymał od Niego wolność, by dzięki niej mógł odpowiedzieć na Jego miłość. Pamiętamy, że w Bożym planie człowiek został stworzony właśnie po to, by kochał Boga, ale ponieważ nie można kochać, będąc do tego przymuszonym, Bóg dał człowiekowi wolność. Niestety człowiek wykorzystał ów dar - i nadal w ten sposób go wykorzystuje - by odrzucić Boga. Odrzucenie Boga ma swoje konsekwencje, ponieważ - tak jak mówi Biblia - relacja z Bogiem jest relacją fundamentalną. Na niej opiera się relacja człowieka do siebie samego. Bardzo wyraźnie widzimy skutki grzechu w potłuczonej, uszkodzonej naturze ludzkiej - sięgamy po rzeczy, które nam nie służą, które nie są dla nas dobre. Dodatkowo jest w nas napięcie pomiędzy ciałem a duchem, które niekiedy odczuwamy jako walkę przeciwnych sobie pierwiastków: bliższe są nam rzeczy powabne zmysłowo, a dużo trudniej nam się zbliżyć do tych, które są atrakcyjne duchowo. Jesteśmy wewnętrznie popękani.
Jakie są tego konsekwencje?
- Pęknięcie relacji z Bogiem ma wpływ na nasze relacje z innymi ludźmi. W opowiadaniu o grzechu pierworodnym czytamy, że człowiek dopiero po grzechu dostrzegł swoją nagość. W sensie symbolicznym oznacza to możliwość wykorzystywania innych. Nadużycia w relacjach wynikają z tego, że nie opieramy ich na więzi z Bogiem.
Kolejną konsekwencją wspomnianych "pęknięć" jest zaburzenie naszej relacji ze światem - nadużywanie przyrody. Zapominamy, że mamy być ogrodnikami, a nie uzurpatorami dóbr materialnych.
Ale Bóg nie zostawił z tym człowieka samego.
- Od samego początku, kiedy człowiek zgrzeszył, Bóg próbuje człowieka do siebie zwrócić. I właśnie o tym jest biblijna opowieść Starego Testamentu, która jest nam przypominana w Wielką Sobotę. Chodzi o to, byśmy - słuchając Słowa - dostrzegli Boże "wysiłki", które On podjął, aby nas do siebie zwrócić. Tym największym, Bożym "wysiłkiem" było oddanie swojego Syna.
Naprawdę Chrystus musiał zostać zabity w tak okrutny sposób, żeby ta fundamentalna relacja z Bogiem została naprawiona?
- Tylko nie traktując naszej wolności serio, możemy pomyśleć, że Bóg mógł nam od tak przebaczyć i powiedzieć: "Nic się nie stało". Ale z Bożej perspektywy nasza wolność jest czymś bardzo poważnym. Innymi słowy istnieją realne konsekwencje, a miłość nie jest główną bohaterką naiwnych romansów, tylko sprawą życia i śmierci. I to dzieje się w Chrystusie. On "uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (Flp 2,8). Miłość do Boga, którą On w sobie nosi, w naznaczonym przez zło świecie wyraża się przez posłuszeństwo, ale nie takie, które charakterystyczne jest dla wykonującej rozkazy armii. Chodzi o posłuszeństwo, które jest wyrazem miłości: "Bez względu na okoliczności, w których się znajdę, dochowam Ci wierności, bo Cię kocham". I tak jak Adam, który w raju - otoczony dobrem - odwrócił się od Boga i złamał jego nakaz, a swoją wolność wykorzystał do tego, żeby pójść w przeciwnym kierunku, tak Chrystus - nawet w perspektywie kaźni, w doświadczeniu śmierci - jest kimś, kto od Boga się nie odwraca. I dokonuje tego jako prawdziwy człowiek. Dlatego ze względu na Niego każdy z nas może dostąpić zbawienia.
Widzimy bardzo wyraźnie, że Triduum Paschalne ma nam przypominać o sprawach fundamentalnych dla naszej wiary. A jednak w wielu parafiach, w czasie celebrowania wydarzeń paschalnych, zdarzają się niedociągnięcia.
- Łatwo wskazywać i piętnować niedociągnięcia. Ale wydaje mi się, że niestety nie prowadzi to do niczego dobrego. Myślę, że dużo ważniejsze jest uświadomienie sobie, że mam szansę - w pigułce, czy może w soczewce - zobaczyć najważniejsze prawdy wiary i spróbować je przyjąć. Trzeba też pamiętać, że uczymy się tego do końca życia. Dobre przygotowanie, odpowiednie nastawienie i powierzenie celebracji kompetentnym osobom, które zadbają o jej piękno, nie wystarczy. Przez osobiste zaangażowanie możemy pogłębić doświadczenie liturgiczne i wówczas będzie ono przypominać poruszanie się po sprężynie.
Co to znaczy?
- Co roku powtarzamy te same obrzędy, te same celebracje, by za każdym "obrotem", zbliżyć się nieco bardziej do Boga. Kiedy mamy takie nastawienie, ruch w górę staje się możliwy nawet podczas źle sprawowanej liturgii. Musimy tylko pamiętać, że chociaż celebracja jest bardzo istotna i powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by była sprawowana tak jak tego oczekuje mszał, Pan Bóg i tak będzie działał. Liturgia jest działaniem Chrystusa, a On na pewno sobie poradzi z ubogą celebracją - chociażby w szpitalu, gdzie nie ma możliwości, by odprawiać wielogodzinne nabożeństwa. Przecież to nie od sposobu celebrowania liturgii zależy intensywność Bożego działania. Łaska przychodzi do nas wtedy, kiedy o nią prosimy. A liturgia jest formą, w której wyrażamy nasze pragnienie, żeby Bóg działał. I On je spełnia.
Oczywiście należy dbać o piękno liturgii. Im lepiej jest ona sprawowana, tym łatwiej nam się w nią zaangażować i przeżywać ją jako nośnik prośby do Boga, żeby działał pośród nas. Natomiast jeżeli znajdujemy się w miejscu, w którym nie wszystko jest idealne i w dodatku nie mamy wpływu na sposób celebrowania liturgii, warto podejść do tego faktu z wielkodusznością i pamiętać, że chodzi przede wszystkim o moje nastawienie - pokorną prośbę do Boga, żeby On wykorzystał te niekorzystne skądinąd okoliczności i przyciągnął mnie do siebie.
Jak zatem przygotować się do Triduum Paschalnego?
- Na początku warto pamiętać, że przygotowanie do Triduum Paschalnego nie powinno ograniczać się ani do Wielkiego Postu, ani do Wielkiego Tygodnia, a już w szczególności do samego Triduum. Przygotowanie do niego powinno dziać się w "trybie ciągłym". Dotyczy bowiem wiary, a im bardziej wiara jest prawdziwa, realna, tym wyraźniej naznacza codzienność. To nie zadziała, jeśli zmobilizuje się na ostatnią chwilę. Cuda się zdarzają (śmiech). Ale jeśli chcę rzetelnie przygotować się do przeżywania Triduum, muszę zacząć dużo wcześniej.
Kolejnym aspektem przygotowania do Triduum Paschalnego jest bycie w stanie łaski uświęcającej. Innymi słowy mogę przyjąć Boże działanie, jeżeli mam do tego odpowiednią dyspozycję. A tą dyspozycją jest czyste serce. Oznacza to, że podstawowym sposobem przygotowania, o którym mówimy, jest spowiedź.
Dopiero później mamy wymiary przygotowania dotyczące woli, intelektu i ciała – modlitwę, medytację i konkretne praktyki wielkopostne. Są one przede wszystkim wyrazem tęsknoty za Bożym działaniem czyli Bożą łaską. Musimy pamiętać, że post nie jest ascetycznym ćwiczeniem, które ma uwolnić od nieuporządkowanej zależności od pokarmu. Post jest raczej wyrażeniem mojego głodu spraw i treści duchowych. Angażuję ciało, aby opowiadało Bogu o tych pragnieniach.
A co z pozostałymi wymiarami postu?
- Jałmużna na przykład polega na tym, że oddaję Bogu konkretną część mojego majątku, czasu, talentów, inwestując je w ubogich, którzy nie mogą się odwdzięczyć. Chodzi o to, żeby powiedzieć Panu Bogu: "Bardziej zależy mi na Twojej bliskości, Twoim działaniu we mnie, niż na tym, co posiadam. Ty masz pierwsze miejsce w moim życiu". Tak samo modlitwa. Ona również nie jest ascetycznym ćwiczeniem się w uważności, ale wyrażaniem mojej tęsknoty za tym, żeby Bóg przyszedł i działał we mnie.
Jeżeli natomiast chodzi o przygotowanie intelektualne, to możemy na przykład przygotowywać się przez medytację konkretnych fragmentów Pisma Świętego, ale też tekstów liturgicznych, czyli modlitw zanoszonych podczas mszy świętej, tak aby te słowa mnie nie zaskakiwały, abym miał w sobie przygotowany intelektualny grunt. Zbawienie jest też oświeceniem. Przygotowanie polega na tym, aby stworzyć dobry grunt dla Boga tak, aby mógł mnie napełnić treściami, które będą w naturalny sposób oddziaływać na moje uczucia, pragnienia, a także kształtować moje oczekiwania. Wreszcie - w tym intelektualnym przygotowaniu - warto sięgać do tradycji. Kościół ma bardzo bogaty zbiór tekstów, poczynając od jego ojców, a kończąc na współczesnych teologach. W tekstach tych mistrzowie wskazywali sensy, do których sam prawdopodobnie nie dotrę. Ale po to mam współbraci w wierze, żebym dał się im prowadzić.
W książce "Triduum Paschalne. Przewodnik", która ukazała się nakładem Wydawnictwa W drodze znajdziemy szereg praktycznych propozycji, które pozwolą przygotować się do Triduum Paschalnego.
Wspomnieliśmy o długoterminowych przygotowaniach do Triduum Paschalnego. A co jeśli ktoś obudził się za późno i do Wielkiego Czwartku pozostało tylko kilka dni? Na jakich praktycznych kwestiach możemy się skupić, żeby jak najpełniej przeżyć ten czas?
- Warto uświadomić sobie, że czas bezpośredniego przeżywania Triduum Paschalnego zaczyna się w niedzielę palmową, a tak naprawdę tydzień wcześniej, kiedy zasłaniamy w kościołach krzyże. To właściwy moment, żeby zacząć "rozbieg" przed Triduum Paschalnym. Wielki Tydzień daje nam możliwość przeżywania dzień po dniu wydarzeń z życia Chrystusa. To tak, jakby nasz czas zrównywał się z czasem Ewangelii. Dzięki temu możemy dzień po dniu śledzić to, co działo się z Chrystusem i napełniać w ten sposób swoje myśli, uczucia i pragnienia.
Z tego powodu warto zabezpieczyć - czy może ochronić - Triduum Paschalne przed innymi sprawami, na przykład wziąć w pracy wolne w Wielki Piątek, czy też zadbać o to, żeby sprzątanie i gotowanie nie było najważniejszym zajęciem w tym czasie. Takimi sprawami naprawdę warto zająć się wcześniej, tak aby od wielkoczwartkowego wieczoru móc już nie tylko dzień po dniu, ale godzina po godzinie śledzić drogę Chrystusa.
Zjawiskiem dość powszechnym - zwłaszcza w dużych miastach - jest tak zwany churching. Czy warto szukać miejsca, w którym liturgia Triduum Paschalnego jest celebrowana pieczołowicie? A może lepiej pozostać "wiernym" swojej parafii, nawet jeśli nie wszystko będzie dopięte na ostatni guzik?
- Myślę, że w churchingu nie ma niczego złego. Mówię to jako ktoś, kto pracuje w kościele, który nie jest kościołem parafialnym i churching jest w moim interesie. Ale nie mówię tego z tak niskich pobudek.
Ludzie dorośli po prostu patrzą, jakie są ich potrzeby i szukają właściwego sposobu ich zaspokojenia. Jeżeli moją potrzebą jest przeżycie Triduum Paschalnego, które jest pieczołowicie celebrowane i na które nie szczędzi się czasu, to wybieram taki kościół, w którym ma to miejsce.
Natomiast warto najpierw sprawdzić, czy mogę mieć wpływ na to, jak Triduum będzie celebrowane w mojej parafii. Bo z perspektywy przeżywania wiary ważny jest moment, w którym przestajemy być konsumentami tego, co inni w Kościele nam proponują i stajemy się współtwórcami. Może zamiast obrażać się na parafię, warto byłoby z odpowiednim wyprzedzeniem porozmawiać z proboszczem, zapytać, jak można mu pomóc w przygotowaniu Triduum Paschalnego, tak żeby faktycznie było celebrowane z większą pieczołowitością. Może ktoś ma talenty muzyczne, może lektorskie a może organizacyjne. W parafii to wszystko na pewno się przyda. Takie podejście może być dobrą okazją do "nawrócenia", zmiany naszej mentalności, by nie patrzeć już na swoją parafię jako punkt usługowy, tylko punkt zaangażowania - miejsce, które daje mi szansę budowania Kościoła. To na pewno droga trudniejsza, ale przynosi lepsze i trwalsze efekty.
Tomasz Grabowski OP - dominikanin, doktor nauk teologicznych, ceniony rekolekcjonista, duszpasterz, od września 2016 r. prezes Wydawnictwa Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze, od 2022 roku Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego.
Skomentuj artykuł