Nie mają wina

Cud w Kanie Galilejskiej; fot. depositphotos.com

Na wesele w Kanie Galilejskiej, o którym czytamy w dzisiejszej Ewangelii, możemy spojrzeć bardzo powierzchownie i dostrzec w tym opisie jedynie ten zadziwiający cud przemiany wody w wino. Możemy się skupić wyłącznie na mocy, którą dysponował Jezus, a która pozwalała mu na takie znaki. Możemy próbować wyliczyć, ileż to litrów trunku powstało w kamiennych stągwiach. Jednak bardziej niż to wszystko, powinno nas zastanowić to, w jaki sposób tenże cud się dokonał.

Stało się to nie w blasku fleszy i nie przy dźwięku uderzających o podłogę szczęk biesiadników. Dostrzegli go „wtajemniczeni”. I tak jest z każdym Bożym działaniem. Jego prawdziwy sens są w stanie uchwycić tylko ci, którzy zagłębią się w tajemnicę Boga, który we Wcieleniu porzucił niedostępne dotąd sacrum na rzecz potrzebującego wyzwolenia od śmierci profanum.

DEON.PL POLECA

 

 

Nie daje mi spokoju temat obecności Boga w tym, co dla człowieka codzienne i zwykłe. Dziwię się, że nie szukamy Go właśnie w tym, że próbujemy wciąż widzieć Go tam, gdzie dzieje się coś nadzwyczajnego, niepojętego, zapierającego dech w piersiach i pozostawiającego człowieka z rozdziawioną buzią. Dziwię się, bo przecież nie tak przyszedł na świat Boży Syn, a większość Jego ziemskiego życia toczyła się w ukryciu, w zaciszu zwyczajnego domostwa. A my wciąż chcemy trzymać Boga na dystans – i dlatego nie mamy życia w sobie! Chcemy podziwiać Go z bezpiecznej odległości, zachwycać się Jego majestatem, ale nie dotykać Go, choć tak bardzo zapragnął być namacalny, że przyjął ludzkie ciało.

I jakby w odpowiedzi na to wszystko przychodzi fragment Janowej Ewangelii o obecności Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej. Jest tam, gdzie toczy się życie, przeżywa z ludźmi radość zaślubin. Jest tam ze swoimi uczniami i z Matką, która wykazuje się niezwykłą troską, czujnością i rozeznaniem sytuacji. Tam, gdzie mowa o Maryi, tam zawsze jest też mowa o Kościele, którego Boża Matka jest figurą, typem i wzorem. W Kanie Galilejskiej to Maryja wyczuwa zbliżającą się „katastrofę”, rozpoznaje trudną sytuację zaopatrzeniową. Czy gości przyszło więcej niż się spodziewano? Źle obliczono potrzeby? A może młodej pary nie było stać na więcej? Jakakolwiek była przyczyna problemów, Maryja zwraca się z tym do swojego Syna z prostym komunikatem: „Nie mają wina” (J 2, 3). Odpowiedź Jezusa wydaje się odmowna: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2, 4). Pytanie, które zadaje Nauczyciel, jest jednak dużo głębsze: „Czy brakuje tam Mnie i mojej łaski?”. Tak też zdaje się to rozumieć Maryja, bo nie wchodzi w wymianę zdań z Jezusem, lecz zwraca się od razu do sług z jasnym przekazem: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5).

Kiedy tak czytam o tym jednym z najsłynniejszych wesel w historii świata, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Bóg chce nam powiedzieć o naszym Kościele, który zmienia się – i nie da się temu zaprzeczyć. Mamy jak Maryja rozeznawać, pytać i oznajmiać światu i sobie samym: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Tak, to słowa także do nas, nie tylko do tych, którzy jeszcze daleko są od Boga. Piszę konsekwentnie o „naszym” Kościele i o „nas”, by wskazać na jeszcze jeden problem, który pozbawia nas jako wspólnotę życia i autentyczności. Nie uważamy, że jesteśmy dla drugiego, ale że to ten drugi jest dla nas. Stąd wzajemne oczekiwania, których niespełnienie rodzi frustrację. Stąd rozłam między klerem a świeckimi i wzajemne niezrozumienie. Stąd też podziały między samymi księżmi, którzy nie widzą w sobie braci, lecz kolegów z pracy. Stąd również różne stronnictwa wśród wiernych, którzy – nie rozumiejąc swoich odmiennych wrażliwości – wyklinają się nawzajem z Kościoła. A co innego czytamy przecież w Pierwszym Liście do Koryntian: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra” (1 Kor 12, 4-7). Temat daleki wyczerpaniu, ale sygnalizować go warto.

Słowa Maryi o braku wina powinny nami wstrząsnąć. „Dlaczego od razu tak dramatycznie?” – spytałby ktoś. Wino jest w Biblii symbolem życia, witalności, radości, błogosławieństwa i dobrobytu. „Nie mają wina” (J 2, 3) – to słowa nawołującego do tego, żebyśmy dostrzegli braki, z jakimi w Kościele mierzymy się już teraz, oraz te, z którymi dopiero przyjdzie nam się zmierzyć. Może uderzam nieco w dekadencką nutę, ale z łatwością mógłbym wykazać jej zasadność. Zresztą, nie trzeba wielkiego wysiłku, by podać mnóstwo powodów ku temu, by w takim właśnie być nastroju, myśląc o Kościele i jego przyszłości. Nie chodzi jednak o biadolenie, bo ono nic nie wnosi. Chodzi o rozeznanie momentu, w jakim się znajdujemy – nie mamy już wina, a Jezus pyta: „Czy brakuje tam Mnie i mojej łaski?”. Zdaje się, że wesele, co prawda, jeszcze trwa w najlepsze, ale jest na dobrej drodze do przeobrażenia się w stypę stulecia, czego niektórzy z biesiadników nie są jeszcze chyba świadomi.

DEON.PL POLECA


Przeczytałem niedawno refleksję Damiana Wojciechowskiego SJ nt. obecnej kondycji Kościoła w Polsce, w której komentuje również bogaty w obrzędową formę pogrzeb jednego z zasłużonych dla naszej diecezji księży, stwierdzając, że zdał sobie sprawę z tego, iż „chowamy nie tylko infułata, chowamy całą epokę Kościoła”. I trudno się z tym nie zgodzić, choć – jak stwierdził inny z księży – nie można zatrzymać się tylko na zachwycie nad dobrym tekstem, ale potrzeba po prostu konkretnych zmian.

Rzeczywistość nie napawa optymizmem: „Nie mają wina” (J 2, 3). W kościelnych ławkach coraz większe pustki, kolejki do konfesjonału zauważalnie krótsze, młodzieży jak na lekarstwo, w seminariach hula wiatr, a wewnątrzwspólnotowe podziały są coraz bardziej wyraźne. Moglibyśmy wymienić jeszcze wiele kwestii, spraw i problemów, które stawiają nas jako Kościół przed poważnym pytaniem o przyszłość – jak ona będzie wyglądała. Oczywiście, można by wskazać także wiele przestrzeni w Kościele, które są piękne i żywotne – i one właśnie stanowić będą o przyszłości, one dają nadzieję. Podkreślam jednak raz jeszcze, że nie o marudzenie i utyskiwanie chodzi, lecz o odnalezienie drogi, jaką ma dla nas Chrystus stawiający nas twardo, choć wciąż z niesamowitym miłosierdziem, przed sobą w prawdzie o nas samych. Jest to droga przez śmierć do życia. Chrystus zawsze prowadzi drogą swojej Paschy.

Być Kościołem znaczy umierać z Nim i z Nim też zmartwychwstawać. Tyle tylko, że nam niespieszno do tego pierwszego – do umierania. Tego nam jednak trzeba, choć pewnie bronić się przed tym będziemy do końca, jak długo się tylko da. Trzeba nam obumarcia form, które zabierają czas i siły, nie przynosząc owocu. Trzeba nam obumarcia dla powierzchownego działania religijnego na rzecz dogłębnej pracy nad żywą i autentyczną relacją z Bogiem. Mniej wysiłku włożonego w obronę ideologii, podbudowanej pobożnościowymi hasłami, a więcej w ewangelizację, czyli dzielenie się żywym doświadczeniem Boga działającego w codzienności. Żeby przejść tę drogę Paschy, trzeba jednak zaufania: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Konsekwencją zaufania Przewodnikowi jest zadziwiająca przemiana: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory” (J 2, 10).

Czy chcemy jednak w ogóle jeszcze Jezusa słuchać? Czy liczymy się z Jego słowem? A może chcielibyśmy Go tylko słuchać, bo „mądrze gada”, ale niezbyt palimy się do tego, by za tym Słowem Życia pójść na całego? Pascha prowadzi do nowego życia: „Nie będą więcej mówić o tobie «Porzucona», o krainie twej już nie powiedzą «Spustoszona». Raczej cię nazwą «Moje w niej upodobanie», a krainę twoją – «Poślubiona»” (Iz 63, 4). Czy jednak rzeczywiście chcemy tej „nowości”? A może wolimy wygodnie położyć się już na katafalku i czekać na wyzwalający „koniec”?

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie mają wina
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.