"Niech ksiądz siada na tym browarze i mnie wyspowiada". Duchowny o tym jak "Przystanek Jezus" ocalił jego powołanie
"Pamiętam takie jedno spotkanie: młody chłopak niósł sześciopak piwa i kiedy mnie zobaczył, od razu zapytał: czy mógłbym się wyspowiadać?". Ks. Piotr Gruszka w wywiadzie udzielonym portalowi Opoka opowiada o doświadczeniu wiary na "Przystanku Jezus".
Ks. Piotr Gruszka, jak sam przyznaje, w seminarium należał do "szyderców", którzy stronili od inicjatyw takich jak "Przystanek Jezus". - Nie wyobrażałem sobie, co mógłbym, jako kleryk czy ksiądz, tam robić - wspomina w rozmowie z portalem Opoka.
Wszystko zmieniło się, kiedy do seminarium przyjechali organizatorzy „Przystanku Jezus”, aby głosić rekolekcje. - Byłem przyzwyczajony do tradycyjnej formuły - głoszenia konferencji, tymczasem świętej pamięci ksiądz Artur Godnarski rzucił hasło, byśmy się ubrali i wyszli na plac porzucać śnieżkami. Ulepiliśmy razem bałwana. To były rekolekcje inne niż zwykle, uczyliśmy się budować relacje - mówi duchowny.
Ks. Piotr przyznaje, że na piątym roku seminarium przeżywał poważny kryzys i wziął urlop dziekański. W tym czasie zamieszkał w Domu Wspólnoty św. Tymoteusza w Gubinie i - jak sam przyznaje - właśnie dzięki ks. Arturowi Godnarskiemu oraz wspólnocie, którą prowadził, jego powołanie zostało ocalone.
- W tej normalności odkrywałem swoje powołanie: pracując, modląc się, gotując obiad i czyszcząc toalety. Zrozumiałem, że kapłaństwo jest żywą relacją z Jezusem-Przyjacielem Człowieka. Moje powołanie zostało ocalone, bo zrozumiałem, co to znaczy być księdzem - mówi.
"Niech ksiądz siada na tym browarze i mnie wyspowiada"
Kiedy ks. Piotr Gruszka był już wyświęcony, "Przystanek Jezus" wpisał się na stałe w jego posługę. Kapłan wspomina, że na przystanku Jezus ludzie bardzo zbliżają się do Boga. - "Szczęść Boże", "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", czy ministranckie "Króluj nam Chryste" na festiwalowym polu słyszałem częściej niż w swojej parafii. To było dla mnie dość dużym szokiem. Spodziewałem się chyba odwrotnej reakcji. Drugi szok, to było doświadczenie spowiedzi w bardzo różnych miejscach: gdzieś pod płotem, na trawie, w piachu, w upale - wyjaśnia ks. Piotr i wspomina jedną z najbardziej niezwykłych spowiedzi:
"Pamiętam takie jedno spotkanie: młody chłopak niósł sześciopak piwa i kiedy mnie zobaczył, od razu zapytał: czy mógłbym się wyspowiadać? Powiedziałem »oczywiście«. A on na to: »niech ksiądz siada na tym browarze i mnie wyspowiada«. Ostatecznie usiedliśmy razem na trawie".
Duchowny podkreśla, że na woodstockwoym polu jest bardzo wiele osób, które nie byłyby w stanie wyspowiadać się w swojej parafii, a mimo to, spotykając księdza, proszą o sakrament pokuty.
- Można powiedzieć, że dla wielu osób jesteśmy taką przyjezdną "parafią, w której czują się "u siebie" - podkreśla ks. Piotr Gruszka.
Źródło: Opoka / pk
Skomentuj artykuł