Śmierć Jezusa i wierność
Trzy godziny przed śmiercią Jezusa, w samo południe, ciemność ogarnęła całą ziemię. Tę ciemność można odnieść do zapowiadanego przez proroków dnia Pana, dnia sądu. „W owym dniu się to stanie, tak mówi Wszechmocny, wówczas każę słońcu zamknąć się w południe i zaciemnię ziemię w jasnym dniu” (Am 8,9). Pierwsze trzy godziny konania Chrystusa wypełnione były szyderstwami, bluźnierstwami, w ludziach ujawnia się podłość i małość. Ostatnie trzy godziny Jego życia Ewangeliści okrywają milczeniem. Nic się dzieje. Na końcu tego czasu, z samego środka milczenia i ciemności wydobywa się głos wołającego z krzyża. (Mk 15, 33-41)
Wydaje się, że ta ciemność symbolizuje działanie Szatana, który do końca próbuje odwieść Jezusa od śmierci, czyli od wypełnienia woli Ojca. W Ewangelii św. Łukasza to „Szatan wszedł w Judasza” (22,3). Podczas pojmania w Ogrójcu Jezus mówi, że teraz nastało „panowanie ciemności”. Również Szatan, podobnie jak w przypadku sprawiedliwego Hioba, domagał się, aby przesiać wiarę apostołów jak pszenicę (Por. Łk 22,31). Jezus modli się, aby uczniowie przetrwali czas próby.
Zanim doszło do męki, Szatan starał się odwieść Jezusa od „głupiego” „wydania się na śmierć”. Na pustyni kusił Go, aby użył swojej boskiej władzy. W Ogrójcu poddał Go kolejnej próbie. Ciekawe. Przecież Szatan powinien być raczej zainteresowany śmiercią, cierpieniem, złem. To jego domena. O dziwo, akurat w tym przypadku chce, aby Jezus odstąpił od swego zamiaru, aby jako człowiek nie okazał się w pełni posłuszny Bogu, bo to niewątpliwie zagraża królestwu władcy ciemności. Diabeł uderza więc w wierność.
To bardzo ważna wskazówka dla nas wierzących. Przede wszystkim, wierność jest wystawiana na próbę, jeśli dokonaliśmy wyboru, jeśli obraliśmy drogę, ale jeszcze nie osiągnęliśmy celu. Gdzie nie ma wyboru, tam nie ma potrzeby podważania wierności. Jeśli opowiedzieliśmy się za Chrystusem, lub za jakimś dobrem, w chwilach próby i kryzysu, Szatan zazwyczaj chce doprowadzić do zmiany naszych decyzji, do złamania przyrzeczonego słowa, próbuje wsączyć w nas ducha zniechęcenia. Bo dotrzymana i twórcza wierność wydaje wspaniałe owoce.
Wysłuchaj rozważania
[-14_smierc_jezusa_i_jej_skutki.mp3-]
Jest taka opowiastka, jak to diabeł na targowisku wystawił swoje towary. Każdy miał oczywiście odpowiednią cenę. Pycha – 500 zł, nieczystość – 400 zł, oszustwo – 350 zł. Jeden towar opakowany bardzo szczelnie i niepodpisany był najdroższy. Zaintrygowany klient pyta: „A to co jest?”. „To, mój drogi, jest zniechęcenie, moja najskuteczniejsza broń” – odpowiada diabeł.
Zniechęcenie jest rodzajem duchowej ciemności, w której nie widzi się wyjścia z sytuacji, brakuje siły i motywacji, aby iść dalej, bo, na przykład, doszło do bolesnej konfrontacji idealnego obrazu siebie ze swoimi rzeczywistymi możliwościami. Często korzeniem zniechęcenia jest przekonanie, że Bóg od razu żąda od nas doskonałości. Jak nam się tylko noga powinie, od razu rozpaczamy. W chwili upadku nie wiadomo skąd przed naszymi oczyma pojawia się pewien ideał, do którego nie dostajemy, a rzekomo „powinniśmy” być chodzącą świętością. Tymczasem sam Jezus mówi: „Weźcie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie”. Nauka zakłada błędy, chwile słabości, lepsze i gorsze dni. Ważne, aby nie patrzeć na siebie i na niepowodzenia, ale na Chrystusa.
W trudnych sytuacjach życia, diabeł próbuje podważyć sensowność naszego powołania. Podminowuje wartość naszych wysiłków, modlitwy i wypełnianych obowiązków. „Dlaczego jesteś taki głupi i naiwny? Dlaczego nie robisz tak jak inni normalni i rozsądni ludzie? Jest ci źle z twoją żoną, to poszukaj sobie innej, po co się użerać? Masz już dość kapłaństwa lub zakonu, zostaw to w cholerę, przecież na innej drodze też można dojść do Boga. Nie żyjemy w średniowieczu”
Ciemność chce w ten sposób przyćmić światło w naszym sercu, a jest nim przyrzeczone słowo i dobro, które już się wydarzyło dzięki powołaniu chrześcijańskiemu. W takich chwilach toczy się w nas duchowa walka. Bóg dopuszcza na nas ten czas próby. Ale nie jesteśmy wtedy sami. Jakie to są sytuacje? Do czego jesteśmy kuszeni? Co nam wówczas przychodzi do głowy?
Jezus przerywa milczenie ciemności okrzykiem: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”. Te słowa mówią same za siebie. Chrystus posługuje się fragmentem z Psalmu 22, który kończy się aktem ufności względem Boga. Trudno nawet wyobrazić sobie, co Jezus mógł czuć w tej chwili. Jedno jest pewne: doświadczył autentycznego opuszczenia i odłączenia od Ojca.
Przezwyciężenie próby polega na przecierpieniu „nieprzyjemnych” uczuć i kryzysowych sytuacji z równoczesnym ukierunkowaniem na Boga. Przecierpienie oznacza przede wszystkim nazwanie tego, co nas boli, dopuszczenie tego do siebie, a nie ciągłe negowanie i odrzucanie, które tylko powiększa problem. Dlatego Jezus woła do Boga. Żali się, że czuje się opuszczony. Podobnie czynią autorzy Psalmów, kiedy czują się bezradni, chorzy, samotni i osaczeni przez nieprzyjaciół. Przecierpienie nie oznacza jednak rezygnacji, lecz uznanie, że o własnych siłach nie zmienimy swojej sytuacji. Taki akt ufności względem Boga jest bardzo trudny, ale możliwy.
Jak ja radzę sobie z cierpieniem, bez względu na to, jaką miałoby ono postać? Jak reaguję wobec tego, co mi uwiera? Czego chciałbym się najchętniej pozbyć, sądząc, że wówczas moje życie od razu stałoby się barwniejsze? Jakich środków używam, aby załagodzić swój przykry stan? Czy jestem w stanie zwrócić się do Boga wtedy, kiedy nie wszystko układa się po mojej myśli, kiedy wydaje mi się, że życie rozsypuje mi się na kawałki?
Setnik, poganin, widząc, w „jaki sposób Jezus oddał ducha”, wyznaje wiarę. Podobnie jak wcześniej dobry łotr, rzymski oficer przedarł się przez to, co zewnętrzne. W jego sercu rodzi się pierwszy przebłysk wiary. Uderzył go sposób odejścia Jezusa, który przez trzy godziny wisiał na krzyżu w milczeniu, a na koniec zawołał donośnym głosem. W zachowaniu setnika realizują się słowa Jezusa wypowiedziane u św. Jana: „A ja gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. Dziwne, jak widok umierającego, umęczonego Chrystusa mógł w setniku wywołać takie wyznanie: „Ten człowiek był Synem Bożym” lub u św. Łukasza:„Ten człowiek był sprawiedliwy”. Z ludzkiego punktu widzenia człowiek sprawiedliwy nie powinien kończyć życia jak złoczyńca. Tymczasem setnik dostrzega w tej chwili samą dobroć, niewinność, sprawiedliwość Chrystusa, która wyraziła się w sposobie Jego umierania.
Skomentuj artykuł