Światło na drodze. Gdzie tkwią niebezpieczeństwa zamknięcia się przed żywym Bogiem

Światło na drodze. Gdzie tkwią niebezpieczeństwa zamknięcia się przed żywym Bogiem
Fot. depositphotos.com

W życiu religijnym istnieją dwa wielkie niebezpieczeństwa zamknięcia się przed żywym Bogiem. Jedno polega na zamknięciu się w szukaniu własnej doskonałości, a drugie na zamknięciu się w swoim grzechu. W istocie jednak oba niebezpieczeństwa sprowadzają się do jednego: zamknięcia się w zranieniu.

Przy nawróceniu człowieka, nawet jeżeli był on wcześniej niewierzący, pojawia się świadomość winy za dotychczasowe życie bez Boga, albo życie pozornej wiary. Szczególnie wymowne jest to u osób, które nigdy nie były wierzące i były wychowane w środowisku ateistycznym, w tradycji całkowicie zlaicyzowanej (np. André Frossard), dla których kategoria grzechu w sensie religijnym była zupełnie obca. Nie istniały żadne racje moralne w dotychczasowej świadomości przemawiające za koniecznością żywej więzi z Bogiem. Jednak i w ich przypadku pojawia się wyraźne przeświadczenie o winie za dotychczasowe życie. Skąd zatem ta świadomość winy? Czy pojawiła się ona dopiero w momencie spotkania?

Tak i nie! Tak, ponieważ spotkanie odsłoniło wymiar, jakiego człowiek nie rozpoznawał. Nie, ponieważ odsłaniając, odsłaniał coś, co przecież już istniało.

Bardzo wymowne jest zakończenie Księgi Hioba. Po szeregu mów i bezowocnej próbie racjonalnej obrony Boga przez przyjaciół Hioba przemawia sam Bóg. Właściwie odwołuje się On jedynie do dzieła stworzenia i pyta, czy Hiob jest w stanie Mu poradzić cokolwiek w tej dziedzinie. Na koniec Hiob zwraca się do Boga ze słowami:

DEON.PL POLECA

Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić.

Kto przesłania zamiar nierozumnie? O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem.

Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić! Chcę spytać. Racz odpowiedzieć! (Hi 42,1–4).

Właściwie nie padły żadne racjonalne argumenty tłumaczące Hiobowi jego cierpienie. Nie one przekonały Hioba. Co go zatem przekonało? Spotkanie twarzą w twarz:

Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele (Hi 42,5n).

Zobaczmy, że Pan Jezus nawiązuje do tej myśli. Kiedy faryzeusze się gorszą, że jada z celnikami i grzesznikami, odpowiada:

Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9,12n)

Istnieje piękne przysłowie afrykańskie mówiące, że najlepszym lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek. Otóż dla nas najlepszym lekarstwem na nasze zranienia jest Osoba Jezusa Chrystusa, prawdziwego lekarza. W spotkaniu z Nim spotykamy Ojca, jak sam o tym mówi (zob. J 14,19). Jezus Chrystus jest naszą szansą spotkania z Bogiem żywym. To ma ogromne znaczenie. Myślę, że w tym kontekście należy czytać Prolog do Ewangelii według św. Jana, który mówi o Słowie, Drugiej Osobie Bożej, która wcieliła się w Jezusie Chrystusie:

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało, a, bez Niego nic się nie stało,
[z tego], co się stało.
W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
...
Była światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było [Słowo],
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
przyszło do swojej własności
a swoi Go nie przyjęli (J 1,1–5.9–11).

Światłem, jakie jest nam dane, jest Słowo, Osoba Syna Bożego. Takie światło jest dane każdemu rodzącemu się człowiekowi. W dalszych fragmentach Ewangelii Pan Jezus nawiązuje do tego faktu. Mówi między innymi:

A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu (J 3,19–21).

Fragment nie mówi, o jaką kategorię ludzi chodzi. Nie odnosi się jedynie do Żydów, czy wierzących w Chrystusa, o których wcześniej mówi, że nie podlegają potępieniu (J 3,18), czyli należą do tych, którzy zbliżają się do światła. Zatem Pan Jezus mówi w tym fragmencie o wszystkich ludziach. Istnieje w nas ucieczka przed spotkaniem się ze światłem, co znaczy spotkanie się z żywym Bogiem. Ucieczka jest podyktowana lękiem przed ujawnieniem zła uczynków. Człowiek ucieka, bo patrzy na siebie w kategoriach osądu moralnego i boi się odsłonięcia swoich grzechów. Jednak w odniesieniu do ludzi prawych Pan Jezus nie mówi o moralnym dobru ich uczynków, ale o spełnianiu wymagania prawdy. Oczywiście „spełniać wymagania prawdy” znaczy między innymi czynić dobrze w sensie moralnym, ale jest to jednak inna kategoria niż zwykła ocena moralna i nie da się do moralności sprowadzić. Wydaje się nawet, że to nie poprawność moralna jest najważniejsze w tej postawie. W tym określeniu Pan Jezus podkreśla stawanie w prawdzie przed Bogiem, co także może odnosić się do stawania przed Bogiem w prawdzie ze swoim grzechem. Najlepiej ukazuje to Pan w znanej przypowieści o faryzeuszu i celniku w świątyni. Faryzeusz staje przed Bogiem ze swymi dobrymi moralnie czynami, szukając u Boga potwierdzenia swojej moralnej dobroci. Natomiast celnik staje przed Bogiem w skrusze serca ze swymi grzechami. I to właśnie on zostaje wysłuchany, ponieważ spełnia wymagania prawdy (zob. Łk 18,9–14).

Uznanie prawdy spowodowało, że celnik skierował do Boga pokorne błaganie o łaskę. Zobaczmy, że właściwie jedynie tego Bóg od nas oczekuje. Wzywając nas do doskonałości moralnej, nie wymaga jej od nas bezwzględnie, ale oczekuje osobistego odkrycia i wyrażenia konieczności Jego miłosierdzia względem nas. Dojść do tego można jedynie, uznając prawdę o swojej grzeszności. To z głębi pokornego uznania swojej słabości wyrasta pragnienie i otwartość na Boży dar przebaczenia i miłosierdzia. Spotykamy się w ten sposób z przedziwną tajemnicą: nasza słabość, a także nasze zranienie, może stać się dla nas wielką szansą, kiedy z jej głębi uświadomionej i przyjętej wyrośnie pragnienie uzdrowienia przez spotkanie z żywym Bogiem.

W życiu religijnym istnieją dwa wielkie niebezpieczeństwa zamknięcia się przed żywym Bogiem. Jedno polega na zamknięciu się w szukaniu własnej doskonałości, a drugie na zamknięciu się w swoim grzechu. W istocie jednak oba niebezpieczeństwa sprowadzają się do jednego: zamknięcia się w zranieniu. Chorobliwe szukaniu doskonałości wyrasta bowiem ze zranienia, jest próbą potwierdzania swojej dobroci w porównywaniu się z innymi oraz uznanymi normami. Świadczy ono o braku osobowego spotkania w miłości, która akceptuje drugiego takim, jaki jest bez stawiania norm dla takiej akceptacji. Bóg pragnie nam ofiarować i ofiarowuje w Chrystusie taką akceptację: Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,8).

W naszych zranieniach dotykamy bardzo boleśnie całej tajemnicy grzechu pierworodnego, jaki mieszka w nas, a którego istota polega na zdradzie czystej miłości – Boga. Zranienie odsłania tę tragedię w sposób szczególny, bo samo w sobie jest jakimś ogromnym wołaniem o miłość i życie, a w swoim skutku jest zablokowaniem na Tego, który jest i miłością, i życiem. Gdy jeszcze dodać do tego, że zranienie bardzo często wprowadza nas w myślenie obwiniające za wszystkie nieszczęścia, jakie spotykają nas, innych, a ostatecznie samego Boga, otrzymujemy wyjątkowo tragiczne zderzenie: Bóg, źródło życia i miłości, zostaje oskarżony przez nas o wszelkie zło, jakiego doświadczamy.

Fragment książki „Droga człowieka”

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Włodzimierz Zatorski OSB

Lectio divina – Boże czytanie – jest praktyką stałego czytania Pisma Świętego, niezmiernie ważną dla właściwego wzrostu wiary i poznania Boga. Nie chodzi jednak o jakiekolwiek czytanie Pisma Świętego, lecz o kontakt z żywym Bogiem...

Skomentuj artykuł

Światło na drodze. Gdzie tkwią niebezpieczeństwa zamknięcia się przed żywym Bogiem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.