Jezuita o realnym końcu świata. "Wystarczy, że jeden z nich naciśnie guzik"

Jezuita o realnym końcu świata. "Wystarczy, że jeden z nich naciśnie guzik"
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: Jesuit Post Damian Torres-Botello SJ

Był taki okres, kiedy wojna nuklearna stanowiła częsty temat rozmów w mojej rodzinie. Rok 1987. Cztery lata do zakończenia zimnej wojny.

Prezydent USA Ronald Reagan skierował do Gorbaczowa słowa: "Zburz pan ten mur!". Na całej planecie istnieje ponad 65 tys. głowic bojowych, moja mama jest zaręczona, a ja mam dziewięć lat. I oglądam "Nazajutrz".

"Nazajutrz" to film z 1983 roku opowiadający o fikcyjnej wojnie nuklearnej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Miejsce akcji - moje rodzinne miasto Kansas City w stanie Missouri.

DEON.PL POLECA

Sceny początkowe to piękne ukazanie terenów, pól i miasteczek. Potem widzimy centrum miasta Kansas City, stadiony Kauffman i Arrowhead oraz Pomnik Wolności. Następnie pojawiają się cała gama mieszkańców reagujących na informacje o konflikcie toczącym się w Europie. Wkrótce zaczynają przelatywać pociski. Panuje zamieszanie, panika i… BUUUM… następuje atak.

Jasne światła, grzyby atomowe, strzały, wrzaski. Życie codzienne przerwane przez wojnę.

Wtedy zaczęły się wszystkie moje atomowe koszmary.

*  *  *

Dawniej kiedy oglądało się jakikolwiek film, bardziej przeżywało się wydarzenia na ekranie. Odtwarzacz wideo momentalnie pochłaniał kasetę VHS po tym, jak mój dziadek popychał ją w kierunku otworu.

Naciskał odpowiedni przycisk i nastrajał tak, by dźwięk i obraz się dopasowały. Na ekranie widać nocne niebo, białe kropki pojawiają się na całej powierzchni czerni. Nagle słychać melodię graną na skrzypcach oraz napis: "Człowiek, który zobaczył jutro" (The Man Who Saw Tomorrow).

Dorastałem w domu dziadków. Byli bardzo wierzącymi, charyzmatycznymi katolikami. Często czytali Apokalipsę św. Jana i dużo mówili o końcu świata. A ten "człowiek, który zobaczył jutro" - Nostradamus - miał wizję, która ich zainteresowała.

Oglądanie tego dokumentu było jak narkotyk. Wszyscy mówili, że będę miał przez niego koszmary, ale nic nie mogłem na to poradzić. Orson Welles - białobrody, palący cygaro, mówiący głębokim barytonem narrator przerażał mnie. Patrzył na mnie. Mówił do mnie. Mówił, jak i dlaczego zginę. Moi dziadkowie w to uwierzyli i ja w to uwierzyłem. A nie miałem nawet dziesięciu lat. Koniec świata - to było dla mnie coś realnego.

*  *  *

Mój pokój znajdował się na parterze naprzeciwko pokoju dziadków. Mieszkaliśmy w okolicy, w której wystrzały i syreny były czymś normalnym. Moje uszy i dziecinna wrażliwość przyzwyczaiły się do tych odgłosów.

Jednak dźwięk pudełka zaklinowanego w wentylatorze przy moim oknie, trzaskanie i stukanie włączyło moją wyobraźnię - brzmiało to jak spadające pociski. I znając treść Apokalipsy, filmu "Nazajutrz" oraz dokumentu o Nostradamusie… dla mnie wszystko wyglądało na kres ludzkości.

Zapukałem spanikowany do pokoju moich dziadków. Babcia otworzyła drzwi, po czym chwyciła mnie za rękę i [poruszając się] przy pomocy swojej drewnianej laski, zaprowadziła mnie z powrotem do pokoju. Usiadła na brzegu mojego łóżka, pogłaskała mnie i zaczęła się modlić. Jej modlitwa była spokojem dla duszy.

Nie rozumiałem, co mówi, ale jej głos podczas modlitwy przyniósł mi ulgę. Dało się słyszeć rytm w jej modlitwie. Jakby śpiew. I to mnie uspokoiło. Potem odmówiliśmy modlitwę do Archanioła Michała, aby chronił nas przez tę noc. Babcia pocałowała mnie w policzek, a na moim czole kciukiem zrobiła znak krzyża.

*  *  *

Nie będę owijać w bawełnę. Donald Trump mnie przeraża. Kim Dzong Un mnie przeraża. Obudzili we mnie niepokój, z którym dawno sobie poradziłem.

Prezydent Trump kontynuuje nasilanie swojej wojny na słowa przeciwko Korei Północnej i vice versa. To starcie jest przepełnione stawianiem ultimatum i wrogością. Stacje informacyjne w Kalifornii i na Hawajach relacjonują, co robić w razie ataku nuklearnego, a USA i Korea Północna ciągle naciskają na siebie. Co jeśli to naciskanie doprowadzi do naciśnięcia guzika, który wyśle w świat bomby? A my nie będziemy mogli nic z tym zrobić.

Biję się z myślami podczas bezsennych nocy i niespokojnych modlitw. Ale kiedy myślę o mojej babci, przypominam sobie o miejscu, w którym odnalazłem spokój.

Poprzez okropne odgłosy dochodzi do mnie jej głos. Słyszę spokojny rytm i uspokajającą piosenkę, która falowała gdzieś w głąb jej duszy. Słyszę jej błogosławieństwo ucieleśnione przez jej kciuk wykonujący znak krzyża na moim czole, uświęcając moje bezpieczeństwo w ramionach Boga. To ciepłe miejsce. Uspokaja mnie to, zachęca do cieszenia się życiem i nie bania się go.

Dziś, przynajmniej, świat dalej się kręci, a ja jestem żywy.

Tekst pojawił się pierwotnie na stronie The Jesuit Post. Tłum. Bartosz Stawowy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jezuita o realnym końcu świata. "Wystarczy, że jeden z nich naciśnie guzik"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.