Kościół w Hiszpanii
Celem 18. zagranicznej podróży Benedykta XVI jest Hiszpania. W dniach 8-9 listopada papież odwiedzi Santiago de Compostelę i Barcelonę. Przyjedzie do kraju o głębokich chrześcijańskich korzeniach, w którym jednak następują niezwykle silne procesy sekularyzacyjne, wspierane od kilku lat przez ustawodawstwo naruszające „podstawy, na jakich oparte jest społeczeństwo, a szczególnie małżeństwo, rodzinę i wolność religijna” oraz „promujące odchodzenie od wartości religijnych i moralnych” – zauważa metropolita katalońskiej Tarragony, abp Jaime Pujol Balcells.
Rozpad rodziny
Prawna ofensywa socjalistycznego rządu José Luisa Rodrígueza Zapatero spowodowała, że Kościół w Hiszpanii pozostaje niemal w stałym konflikcie z państwem. Biskupi są zaniepokojeni przede wszystkim o los rodziny.
W 2009 r. nastąpił 10-procentowy spadek liczby zawieranych małżeństw i 5-procentowe zmniejszenie się liczby nowo urodzonych dzieci (po raz pierwszy od 10 lat). W Hiszpanii zawarto prawie 37 tys. małżeństw, przy czym 21,3 proc. to związki z udziałem cudzoziemca lub cudzoziemki, a w 21,1 proc. oboje małżonkowie nie pochodzili z Hiszpanii. Jedyny wzrost wystąpił w przypadku związków osób tej samej płci – zawarto ich ok. 3,5 tys.
Rodzi się coraz mniej dzieci. Wskaźnik urodzeń wynosi 1,4 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym oraz 10,72 urodzeń na 1000 mieszkańców, przy czym co piąty noworodek jest dzieckiem imigrantów. Wśród przyczyn mniejszej dzietności wymienia się kryzys gospodarczy z bezrobociem sięgającym 20 proc. Do odwrócenia tego trendu z pewnością nie przyczyni się rezygnacja z wypłacania 2500 euro „becikowego” począwszy od 2011 r., zapowiedziana przez rząd w ramach kryzysowego planu oszczędnościowego. Zapatero zdecydował też o zmniejszeniu pomocy finansowej na dziecko poniżej 3. roku życia o 42 proc. (z 42 do 24 euro).
Dla stowarzyszeń prorodzinnych i broniących życia jedynym rozwiązaniem tych niekorzystnych zjawisk jest prowadzenie aktywnej polityki wspierania rodzin i urodzeń. Tymczasem rodzina jest najbardziej opuszczoną grupą społeczną w Hiszpanii, zaś rząd nie ma woli politycznej, by przyjść jej z pomocą – twierdzi Eduardo Hertfelder, kierujący Instytutem Polityki Rodzinnej.
Zdaniem przewodniczącego Hiszpańskiej Federacji Rodzin, Benigno Blanco Rodrígueza skutki rozpadu rodziny już są widoczne w Hiszpanii, np. w ubożeniu kobiet, w rosnącej liczbie dzieci pozbawionych środowiska rówieśniczego w okresie dojrzewania i nauczania, we wzroście liczby osób uzależnionych, stających się obciążeniem dla administracji publicznej, gdy nie ma rodzin, które mogłyby je przyjąć itp. Wszystko to powoduje zawalenie się równowagi demograficznej i zachwianie podstaw państwa dobrobytu, opartego na solidarności między pokoleniami.
W 1994 r. dokonano w kraju 47 800 aborcji, w 2004 r. 84 985, a w 2008 r. już 115 tys., co oznacza wzrost o 142 proc. w ciągu 15 lat. Łącznie w tym czasie zabito 1,1 mln nienarodzonych dzieci. Aborcją kończy się 19 proc. poczęć, czyli prawie co piąte. Podczas gdy w Europie wprowadza się politykę wspierania macierzyństwa, aby zwiększyć liczbę rodzących się dzieci i zmniejszyć liczbę aborcji, w Hiszpanii „narzuca się wsteczną ustawę aborcji, która jeszcze bardziej pogorszy ten problem” – mówi Hertfelder.
Wprawdzie ustawodawstwo aborcyjne istniało tu do 1985 r., to jednak w lipcu br. weszła w życie jego liberalizacja. Choć do parlamentu trafiło ponad milion podpisów przeciwko „jakiejkolwiek ustawie o aborcji”, politycy zgodzili się na aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży, a także na dokonywanie jej nawet przez 16-17-latki bez zgody rodziców. Nastolatki muszą jednak poinformować o swej decyzji rodziców lub opiekunów prawnych.
Mogą jednak tego nie robić, jeśli naraziłoby je to na groźby i naciski ze strony rodziny. Aborcja jest możliwa nawet do 22. tygodnia, jeśli dwóch lekarzy potwierdzi, że istnieje poważne zagrożenie zdrowia matki lub deformacji dziecka. Po 22. tygodniu też można jej dokonać, o ile lekarz stwierdzi, że zdeformowane dziecko nie jest w stanie żyć albo że cierpi na poważną lub nieuleczalną chorobę. Według Hertfeldera, ustawa spowoduje, że „liczba aborcji gwałtownie wzrośnie i może dojść w 2015 r. do 150 tys. rocznie”.
Przegrane bitwy
Gwałtowne sprzeciwy wywołało zalegalizowanie w 2005 r. przez parlament związków osób tej samej płci i zrównanie ich w prawach z małżeństwami heteroseksualnymi, także w kwestii adopcji dzieci. Władze były głuche na głos kilkuset tysięcy Hiszpanów, którzy uczestniczyli w potężnej manifestacji w Madrycie przeciwko legalizacji „małżeństw” homoseksualnych. Na czele tego pochodu szło 20 biskupów.
Ponadto władze wprowadziły zmiany w Kodeksie Cywilnym, ułatwiające uzyskiwanie rozwodu. Każda ze stron może zerwać więź małżeńską na własną prośbę w ciągu trzech miesięcy od dnia ślubu.
Kolejną przegraną bitwą Kościoła było przyjęcie w maju br. ustawy o technikach sztucznego zapłodnienia. In vitro jest w Hiszpanii zabiegiem powszechnym (10 tys. dzieci rocznie). Prawo do niego mają nie tylko małżeństwa, ale również pary homoseksualne i samotne kobiety. Refundacja in vitro jest pełna w przypadku zabiegów przeprowadzanych w publicznych placówkach służby zdrowia, ograniczona jednak do trzech prób, przy czym pacjentka nie może mieć więcej niż 40 lat. Można nie tylko zamrażać i przechowywać embriony, ale również adoptować je.
Ta sama ustawa zezwala na klonowanie terapeutyczne z wykorzystywaniem pochodzących z niego embrionów do otrzymywania komórek, które mogą być użyte do leczenia ciężko chorych członków najbliższej rodziny. Embriony te mogą również służyć do badań nad cechami dziedzicznymi. Parlamentowi nie przeszkodziło nawet to, że zgodnie z prawodawstwem Unii Europejskiej klonowanie jest zabronione na jej terytorium, a więc również w Hiszpanii.
Niemal nazajutrz po przyjęciu ustawy o aborcji, katalońscy republikanie zgłosili w parlamencie projekt legalizacji eutanazji. Wprawdzie został on odrzucony, ale parlament autonomicznej Andaluzji przyjął – jako pierwszy w Hiszpanii – ustawę, która reguluje prawa pacjenta w ostatniej fazie jego życia oraz obowiązki lekarzy w placówkach publicznych i prywatnych. Wprowadza ona m.in. limit wysiłków terapeutycznych oraz zezwala, aby pacjent odrzucił środki, które przedłużają jego życie w sposób sztuczny. Zdaniem biskupów w ustawie „pojawia się ryzyko poparcia ukrytej eutanazji”.
Kolejną kością niezgody w stosunkach Kościół-państwo stała się reforma szkolnictwa. Nauka religii przestała być obowiązkowa, a stopień z niej nie wpływa na promocję do następnej klasy ani na przydzielanie stypendiów. W programach szkolnych znalazł się natomiast przedmiot „zdrowie seksualne i reprodukcyjne”. Wprowadzono też (w szkołach podstawowych i gimnazjach) obowiązkowe lekcje wychowania obywatelskiego. Ich zadaniem jest nauczenie dzieci „krytycznej oceny podziałów społecznych i płciowych”, dotyczących na przykład homofonicznych uprzedzeń w społeczeństwie oraz modelu zachowań seksualnych. Według organizacji prorodzinnych i Kościoła w praktyce jest to indoktrynacja uczniów, m.in. na temat ideologii homoseksualnej lub dopuszczalności aborcji, sprzeczna ze światopoglądem chrześcijańskim. W 2009 r. Sąd Najwyższy orzekł, że rodzice nie mają prawa odmawiać posyłania swoich dzieci na lekcje wychowania obywatelskiego.
Niedługo potem rząd ograniczył finansowanie Kościoła ze środków publicznych, zapewnione w porozumieniu zawartym w 1979 r. przez rząd hiszpański i Stolicę Apostolską. Od 2007 r. zlikwidowano zwolnienie instytucji kościelnych z płacenia podatków (na czym zyskiwały 30 mln euro), zwiększono natomiast do 0,7 proc. kwotę odpisu z podatku, którą każdy może przeznaczyć na potrzeby Kościoła. Jest to obecnie jedyna pomoc, jaką otrzymuje on od państwa. W ciągu dwóch lat liczba obywateli dokonujących takiego odpisu wzrosła o ponad 700 tys. osób. W 2009 r. zrobiło to ponad 9 mln osób (blisko 35 proc. wszystkich podatników), dzięki czemu Kościół otrzymał ponad 11 mln euro więcej niż rok wcześniej.
Tymczasem „dzięki Kościołowi państwo zaoszczędza miliony euro” – podkreśla Fernando Giménez Barriocanal, zastępca sekretarza ds. ekonomicznych Hiszpańskiej Konferencji Biskupiej. W 2009 r. Caritas i inna katolicka organizacja charytatywna Manos Unidas pomogły blisko 3 mln osób. W tym roku liczba ta będzie dużo wyższa z powodu panującego kryzysu. Ważnym elementem „oszczędności dla państwa” jest szkolnictwo. W placówkach katolickich uczy się ponad 1,3 mln dzieci i młodzieży. Ponadto Kościół przeznacza 50 mln euro rocznie na konserwację zabytków. Dziedzictwo artystyczne i kulturalne, jakie znajduje w jego rękach, przyczynia się do wzrostu turystyki, będącej ważnym źródłem dochodów dla społeczeństwa. Same tylko obchody Wielkiego Tygodnia w Sewilli przyciągają tysiące osób z kraju i z zagranicy.
Polityczne bałwochwalstwo
Rząd Zapatero nie spoczął jeszcze na laurach i planuje całkowite wyparcie religii z życia publicznego. Projekt Ustawy Organicznej o Wolności Sumienia i Religijnej przewiduje, że uroczystości i ceremonie oficjalne, organizowane przez władze publiczne, nie będą obejmować obrzędów o charakterze religijnym. Podkreśla także spoczywający na państwie obowiązek unikania „wszelkiego mieszania funkcji państwowych i działań religijnych”.
Według przedstawicieli rządu nowe przepisy będą służyć poszerzeniu wolności religijnej i sumienia oraz uświadomieniu sobie nowej rzeczywistości wyznaniowej w kraju, w którym – m.in. w wyniku imigracji – wzrosła liczba wyznawców innych religii. Dotyczy to zwłaszcza muzułmanów, których jest tam obecnie 1,4 mln, protestantów – prawie milion i prawosławnych – ok. 600 tys.
Konkretne przejawy tak pojmowanej świeckości ujęto w czterech punktach. „W instytucjach publicznych nie będą wystawiane symbole religijne, z wyjątkiem tych, które mają wartość historyczno-artystyczną, architektoniczną i kulturalną, chronioną przez prawo” – stwierdza jeden z artykułów proponowanej ustawy. Oznacza to m.in. obowiązek usunięcia krzyży ze szkół i szpitali publicznych, urzędów miejskich i ministerstw. Jedynie w prywatnych szkołach i placówkach leczniczych, nawet współfinansowanych przez państwo, będzie można umieszczać symbole, zgodne z wierzeniami tych, którzy sobie tego zażyczą. Według Ministerstwa Sprawiedliwości, z budynków publicznych usunięto już 80 proc. symboli religijnych, „pozbawionych wartości artystycznej”.
Jeśli przedstawiciele władz zdecydują się na udział w „uroczystościach ściśle religijnych”, będą musieli robić to „tak, aby nie było domniemania złamania zasady neutralności i niedyskryminacji”. Może to oznaczać, że będą musieli przyjmować zaproszenia nie tylko od Kościoła katolickiego do udziału np. w procesjach, ale także od innych religii i wyznań. Już obecnie np. na hiszpańskim terytorium Ceuta w Maroku, którego połowa mieszkańców wyznaje islam, miejscowy burmistrz i delegat rządu centralnego uczestniczą w zbiorowych modłach odmawianych na zakończenie ramadanu.
Projekt ustawy mówi, że obecność działaczy państwowych w uroczystościach religijnych ma być zawsze „dobrowolna”. Już od 19 maja br. obowiązują nowe przepisy dotyczące wojskowych, wedle których ich udział ma być zawsze dobrowolny i nie mogą oni oddawać honorów wojskowych przed Najświętszym Sakramentem, obrazami Matki Bożej i świętych. Prawnicy, konsultowani w tej sprawie, zwracają uwagę, że udział przedstawicieli władz państwowych, nawet dobrowolny, może niekiedy stać w sprzeczności z zasadą neutralności państwa w sprawach religijnych, ale na razie brakuje wytycznych, które by ten problem regulowały.
Rząd chce też zrównać w praktyce cztery religie, mające w Hiszpanii status „znanych i zakorzenionych”: mormonów, świadków Jehowy, buddystów i prawosławnych, z trzema religiami, które w 1992 r. podpisały porozumienia z państwem: muzułmanami, protestantami i żydami. Kościół katolicki dzięki wspomnianemu porozumieniu ze Stolicą Apostolską z 1979 r. będzie nadal pod pewnym względem uprzywilejowany m.in. przez to, że obywatele mogą odpisywać na jego rzecz 0,7 proc. swego podatku dochodowego, a nie mogą tego robić na rzecz innych religii.
Metropolita Walencji abp Carlos Osoro Sierra uważa, że za projektami rządu Zapatero kryje się „polityczne bałwochwalstwo”, zgodnie z którym partia rządząca, naród czy państwo przedstawiane są jako wartości wyższe, którym wszystko powinno się podporządkować, nawet sferę religijną. Sytuacja taka prowadzi do „poważnych konsekwencji: braku jakichkolwiek ograniczeń wynikających z przekonań religijnych lub filozoficznych, odrzucenia tradycji i historii”, a także do „straszliwej degradacji”, gdyż ludzie potrzebują „tożsamości, a ona wspiera się na tradycji, historii, wspólnych prawach i moralności” – podkreśla hierarcha.
Coraz mniej praktykujących
Według stanu z 31 grudnia 2009 r., ponad 42 mln hiszpańskich katolików skupionych jest w 70 diecezjach, na które składa się prawie 28 tys. parafii i innych ośrodków duszpasterskich. Posługę duszpasterską pełni wśród nich 124 biskupów, prawie 17 tys. księży diecezjalnych i 8 tys. księży zakonnych – w sumie 24 849 kapłanów, co sprawia, że na jednego duszpasterza przypada 1520 katolików. Jest też 236 diakonów stałych, niemal 4 tys. braci zakonnych, ponad 50 tys. sióstr zakonnych, niecałe 2,8 tys. członków instytutów świeckich i 33 misjonarzy świeckich. W szkołach uczy religii niemal 101 tys. katechetów.
Kościół prowadzi 5,5 tys. placówek edukacyjnych różnego szczebla: od przedszkoli po uniwersytety, które kształcą łącznie ponad 1,5 mln dzieci i młodzieży. Dodać do tego należy m.in. 93 szpitale, 72 ośrodków zdrowia, 1 leprozorium, 788 domów opieki dla osób starszych i inwalidów, 435 sierocińców i żłobków, 301 ośrodków doradztwa rodzinnego i obrony życia oraz ponad 3 tys. placówek wychowawczych.
W różnych krajach i częściach świata pracuje ponad 17 tys. hiszpańskich misjonarzy, co stawia ten kraj na pierwszym miejscu w Kościele powszechnym. Najwięcej (71,5 proc.) jest ich w Ameryce Łacińskiej. 90 proc. misjonarzy to zakonnicy i siostry zakonne, pozostali to kapłani diecezjalni i coraz liczniejsza grupa misjonarzy świeckich. Wielka jest też hojność wiernych, wspierających materialnie misje. W ub.r. ofiarowali oni ponad 13 mln euro, co oznacza wzrost o 15 proc.
Gdy chodzi o powołania, w hiszpańskich seminariach niższych jest niemal 1943 uczniów, zaś w seminariach wyższych formację zdobywa 1963 alumnów. To zbyt mało w stosunku do potrzeb. Niewystarczająca liczba powołań jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła. Niektóre diecezje już rozpoczęły procesy reorganizacyjne, aby zapewnić wiernym niezbędną opiekę duszpasterską. Coraz częściej zapraszają kapłanów z innych krajów, w tym z Polski.
Osoby ochrzczone w Kościele katolickim stanowią 94 proc. obywateli. Jednak liczba Hiszpanów deklarujących się jako katolicy spadła do 73,7 proc. (osiem lat temu było ich niemal 80 proc.). Wyznawców innych religii jest 2,4 proc., niewierzących – 14,5, ateistów – 7,1, a 2,3 proc. ankietowanych nie odpowiedziało w maju br. na pytanie o wyznanie.
Jedną z największych bolączek Kościoła w Hiszpanii jest stały spadek praktyk religijnych. Więcej niż połowa (56,8 proc.) katolików twierdzi, że „prawie nigdy” nie chodzi do kościoła. Zaledwie 15,9 proc. deklaruje, że regularnie chodzi na Msze św. (osiem lat temu było ich 20 proc.), 15,7 proc. – kilka razy w roku, 8,3 proc. – kilka razy w miesiącu, a 2,4 proc. – kilka razy w tygodniu.
Dane te są jeszcze bardziej dramatyczne w odniesieniu do młodych Hiszpanów. W ciągu 10 lat na przełomie XX i XXI w. liczba osób w wieku 15-24 lat określających siebie mianem katolików spadła z 77 do 49 proc. Wzrosła natomiast z 22 do 46 proc. liczba młodych agnostyków. Tylko nieco ponad 10 proc. młodzieży regularnie chodzi do kościoła.
Niejako wbrew smutnym statystykom, ponad połowa młodych Hiszpanów uważa, że Kościół katolicki jest przekazicielem chrześcijańskich wartości i tradycji, pomaga biednym i stawia wysokie wymagania moralne, a 50 proc. młodych sądzi, że Kościół pomaga w znalezieniu sensu życia. Jednocześnie 80 proc. ankietowanych uważa, że Kościół jest „zbyt bogaty”, a zaufanie do niego jako instytucji jest niższe niż np. do NATO.
Zdaniem autorów ankiety spadek liczby osób deklarujących się jako katolicy wynika z „niepopularnych opinii Kościoła w kwestiach związanych z etyką seksualną, aborcją czy małżeństwami homoseksualnymi”. Ponadto ma to związek z działaniami rządu Zapatero, który od czasu przejęcia władzy w 2004 r. wspiera zmiany w mentalności społeczeństwa w kierunku jego laicyzacji.
Papieże w Hiszpanii
Benedykt XVI zdobył sympatię hiszpańskich katolików już wkrótce po objęciu Stolicy Piotrowej. Podczas Mszy św. inaugurującej pontyfikat prosił, aby wspierać go modlitwą. W odpowiedzi na ten apel, wierni z prymasowskiej archidiecezji Toledo, położonej niedaleko Madrytu, w ciągu miesiąca odmówili w intencji papieża ponad milion razy „Zdrowaś Maryjo” – dokładnie 1 366 623 razy. Niedługo potem dziennik „El Mundo” przyznał Ojcu Świętemu tytuł Człowieka Roku 2005 – papież był nim dla co trzeciego mieszkańca Hiszpanii.
Benedykt XVI po raz pierwszy odwiedził Hiszpanię w dniach 8-9 lipca 2006 r., aby uczestniczyć w zakończeniu V Światowego Spotkania Rodzin. Jego obecna wizyta w Santiago de Composteli i Barcelonie będzie siódmą podróżą papieską do Hiszpanii.
Pięciokrotnie przebywał bowiem w tym kraju Jan Paweł II. Pierwszą i najdłuższą, bo dziesięciodniową pielgrzymkę odbył w dniach 31 października – 9 listopada 1982 r. Odwiedził wówczas Madryt, Ávilę, Alba de Tormes, Salamankę, Guadalupe, Toledo, Segovię, Sewillę, Granadę, Loyolę, Javier, Saragossę, Montserrat, Barcelonę, Walencję, Alcirę i Santiago de Compostela.
Dwa lata później, w drodze do Ameryki Środkowej, Jan Paweł II zatrzymał się na krótko w Saragossie (10-11 października 1984). Z kolei w dniach 19-21 sierpnia 1989 r. Ojciec Święty był w Santiago de Compostela (z okazji odbywającego się tam IV Światowego Dnia Młodzieży), Oviedo i Covadonga.
Po raz czwarty Jan Paweł II zawitał do Hiszpanii w dniach 12-17 czerwca 1993 r. Trasa jego pielgrzymki wiodła przez Sewillę, Dos Hermanas, Huelvę, Moguer, Palos de la Frontera, La Rábidę, El Rocío i Madryt. Ostatnia podróż do Hiszpanii w dniach 3-4 maja 2003 r. obejmowała tylko Madryt.
Skomentuj artykuł