Ryś, Chmielewska, Kaczkowski i Szustak o uchodźcach
Dziś Światowy Dzień Uchodźcy. Posłuchajmy wypowiedzi arcybiskupa, zakonnicy i cenionych duszpasterzy, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami związanymi z pomocą uchodźcom. #WithRefugees
Abp Grzegorz Ryś: tacy z nich "terroryści"
"Możecie tłumaczyć, że mamy w Polsce islam od sześciu wieków. Tatarzy żyją na północy Polski. Ktoś mierzy islam miarą naszych Tatarów? Wiecie jacy oni są? Papież przyjeżdża, to oni dzwonią, że oni chcieliby w procesji z darami na mszy iść. To tacy z nich terroryści"
Adam Szustak OP: kogo kochać najpierw?
"Kochani wiem, teraz będzie burza pod tym odcinkiem, ale to powiem: jak ja nie cierpię, gdy gadamy na przykład o uchodźcach, (...) to naczelnym zawsze argumentem wszystkich, którzy o tym dyskutują, a szczególnie tych którzy są przeciwko przyjmowaniu uchodźców, zawsze jest: «Ale jest w Kościele taka nauka, która nazywa się ordo caritatis, w sensie porządek miłości. Jak uczy Kościół i uczył w różnych teologach - najpierw trzeba kochać swoją rodzinę, potem swoich sąsiadów, potem swój naród, a potem ewentualnie tych, którzy przychodzą z zewnątrz»".
"Kochani, ta nauka w ogóle jest mądra, (...) tylko przypuszczam, że gdyby ktoś taki do Pana Jezusa przyszedł i powiedział: «Panie Jezu słuchaj, przychodzą uchodźcy. Czy powinniśmy stosować metodę ordo caritatis? Kogo kochać najpierw? Czy najpierw pomóc mamie, czy najpierw uchodźcom?», to Pan Jezus by spojrzał i powiedział «Słuchaj, był taki Samarytanin, który spotkał człowieka będącego w potrzebie i nie myślał - kto, komu, gdzie, jak, kiedy - tylko zaczął kochać»."
[Wypowiedź o. Adama od 2:30]
Ks. Jan Kaczkowski: czy jesteśmy prawdziwymi chrześcijanami?
"Przyjęło się mówić, że Polacy słyną z gościnności. Akurat. Gości się właśnie innych, a nie tych, którzy tożsami z nami. Jeśli nie zaczniemy być otwarci na innych, to możemy ten pusty talerz przygotowywany na stół wigilijny wyrzucić przez okno"
S. Małgorzata Chmielewska: mamy pomagać wszystkim
Poniżej publikujemy fragment rozmowy Piotra Żyłki z s. Małgorztą Chmielewską. Cała rozmowa do przeczytania tutaj.
Piotr Żyłka: Ale ja czasem w kościele słyszę, że nie ma sensu doraźnie pomagać, że potrzebujemy pomocy systemowej. A z drugiej strony papież wysyła abpa Krajewskiego na stację metra i każe mu rozdawać pieniądze bezdomnym. Jak to połączyć?
s. Małgorzata Chmielewska: I jedno, i drugie ma sens. Nie mogą nędzarze i głodni czekać, aż my zmienimy systemy. Więc trzeba pracować dwutorowo. Człowiek jest głodny tu i teraz, nie ma gdzie spać tu i teraz. Zmieniając jego sytuację, zmieniamy świat. Chrystus utożsamia się z konkretnym człowiekiem, nie z systemem.
My każemy uchodźcom czekać, aż zakończymy wojnę w Syrii. I co? Mamy zostawić bez pomocy ludzi i kazać im czekać, aż się zakończy wojna, aż ISIS nie będzie? Oni umrą z głodu i zimna. Albo jeżeli nie umrą, to zabiorą od nas to, czego nie chcemy im dać po dobroci. Parafrazując Izajasza: Podepczą nas nogi. Nogi biednych i stopy ubogich.
Uchodźcy wcale nie chcą do Polski. Nawet jak ich Unia zmusi, to za chwilę gdzieś uciekną.
A gówno mnie to obchodzi, dokąd oni uciekną. Nie z tego będę rozliczana, dokąd pojedzie Amin, Sara czy ktokolwiek inny. Nie z tego będę rozliczana przed Panem Bogiem.
A z czego?
Z tego, co zrobiłam, kiedy wiedziałam, że Amin, Sara i wszyscy inni są głodni, nie mają gdzie spać i lecą im na głowy bomby.
Ale nie wszyscy są uchodźcami. Część mężczyzn zostawiła swoje rodziny i przyjechała do Europy szukać lepszych warunków do życia. Są zwyczajnymi imigrantami ekonomicznymi.
Oczywiście, że poszukują lepszych warunków! To jest normalne. My, wyjeżdżając na Zachód, też poszukujemy lepszych warunków. Oni przede wszystkim szukają poczucia bezpieczeństwa. Rozmawiałam wczoraj z Grzegorzem. Starszy pan, inżynier, Syryjczyk. Jego dwoje dzieci zostało w Syrii. Syn jest architektem, córka też skończyła wyższe studia. Oboje pracują. Zarabiają 50 dolarów miesięcznie. W Damaszku.
Grzegorz miał dobrze ułożone życie. Uczciwie pracował. Jest na emeryturze, ma 72 lata. I teraz wylądował w obcym kraju, bez znajomości języka. Z malutką walizeczką, w której jest cały jego dobytek. Mieszka u nas, ma maciupeńki pokoik. Na głębokiej wsi polskiej. Porozumiewamy się po rosyjsku. I on jest wdzięczny za to, że jest bezpieczny. Grzegorz został ranny w czasie nalotów. To jest poszukiwanie lepszych warunków? Czy ten człowiek nie chciałby umrzeć u siebie ze swoimi dziećmi i wnukami, w swoim domu, na który całe życie pracował? Ludzie, opamiętajmy się! Oczywiście, że on szukał lepszych warunków. Miasto, z którego pochodzi, już nie istnieje. Można sprawdzić w internecie.
A co do tego, dlaczego przyjeżdżają mężczyźni, a nie kobiety, to sprawa jest bardzo prosta. Jakbyś miał dzieci i zaczęłyby wam bomby lecieć na głowę, to do obcego kraju, do którego trzeba dojść parę tysięcy kilometrów albo przepłynąć łódką przez morze, kogo byś wysłał? Chłopaka czy dziewczynę? No kogo?
Raczej chłopaka.
No oczywiście. To jest logiczne. I zaopatrzyłbyś go w telefon komórkowy. Sprzedałbyś wszystko, żeby dać mu pieniądze na drogę i żeby miał na kartę, bo chcesz mieć z nim kontakt. I do tego dałbyś mu dobry telefon, a nie taki, który padnie za chwilę. Ja bym tak zrobiła.
Załóżmy taki scenariusz, że w Polsce wybucha wojna. Mamy na całym świecie wspólnoty. Wysyłam młode dziewczyny i niepełnosprawnych, żeby im zapewnić bezpieczeństwo. Jakbyś ich ubrał, jeśli do tej pory byłeś normalnym człowiekiem, który normalnie prosperował? Jakbyś ich ubrał? W podarte, brudne spodnie? Czy może wsadzając ich do samolotu, ubrałbyś ich tak, żeby nie odstawali od innych? Uchodźcy, którzy przypływają na pontonach, do tej pory byli normalnymi ludźmi. Mieli swoje dochody, swoje biznesy, swoje pieniądze. Nie dziwmy się, że nie przyjeżdżają tu obdarci i brudni.
Wśród muzułmanów mogą być terroryści. Może powinniśmy pomagać tylko chrześcijanom?
Mamy pomagać wszystkim. Jeżeli francuskie i belgijskie służby dały ciała, przez lata tolerując rodzący się terroryzm na swoim terenie, to był błąd. Sytuacja tych krajów jest zupełnie inna niż sytuacja Polski. To są kraje postkolonialne, mają całkowicie inną historię. A my po to płacimy naszym służbom, żeby pracowały. Oczywiście tragedii nie da się całkowicie wykluczyć. To, że u nas nie ma uchodźców, nie znaczy, że któregoś dnia nie przyjdą terroryści, rodzimi wariaci i nie wysadzą Sukiennic na krakowskim Rynku.
Nie uciekniemy od terrorystów?
Powinniśmy raczej zastanawiać się, jak pomagać w integracji. Nienawiść i agresja na pewno w integracji nie pomagają. Agresja budzi agresję. To oczywiste. Kluczowe jest życzliwe przyjęcie. To staramy się robić w naszych domach. Najgorsi ludzie, z potworną przeszłością, jeśli są życzliwie przyjęci, to mamy przynajmniej 90 procent pewności, że nas nie zaatakują. Pozostaje 10 procent, kiedy nas atakują. I my u nas też mamy takie przypadki. Część z tych ludzi miała zaburzenia psychiczne, a część była po prostu łajdakami. Ryzyka się nie wyeliminuje. Pan Jezus też zaryzykował i wiadomo, jak to się skończyło.
Czy ryzyko da się jakoś ograniczyć? Są na to jakieś sposoby?
Trzeba po prostu myśleć. W naszej wspólnocie są zasady, które mają ograniczyć ryzyko. Inna sprawa, że terroryści przylecą raczej samolotem, a nie będą ryzykować życia na pontonie płynącym do Lampedusy. Byliby idiotami. Owszem, mogą potem docierać do obozów dla uchodźców i tam werbować. Przybywają sobie do Europy całkowicie bezpiecznie, a później werbują na fałszywych papierach w obozach. Myślę, że to jest bardziej prawdopodobny scenariusz.
Jeśli nie rozwiążemy problemu obozów dla uchodźców, to będziemy sami produkowali gniewnych, bo to są ludzie doprowadzeni do granic wytrzymałości. Ci, którzy są w obozach albo docierają do wybrzeży Włoch czy Grecji, to ludzie zdesperowani. A człowiek zdesperowany nie myśli logicznie. Pamiętasz te wszystkie obrazki pokazywane w internecie? Jak to na dworcu w Budapeszcie wyrzucali wodę do picia rozdawaną przez policję? Większość ludzi nie wie, jaka to była historia. Ale jak ktoś poszuka głębiej, to się dowie, dlaczego oni tak robili.
Dlaczego?
Dlatego, że wcześniej ta sama policja ich poniżyła, potraktowała jak bydło.
Nasza cywilizacja jest cywilizacją obrazkową. Kto pokaże pierwszy obrazek, ten wygrywa. Nie wnikamy kompletnie w sytuacje ludzi, których widzimy na obrazkach. To jest problem - walka na obrazki. I na hejty. Nikt nie wnika w sytuację tych ludzi. Chrystus mówi wyraźnie: cokolwiek byście chcieli, żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie. Więc może stańmy tam za tymi drutami, gdzieś na granicy serbskiej albo na dworcu w Budapeszcie jako uchodźcy. Może wtedy coś do nas dotrze i zrozumiemy, dlaczego oni się tak zachowują.
????Dzisiaj Światowy Dzień Uchodźcy. Jesteśmy solidarni!✊ Podaj dalej! Zostaw komenatrz. Wierzymy, że każdy człowiek...
Opublikowany przez Polska Akcja Humanitarna (PAH) 20 czerwca 2018
Skomentuj artykuł