Zdarzyło się w Roku Wiary
Rezygnacja papieża, szybkie konklawe, wybór kolejnego Ojca Świętego nie-Włocha, papież Franciszek, który chce "Kościoła ubogiego dla ubogich", spotkania dwóch papieży i encyklika "na cztery ręce…". Gdyby listę wydarzeń kończącego się właśnie Roku Wiary układał zawodowy scenarzysta, zapewne żadne z wyżej wymienionych nie znalazłoby się na niej, brzmią bowiem tak nieprawdopodobnie.
A przecież się zdarzyły i byliśmy ich obserwatorami. Warto to sobie uświadomić i zapamiętać.
Gdy 11 października ubiegłego roku papież Benedykt XVI ogłaszał rozpoczęcie Roku Wiary, nic nie zapowiadało tak niesamowitych czy jak kto woli - bezprecedensowych wydarzeń składających się na te nadchodzące trzynaście miesięcy. Ich znakiem rozpoznawczym jest symbol Kościoła - łódź, której masztem jest krzyż. Na jej żaglu umieszczono litery IHS wpisane w okrąg w kształcie hostii, symbolizujący Eucharystię. Oficjalnym obrazem towarzyszącym wiernym w tym roku był portret Chrystusa Pantokratora z bazyliki w Cefalù na Sycylii, na którego odwrocie umieszczono Credo. W porównaniu z tym, co zdarzyło się potem, początek tego roku był jednak zupełnie zwyczajny.
Grom z jasnego nieba
Wydarzenia nabrały przyspieszenia i zupełnie nieoczekiwanego zwrotu w lutym. Benedykt XVI "w pełni świadom powagi tego aktu i z pełną wolnością" oświadczył, że rezygnuje z posługi biskupa Rzymu, następcy św. Piotra. Informację o tym jako pierwsze nie podały ani Radio Watykańskie, ani "L’Osservatore Romano", ani Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, lecz włoska dziennikarka pracująca dla agencji informacyjnej ANSA, Giovanna Chirri. Stało się to… dzięki jej biegłej znajomości łaciny. W poniedziałek 11 lutego 2013 r. śledziła transmisję z konsystorza zwyczajnego. Słuchała przemówienia kard. Angelo Amato, dotyczącego kanonizacji 800 męczenników z Otranto, Kolumbijki oraz Meksykanki, po którym zabrał głos Benedykt XVI. W tym momencie zwyczajowo wypowiada on po łacinie rytualną, krótką formułę. Giovanna Chirri zorientowała się jednak, że Benedykt XVI nie poprzestał na tym, lecz kontynuował swe przemówienie. Rozumiała wyraźnie słowa o rezygnacji i jak opowiadała później, nie wierzyła swym uszom - Benedykt XVI oświadczał, że ustępuje z urzędu następcy św. Piotra. Była to wiadomość nieprawdopodobna! Dziennikarka zadzwoniła do ks. Federico Lombardiego SJ, dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, ale ten nie odebrał telefonu komórkowego.
Skontaktowała się więc ze swoim redaktorem naczelnym, by powiadomić agencję ANSA o tej sensacyjnej wiadomości. W tym samym momencie oddzwonił do niej ks. Lombardi, potwierdzając, że Ojciec Święty ogłosił swoją rezygnację. O godz. 11.46, a więc kilka minut po wygłoszeniu na konsystorzu papieskiego oświadczenia, agencja ANSA jako pierwsza podała wiadomość, która w ciągu kilku sekund obiegła cały świat. Potem już wszystko wydawało się wyjątkowe. Słów "grom z jasnego nieba" jako pierwszy użył kard. Angelo Sodano, a w dniu ustąpienia Benedykta XVI nad Watykanem przeszła prawdziwa burza. Prawie wszystkie włoskie media i wiele agencji prasowych, w tym także PAP, opublikowały po niej zdjęcie, na którym piorun uderza w bazylikę św. Piotra. Konklawe też rozpoczynało się przy dźwiękach grzmotów. W czasie gdy trwała Msza św. Pro eligendo Romano Pontifice, plac św. Piotra był pusty, bo padał ulewny deszcz i słychać było wyładowania atmosferyczne. O 17.32 padły słowa Extra omnes, po czym drzwi Kaplicy Sykstyńskiej zostały zamknięte.
Wewnątrz znalazło się 115 kardynałów elektorów. Nowy papież został wybrany następnego dnia wieczorem. Biały dym pojawił się o godz. 19.06 czasu rzymskiego, niedługo potem zaczęły bić dzwony. Kolejnym następcą św. Piotra został 76-letni argentyński kard. Jorge Mario Bergoglio, który przyjął imię Franciszek. Jest on pierwszym papieżem z Argentyny i w ogóle z którejkolwiek z Ameryk. Jest także pierwszym jezuitą wybranym na ten urząd.
Niedowierzanie i zaskoczenie
Nie wiadomo, jak to się stało, ale Franciszek od razu zyskał przychylność wiernych, a nawet przychylność mediów. Szczery uśmiech na twarzy i proste, zrozumiałe nawet dla niewierzących gesty z pewnością mu w tym pomogły. Pierwsze słowa na placu - podziękowania i modlitwa za jego poprzednika, Benedykta XVI, i ten gest, pełen pokory pokłon przed całym światem mówiły tak wiele. W ciągu następnych miesięcy przekonamy się wielokrotnie, że nie była to poza, wyuczona gra wytrenowana ze specjalistą od kreowania wizerunku, do której tak bardzo przyzwyczaił nas współczesny świat. On taki jest, bliski ludziom i ich zwyczajnym, czasem bardzo prozaicznym problemom. Pierwsze informacje o nowym papieżu niejednemu zapewne wydały się zaskakujące.
Ojciec Święty po pierwszym spotkaniu z pielgrzymami zgromadzonymi na placu św. Piotra nie zgodził się wsiąść do watykańskiej limuzyny, by pojechać na nocleg do Domu św. Marty, ale wraz z wszystkimi elektorami udał się tam minibusem. Wychodząc na balkon, nie nałożył też czerwonej obszytej futrem aksamitnej pelerynki, a zamiast złotego ozdobnego krzyża wybrał swój stary, skromny krzyż biskupi. Następnego dnia po wyborze - kolejne zaskoczenie. Rano papież pojechał do swojej ukochanej rzymskiej bazyliki - Santa Maria Maggiore, by podziękować Matce Bożej, a także prosić ją o opiekę. Rozmawiał tam również z zakonnikami, którzy jak każdego dnia od rana spowiadali. "Bądźcie miłosierni w konfesjonale dla swych penitentów, oni bardzo tego potrzebują" - prosił Franciszek. Słowa o tym, że konfesjonał nie jest salą tortur, Ojciec Święty powtarza regularnie, w czasie audiencji generalnych czy przy innych okazjach. I są już tego pierwsze efekty.
W ostatnich dniach w Radiu Watykańskim ks. Krzysztof Nykiel z Penitencjarii Apostolskiej, zwanej Trybunałem Pokuty, która jest najwyższym urzędem w Kościele rozpatrującym kwestie sumienia, przyznał nawet, że coraz więcej pielgrzymów przybywających do Rzymu udaje się do spowiedzi w papieskich bazylikach. Według niego spowiednicy informują wręcz "z entuzjazmem" o masowym napływie wiernych przy okazji środowych audiencji generalnych papieża i niedzielnych spotkań na modlitwie Anioł Pański, a kościoły w pobliżu Watykanu są pełne tych, którzy proszą o możliwość wyspowiadania się.
Tamta pierwsza wizyta Franciszka za murami Watykanu miała swój dalszy ciąg. Papież pojechał do Domu św. Pawła, w którym zatrzymał się przed rozpoczęciem konklawe. Zanim zabrał walizkę z rzeczami, zapłacił za swój pobyt, by - jak powiedział - dać dobry przykład. I koniecznie chciał, aby w improwizowanym spotkaniu z nim uczestniczył cały personel domu, nie tylko dyrekcja. Do jadalni zbiegli się więc wszyscy łącznie z paniami z kuchni i tymi, które zajmują się sprzątaniem. Jakie to dla nich wszystkich były emocje, ile łez radości, że on - teraz już papież - o nich nie zapomniał.
Po raz pierwszy w historii
Logiczną konsekwencją rezygnacji jednego papieża i wyboru nowego jest bezprecedensowy fakt zamieszkiwania obecnie w Watykanie dwóch papieży - Franciszka i papieża seniora Benedykta XVI. Niezwykłe są ich wspólne spotkania, było ich już kilka. To piękna lekcja wzajemnego szacunku i serdecznego wsparcia dawana przez tych, którzy w zwyczajnych "świeckich" warunkach powinni raczej ze sobą rywalizować o splendor i "rząd dusz". Pierwsze ich spotkanie odbyło się już w marcu. Franciszek udał się do Castel Gandolfo, by odwiedzić swojego poprzednika. Bardzo ujmująca była chwila, gdy obaj papieże uściskali się już na lotnisku przy śmigłowcu. Świat obiegły wtedy ich wspólne zdjęcia.
Wzruszający dla nas był widok obu papieży modlących się w kaplicy przed kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i razem klęczących obok siebie na klęczniku przeznaczonym dla wiernych, bo żaden nie chciał korzystać z klęcznika papieskiego w obecności tego drugiego. W dniu, w którym Watykan oficjalnie uznał cud dokonany za wstawiennictwem naszego Jana Pawła II, będący ostatnim przystankiem na drodze do jego kanonizacji, czyli 5 lipca 2013, obaj papieże po raz pierwszy w historii wspólnie wzięli udział w oficjalnej uroczystości, a było to podczas ceremonii odsłonięcia statui św. Michała Archanioła. W tym dniu ogłoszono też tezy pierwszej encykliki papieża Franciszka Lumen fidei. Encykliki niezwykłej, bo jak powiedział sam Franciszek, pisanej "na cztery ręce". Nie ma drugiego takiego dokumentu w historii Kościoła. Papież przyznał, że dokończył tekst rozpoczęty przez Benedykta XVI. Słów "po raz pierwszy w historii" albo "po raz pierwszy od setek lat" w tym kończącym się Roku Wiary używano zresztą wyjątkowo często. Kolejne przykłady? Oto one. W czasie Mszy na placu św. Piotra inaugurującej jego pontyfikat Ojciec Święty przekazał znak pokoju dwóm prawosławnym duchownym, do ołtarza podeszli wtedy ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I oraz przywódca ormiańskiego Kościoła prawosławnego Karekin II.
Obecność w Watykanie Bartłomieja I określano jako wyjątkowo ważną, bo był to pierwszy taki przypadek od niemal tysiąca lat. Franciszek zadeklarował, że chce "Kościoła ubogiego dla ubogich", i to zdanie stało się jego dewizą. Konieczność takiej postawy u katolików podkreślił także poprzez złożenie swojej pierwszej oficjalnej wizyty poza Rzymem na włoskiej wyspie Lampedusa, gdzie przebywają nielegalni uchodźcy z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Miała ona miejsce w lipcu. Papieżowi zależało bardzo na bezpośredniej rozmowie z uchodźcami, spotkał się z nimi na nabrzeżu i ten obraz mówił więcej o ich życiowej sytuacji niż jakikolwiek inny. Prawie wszyscy mieli kaptury na głowach i ustawiali się tyłem do kamer i obiektywów aparatów fotograficznych, by przez przypadek ktoś nie ujawnił ich twarzy, bali się tego nawet w czasie rozmowy z Ojcem Świętym. Oni przecież przypłynęli na Lampedusę nielegalnie, nie mają żadnych praw, a ten lepszy świat - wymarzona Europa - udaje, że ich nie ma.
To jeszcze nie koniec
Życie dopisało bardzo gorzką puentę do tej wizyty, bo już w październiku w drodze na Lampedusę w czasie pożaru statku zginęło ponad 350 osób, a media obecnie informują bardzo często o kolejnych zatonięciach imigrantów z Afryki. Ich problemy nie są jeszcze rozwiązane, ale dzięki Franciszkowi zapewne niejeden Europejczyk dowiedział się w ogóle, że taka wyspa istnieje i co się na niej dzieje. Co jeszcze? W czasie swojej pierwszej zagranicznej pielgrzymki, która odbyła w czasie Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro, Franciszek odwiedził slumsy i spotkał się z byłymi narkomanami. Dzwonił też bez wcześniejszej zapowiedzi do niektórych katolików, którzy do niego pisali listy, w tym do samotnej kobiety w ciąży. Obiecał, że sam ochrzci jej dziecko. I jeszcze jeden niezwykły gest… W Wielki Czwartek papież odprawił Mszę św. w więzieniu dla nieletnich w Rzymie, a w jej trakcie umył nogi dwunastu młodocianym osadzonym. Wśród nich były dwie kobiety - katoliczka i muzułmanka. Trudno o bardziej wymowny gest, by pokazać, że dla papieża ważny jest każdy człowiek, bez względu na płeć i wyznanie. Była to jego wielka odwaga, bo udał się w miejsce, gdzie mało kto go zna, większość osadzonych w tym więzieniu to byli przecież wyznawcy islamu i niewierzący. I jeszcze list do Władimira Putina w czasie szczytu G20 z apelem o pokój w Syrii i jednoczesna modlitwa na całym świecie w tej sprawie. I jeszcze wspólna adoracja eucharystyczna, jednocześnie we wszystkich katedrach na świecie, też po raz pierwszy. I tak dalej, i tak dalej… przykłady przynosi każdy kolejny dzień.
A w ostatnią niedzielę, zwracając się do wiernych zgromadzonych w Watykanie, powiedział: "Chciałbym polecić wam lekarstwo". Ktoś zapyta: to teraz papież jest aptekarzem? Papież trzymał przy tym w ręku wymyśloną w Gdańsku miserikordynę, opakowanie przypominające preparat medyczny, w którym znajduje się różaniec i obrazek Jezusa Miłosiernego. - To lekarstwo złożone z 59 granulek dosercowych - mówił Franciszek, lekarstwo specjalne, po to, by konkretnego wymiaru nabrały owoce Roku Wiary, który zbliża się do końca. Aplauz, jaki wywołały te słowa, świadczy o tym, że przekaz został zrozumiany przez tych, którzy go słyszeli. Czy jednak zechcą go zastosować w swoim życiu?
Wyraźnie da się zauważyć, że papież komunikuje się ze współczesnym światem tym najbardziej lubianym przez niego ponadwerbalnym, ponadnarodowym językiem prostych czynów i zwyczajnych gestów. Gdyby wykonywał je ktoś inny, na pewno nikt nie zwracałby na nie większej uwagi, ale to, że stały się one treścią pontyfikatu głowy Kościoła, staje się nadzwyczaj wymowne i ważkie. Pontyfikat Franciszka będzie zapewne najważniejszym, namacalnym efektem mijającego właśnie Roku Wiary. - On wie, czego świat oczekuje dziś od papieża - mówił jeszcze w Rzymie w pierwszych dniach po konklawe kard. Stanisław Dziwisz. Trudno nie przyznać mu racji także i dziś, u schyłku tego niezwykłego Roku.
W ostatnią niedzielę Roku Wiary oddajemy do rąk naszych czytelników Kronikę Roku Wiary, okolicznościowe wydanie z opisem najważniejszych wydarzeń mijających trzynastu miesięcy, uzupełnione o refleksje biskupów, księży i zakonników. W książeczce zamieszczamy także fragmenty dwóch najważniejszych papieskich dokumentów z tego okresu - zapowiadającego Rok Wiary listu Porta fidei autorstwa Benedykta XVI oraz encykliki Lumen fidei Franciszka, pisanej jak sam przyznał "na cztery ręce", wspólnie z Benedyktem XVI. Kronika zawiera także wiele unikatowych zdjęć przypominających ten niezwykły czas.
Skomentuj artykuł