Paweł Apostoł, dość stanowczo i surowo, przypomina nam dzisiaj o tym, jak ważną prawdą wiary dla chrześcijan jest zmartwychwstanie Chrystusa. A raczej: jak ważną prawdą wiary powinno być. Bo jednak różnie z tym bywa.
Paweł Apostoł, dość stanowczo i surowo, przypomina nam dzisiaj o tym, jak ważną prawdą wiary dla chrześcijan jest zmartwychwstanie Chrystusa. A raczej: jak ważną prawdą wiary powinno być. Bo jednak różnie z tym bywa.
„Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały” (Iz 6, 3) – te słowa z Księgi Izajasza powtarzamy podczas każdej Eucharystii tuż przed przeistoczeniem. Gdy teksty biblijne Starego testamentu nazywają Boga świętym, to chcą podkreślić Jego „inność” wobec świata, jego odrębność od stworzenia. Lecz wszystko, cała perspektywa patrzenia na Boga, zmienia się w momencie Wcielenia, kiedy Transcendentny staje się jednocześnie Immanentny, kiedy Całkiem Inny staje się do nas podobny dzięki tej samej ludzkiej naturze.
„Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały” (Iz 6, 3) – te słowa z Księgi Izajasza powtarzamy podczas każdej Eucharystii tuż przed przeistoczeniem. Gdy teksty biblijne Starego testamentu nazywają Boga świętym, to chcą podkreślić Jego „inność” wobec świata, jego odrębność od stworzenia. Lecz wszystko, cała perspektywa patrzenia na Boga, zmienia się w momencie Wcielenia, kiedy Transcendentny staje się jednocześnie Immanentny, kiedy Całkiem Inny staje się do nas podobny dzięki tej samej ludzkiej naturze.
Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma w sobie coś niezwykłego. W samym środku zimy, gdy światło dnia jest jeszcze tak krótkie, Kościół zaprasza nas do świętowania w naszych sercach tajemnicy prawdziwego Światła. Maryja i Józef przynoszą do świątyni małego Jezusa, by wypełnić Prawo. Ale jest w tej scenie głębszy sens odsłaniający ważne przesłanie: to sam Bóg przychodzi do ludzi jako Światło na oświecenie wszystkich narodów.
Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma w sobie coś niezwykłego. W samym środku zimy, gdy światło dnia jest jeszcze tak krótkie, Kościół zaprasza nas do świętowania w naszych sercach tajemnicy prawdziwego Światła. Maryja i Józef przynoszą do świątyni małego Jezusa, by wypełnić Prawo. Ale jest w tej scenie głębszy sens odsłaniający ważne przesłanie: to sam Bóg przychodzi do ludzi jako Światło na oświecenie wszystkich narodów.
Dzisiaj w Kościele przeżywamy tzw. Niedzielę Słowa Bożego, która ma nam przypomnieć o tym, jak ważne jest Pismo Święte w życiu wierzącego. Odczytane słowo zaprasza nas do głębszego wejścia w relację z Bogiem. On mówi, ale i oczekuje, że to Jego słowo przyjmiemy, rozważymy i zastosujemy w codziennym życiu, stając się w ten sposób Jego świadkami – przez nasze postawy, decyzje i czyny promieniujące Ewangelią.
Dzisiaj w Kościele przeżywamy tzw. Niedzielę Słowa Bożego, która ma nam przypomnieć o tym, jak ważne jest Pismo Święte w życiu wierzącego. Odczytane słowo zaprasza nas do głębszego wejścia w relację z Bogiem. On mówi, ale i oczekuje, że to Jego słowo przyjmiemy, rozważymy i zastosujemy w codziennym życiu, stając się w ten sposób Jego świadkami – przez nasze postawy, decyzje i czyny promieniujące Ewangelią.
Na wesele w Kanie Galilejskiej, o którym czytamy w dzisiejszej Ewangelii, możemy spojrzeć bardzo powierzchownie i dostrzec w tym opisie jedynie ten zadziwiający cud przemiany wody w wino. Możemy się skupić wyłącznie na mocy, którą dysponował Jezus, a która pozwalała mu na takie znaki. Możemy próbować wyliczyć, ileż to litrów trunku powstało w kamiennych stągwiach. Jednak bardziej niż to wszystko, powinno nas zastanowić to, w jaki sposób tenże cud się dokonał.
Na wesele w Kanie Galilejskiej, o którym czytamy w dzisiejszej Ewangelii, możemy spojrzeć bardzo powierzchownie i dostrzec w tym opisie jedynie ten zadziwiający cud przemiany wody w wino. Możemy się skupić wyłącznie na mocy, którą dysponował Jezus, a która pozwalała mu na takie znaki. Możemy próbować wyliczyć, ileż to litrów trunku powstało w kamiennych stągwiach. Jednak bardziej niż to wszystko, powinno nas zastanowić to, w jaki sposób tenże cud się dokonał.
Mocno mnie ostatnio nurtuje pytanie o to, czy rzeczywiście Bóg, w którego wierzę, jest dobry – czy ja tak naprawdę uważam? Bardzo często spotykam się bowiem z tym, że ludzie mają w sobie obraz Pana Boga, który rozlicza człowieka – taki „księgowy zbawienia”.
Mocno mnie ostatnio nurtuje pytanie o to, czy rzeczywiście Bóg, w którego wierzę, jest dobry – czy ja tak naprawdę uważam? Bardzo często spotykam się bowiem z tym, że ludzie mają w sobie obraz Pana Boga, który rozlicza człowieka – taki „księgowy zbawienia”.
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,1-3). Po raz kolejny w ostatnich dniach liturgia podsuwa nam do rozważania ten fragment z Ewangelii wg św. Jana. Możemy się zastanawiać, po co tyle razy czytać to samo, biorąc dodatkowo pod uwagę, że jest to tekst dość poetycki, a przez to bardzo trudny do interpretacji.
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,1-3). Po raz kolejny w ostatnich dniach liturgia podsuwa nam do rozważania ten fragment z Ewangelii wg św. Jana. Możemy się zastanawiać, po co tyle razy czytać to samo, biorąc dodatkowo pod uwagę, że jest to tekst dość poetycki, a przez to bardzo trudny do interpretacji.
Boże Narodzenie to jest taki moment w ciągu roku, który można przeżyć bardzo powierzchownie, nie wchodząc zupełnie w głębię jego treści. Jest tak bogaty w zewnętrzne bodźce, że łatwo dać się im bez reszty pochłonąć. I zatrzyma się człowiek na tych wszystkich świecidełkach, schowa się przed Bogiem za przystrojoną choinką, zapatrzy się w połyskujące na niej bombki bardziej niż w leżące na sianie ubogie Boże Dziecię.
Boże Narodzenie to jest taki moment w ciągu roku, który można przeżyć bardzo powierzchownie, nie wchodząc zupełnie w głębię jego treści. Jest tak bogaty w zewnętrzne bodźce, że łatwo dać się im bez reszty pochłonąć. I zatrzyma się człowiek na tych wszystkich świecidełkach, schowa się przed Bogiem za przystrojoną choinką, zapatrzy się w połyskujące na niej bombki bardziej niż w leżące na sianie ubogie Boże Dziecię.
Końcówka adwentu jest bardzo wymagająca. Nie tylko pod względem logistycznym, żeby sprostać wszystkim świątecznym przygotowaniom i związanym z nimi obowiązkom, lecz również pod względem duchowym. Owszem, warto zawalczyć o oczyszczenie serca w spowiedzi. Ale zauważmy też, że Słowo Boże wcale nam na tej ostatniej prostej do Bożego Narodzenia nie odpuszcza.
Końcówka adwentu jest bardzo wymagająca. Nie tylko pod względem logistycznym, żeby sprostać wszystkim świątecznym przygotowaniom i związanym z nimi obowiązkom, lecz również pod względem duchowym. Owszem, warto zawalczyć o oczyszczenie serca w spowiedzi. Ale zauważmy też, że Słowo Boże wcale nam na tej ostatniej prostej do Bożego Narodzenia nie odpuszcza.
Liturgię słowa III niedzieli adwentu, zwanej Niedzielą Radości, otwierają słowa proroka Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska, podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!” (So 3, 14). Śpiew jest szczególnym rodzajem mowy. Kiedy jest szczerym wyznaniem uczuć, kiedy wydobywa się z samego serca człowieka, wyzwala, pomagając wyrazić własne wnętrze. Śpiewamy, wyznając miłość, śpiewamy też, gdy nam smutno i źle, ale również wówczas, gdy chcemy opowiedzieć o przepełniającej nas radości. Mamy całym sobą śpiewać Bogu, wchodząc z Nim w ten sposób w szczery dialog o tym, co nas łączy.
Liturgię słowa III niedzieli adwentu, zwanej Niedzielą Radości, otwierają słowa proroka Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska, podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!” (So 3, 14). Śpiew jest szczególnym rodzajem mowy. Kiedy jest szczerym wyznaniem uczuć, kiedy wydobywa się z samego serca człowieka, wyzwala, pomagając wyrazić własne wnętrze. Śpiewamy, wyznając miłość, śpiewamy też, gdy nam smutno i źle, ale również wówczas, gdy chcemy opowiedzieć o przepełniającej nas radości. Mamy całym sobą śpiewać Bogu, wchodząc z Nim w ten sposób w szczery dialog o tym, co nas łączy.
O tym właśnie jest dzisiejsza uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny: o Bogu, który zachował Maryję od grzechu, by nas zachować od śmierci.
O tym właśnie jest dzisiejsza uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny: o Bogu, który zachował Maryję od grzechu, by nas zachować od śmierci.
Lubię adwent. Lubię i to nawet bardzo. Mogę powiedzieć, że od zawsze. Ale najbardziej od wtedy, gdy przestałem być dzieckiem i zacząłem w nim widzieć coś więcej niż tylko dni zapowiadające Boże Narodzenie. Zgrywa się on niezwykle – przynajmniej w naszej szerokości geograficznej – z naturą, w której wszystko wokół zdaje się świadczyć o przemijaniu. Przyroda jest w tym czasie sama w sobie pytaniem o to, czy po śmierci będzie jeszcze coś, czy jednak jest ona ostatecznym końcem pozbawiającym życie sensu. Krótsze dni, mniej światła i chłodne powietrze sprawiają, że bardziej docenia się promienie słońca, które w nieliczne bezchmurne zimowe dni docierają niekiedy do powierzchni ziemi, przychodząc do nas niejako z przesłaniem, że jeszcze będzie pięknie, że jeszcze wróci wiosna, a świat ożyje na nowo.
Lubię adwent. Lubię i to nawet bardzo. Mogę powiedzieć, że od zawsze. Ale najbardziej od wtedy, gdy przestałem być dzieckiem i zacząłem w nim widzieć coś więcej niż tylko dni zapowiadające Boże Narodzenie. Zgrywa się on niezwykle – przynajmniej w naszej szerokości geograficznej – z naturą, w której wszystko wokół zdaje się świadczyć o przemijaniu. Przyroda jest w tym czasie sama w sobie pytaniem o to, czy po śmierci będzie jeszcze coś, czy jednak jest ona ostatecznym końcem pozbawiającym życie sensu. Krótsze dni, mniej światła i chłodne powietrze sprawiają, że bardziej docenia się promienie słońca, które w nieliczne bezchmurne zimowe dni docierają niekiedy do powierzchni ziemi, przychodząc do nas niejako z przesłaniem, że jeszcze będzie pięknie, że jeszcze wróci wiosna, a świat ożyje na nowo.
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata to ostatnia niedziela przed rozpoczęciem nowego roku liturgicznego, przed wejściem w Adwent. Im bliżej końca liturgicznego kalendarza, tym w liturgii więcej o… końcu świata.
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata to ostatnia niedziela przed rozpoczęciem nowego roku liturgicznego, przed wejściem w Adwent. Im bliżej końca liturgicznego kalendarza, tym w liturgii więcej o… końcu świata.
Myśli o końcu świata mogą budzić w nas niemały lęk. Kiedy zaczniemy wyobrażać sobie spotykające ziemię katastrofy naturalne, ekstremalnie niebezpieczne i niszczycielskie zjawiska, a nas pośrodku tego wszystkiego, to gęsia skórka murowana. Postapokaliptyczne wizje dobrze sprzedają się w filmach, zjawiskowo wyglądają na ekranach kin, a fabuły historii rozgrywających się w dystopijnej rzeczywistości wciągają jak mało co.
Myśli o końcu świata mogą budzić w nas niemały lęk. Kiedy zaczniemy wyobrażać sobie spotykające ziemię katastrofy naturalne, ekstremalnie niebezpieczne i niszczycielskie zjawiska, a nas pośrodku tego wszystkiego, to gęsia skórka murowana. Postapokaliptyczne wizje dobrze sprzedają się w filmach, zjawiskowo wyglądają na ekranach kin, a fabuły historii rozgrywających się w dystopijnej rzeczywistości wciągają jak mało co.
Podchodząc do tematu jak skrupulatni księgowi, moglibyśmy stwierdzić, że z pewnością skarbona w świątyni nie zyskała zbyt wiele na ofierze złożonej przez ubogą wdowę, która przyszła do przybytku pomodlić się. Natomiast my zyskaliśmy niesamowity obraz, który powinien zapaść nam w pamięci, na długo w nas zostać i bardzo mocno pracować, stawiając pytanie o moc naszej wiary w życie wieczne.
Podchodząc do tematu jak skrupulatni księgowi, moglibyśmy stwierdzić, że z pewnością skarbona w świątyni nie zyskała zbyt wiele na ofierze złożonej przez ubogą wdowę, która przyszła do przybytku pomodlić się. Natomiast my zyskaliśmy niesamowity obraz, który powinien zapaść nam w pamięci, na długo w nas zostać i bardzo mocno pracować, stawiając pytanie o moc naszej wiary w życie wieczne.
„Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” (Mk 12,28). W plątaninie religijnych zakazów i nakazów można naprawdę się pogubić, sprowadzając wiarę do próby wywiązania się z pobożnych przepisów. A nie brakuje w Kościele, choć nie tylko w nim, pomysłów na „oswojenie” nieobliczalnego Pana Boga poprzez przeróżne „całopalenia i ofiary”. Bo tym właśnie są religijne praktyki, które stają się celem samym w sobie. Wtedy zamiast przybliżać do Pana, przyczyniają się raczej do budowania między Nim a ludźmi muru, za którym człowiek z ulgą się chowa i który bezpiecznie trzyma Boga na dystans.
„Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” (Mk 12,28). W plątaninie religijnych zakazów i nakazów można naprawdę się pogubić, sprowadzając wiarę do próby wywiązania się z pobożnych przepisów. A nie brakuje w Kościele, choć nie tylko w nim, pomysłów na „oswojenie” nieobliczalnego Pana Boga poprzez przeróżne „całopalenia i ofiary”. Bo tym właśnie są religijne praktyki, które stają się celem samym w sobie. Wtedy zamiast przybliżać do Pana, przyczyniają się raczej do budowania między Nim a ludźmi muru, za którym człowiek z ulgą się chowa i który bezpiecznie trzyma Boga na dystans.
Odczytywany dziś fragment Markowej Ewangelii jest dość zwięzły, ale jednocześnie niezwykle gęsty i pełen dynamizmu. Poruszające wołanie niewidomego żebraka dla ludzi składających się na tłum towarzyszący Jezusowi było jedynie robieniem zamieszania, zawracaniem gitary Mistrzowi z Nazaretu. Skupieni na Nauczycielu niosącym przesłanie o Bożej miłości nie dostrzegli człowieka tak bardzo jej spragnionego, tak mocno ufającego w to, że jego los może się odmienić.
Odczytywany dziś fragment Markowej Ewangelii jest dość zwięzły, ale jednocześnie niezwykle gęsty i pełen dynamizmu. Poruszające wołanie niewidomego żebraka dla ludzi składających się na tłum towarzyszący Jezusowi było jedynie robieniem zamieszania, zawracaniem gitary Mistrzowi z Nazaretu. Skupieni na Nauczycielu niosącym przesłanie o Bożej miłości nie dostrzegli człowieka tak bardzo jej spragnionego, tak mocno ufającego w to, że jego los może się odmienić.
Czytając dzisiejszą Ewangelię, nie mogę uwolnić się od myśli o tym, że jest ona dla nas niesamowitym wyzwaniem, że w Kościele jeszcze bardzo daleko jesteśmy od jej wypełnienia. Nie potrafimy uwolnić się od klasyfikowania, porządkowania według ważności, czyli tak zwanej precedencji. I choć rozumiem, że pewien porządek trzeba zachować, zwłaszcza w liturgii, która dzięki temu może być piękna, to jednak wciąż nie daje mi spokoju przekonanie oparte o słowa samego Jezusa, że za dużo między nami konwenansów i oficjalności, a za mało relacji opartych na braterstwie.
Czytając dzisiejszą Ewangelię, nie mogę uwolnić się od myśli o tym, że jest ona dla nas niesamowitym wyzwaniem, że w Kościele jeszcze bardzo daleko jesteśmy od jej wypełnienia. Nie potrafimy uwolnić się od klasyfikowania, porządkowania według ważności, czyli tak zwanej precedencji. I choć rozumiem, że pewien porządek trzeba zachować, zwłaszcza w liturgii, która dzięki temu może być piękna, to jednak wciąż nie daje mi spokoju przekonanie oparte o słowa samego Jezusa, że za dużo między nami konwenansów i oficjalności, a za mało relacji opartych na braterstwie.
Dzisiejsza Ewangelia to dla nas ważne pytanie o to, co nie pozwala nam pójść za Jezusem na całego, co trzyma nas w miejscu. Scena, którą dostajemy, to rozmowa człowieka zamożnego, a zarazem sprawiedliwego, jeśli chodzi o zachowywanie prawa, z Jezusem, którego jako Mistrza pyta o to, co powinien zrobić, żeby osiągnąć zbawienie. Nauczyciel mówi mu o przykazaniach, którym człowiek ten jest wierny: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości” (Mk 10,20). Jaka więc jest nowość w Dobrej Nowinie przyniesionej światu przez Jezusa?
Dzisiejsza Ewangelia to dla nas ważne pytanie o to, co nie pozwala nam pójść za Jezusem na całego, co trzyma nas w miejscu. Scena, którą dostajemy, to rozmowa człowieka zamożnego, a zarazem sprawiedliwego, jeśli chodzi o zachowywanie prawa, z Jezusem, którego jako Mistrza pyta o to, co powinien zrobić, żeby osiągnąć zbawienie. Nauczyciel mówi mu o przykazaniach, którym człowiek ten jest wierny: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości” (Mk 10,20). Jaka więc jest nowość w Dobrej Nowinie przyniesionej światu przez Jezusa?
Wydaje się, że kluczem do zrozumienia dzisiejszej liturgii słowa, jest odpowiedź, jakiej Jezus udziela w rozmowie z faryzeuszami dopytującymi o nierozerwalność małżeństwa: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie” (Mk 10, 5). Czym jest zatwardziałe serce? Jaki jest człowiek o takim sercu?
Wydaje się, że kluczem do zrozumienia dzisiejszej liturgii słowa, jest odpowiedź, jakiej Jezus udziela w rozmowie z faryzeuszami dopytującymi o nierozerwalność małżeństwa: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie” (Mk 10, 5). Czym jest zatwardziałe serce? Jaki jest człowiek o takim sercu?