Odpowiedni czas, lepszego nie będzie

Program na Wielki Post jest zawsze taki sam, nie trzeba specjalnie nic wymyślać: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1, 15). Zmieniać myślenie i wierzyć w Ewangelię to oznacza nie tylko przyjmować słowa Jezusa za drogowskaz i inspirację do działań – widzę w tym również wezwanie do tego, żeby zacząć inaczej patrzeć na świat i ludzi, w pierwszej kolejności widzieć i wydobywać dobro. Widzę po sobie, jak bardzo jest to trudne. Z łatwością przychodzi nam dostrzeżenie braku, grzechu, zła… Opowiadamy to potem innym, przekazujemy dalej te złe nowiny…

Jeszcze gorzej dzieje się wówczas, gdy jesteśmy nastawieni na doszukiwanie się zła, grzechu czy choćby złych intencji w czyimś zachowaniu, postawach lub słowach. A jako ksiądz stykam się z tym każdego dnia – czy to w realnym, czy w wirtualnym świecie. Wystarczy, że coś powiem lub napiszę, a uważni (czyt.: doszukujący się zawsze drugiego, trzeciego i dziesiątego dna) słuchacze bądź czytelnicy wyciągają wyrwane z kontekstu słowa i zdania (bądź niewyrwane, zdarza mi się przecież używać myślowych skrótów lub niejasnych sformułowań), by udowodnić tezę, z którą przystąpili do słuchania albo czytania. I czasami jest to dla takich osób powód do snucia i rozwijania opowieści o mnie i moim życiu, tak jakby znali mnie od pieluch, do klasyfikowania moich poglądów i umieszczenia mnie w odpowiedniej szufladce. Ostatecznie uważam, że muszą to być naprawdę smutni i chyba też sfrustrowani ludzie. I zwyczajnie mi ich szkoda. Oczywiście, muszę sam uderzyć się w pierś, bo też łapię się na tym, że tak podchodzę do innych. To po prostu jest łatwiejsze.

Kiedy myślę o dostrzeganiu w drugim człowieku dobra, nawet jeśli na pierwszy rzut oka go nie widać, to mam przed oczyma pewną scenę. Dziecko przychodzi do swojego rodzica pochwalić się namalowanymi przez siebie obrazkami. Obiektywnie, acz delikatnie rzecz ujmując, nie są to arcydzieła. Mądry rodzic doceni jednak zaangażowanie dziecka, pochwali jego talent, poświęci kilka chwil, by zachwycić się tym, co wyszło spod pędzla tak wybitnego malarza. Nie będzie się śmiać i twierdzić, że to zwykłe bohomazy, że do niczego się to nie nadaje, ale będzie wspierać swoje dziecko w rozwoju. I tak właśnie rozumiem miłość Boga do człowieka. W naszych niedoskonałych poczynaniach będzie nas wspierał. Nie odrzuci, nie zdepcze, nie przygniecie miażdżącą opinią, bo „Dobry jest Pan i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Pomaga pokornym czynić dobrze, uczy pokornych dróg swoich” (Ps 25, 8-9).

DEON.PL POLECA

Rozpoczęty kilka dni temu okres pokutny łatwo jest przeżyć jako jeden wielki płacz nad Męką i Śmiercią Chrystusa. Jednakże towarzyszące Wielkiemu Postowi pasyjne nabożeństwa i przebijająca z niego pobożność „krzyżowa” mają prowadzić do czegoś więcej: do odkrywania prawdy przez zmianę lub korygowanie myślenia o Bogu, o drugim człowieku i o samym sobie. I tym będzie właśnie nawrócenie. Do tego potrzebne są nam modlitwa, post i jałmużna – uczynki, o których słyszeliśmy w Ewangelii odczytywanej w Środę Popielcową. Modlitwa, by rozwinąć i pogłębić relację z Bogiem – by dopuścić go do tych przestrzeni mojego życia, w których jeszcze nie kieruję się Jego prawem. Post, by poznać samego siebie – swoje ograniczenia, nieuporządkowane pragnienia, swoje przywiązanie do rzeczy i wartości przemijalnych. I jałmużna, by nauczyć się być dla drugiego i dawać mu siebie – tracić swój czas, siły i środki materialne na mądrą pomoc, która pomoże bliźniemu stanąć na nogi. „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię” (Mk 1, 12). Tam modlił się i pościł, żeby wejść na drogę składania jałmużny z samego siebie.

Warte podkreślenia są też słowa Jezusa, które poprzedzają wezwanie do nawrócenia i wiary w Ewangelię: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże” (Mk 1,15). Ewangelista Marek używa tam greckiego słowa „kairos”, które oznacza „ten oto”, „ten właściwy” czas, odpowiedni moment do działania, stworzony przez okazję i niepowtarzalne, przemijające okoliczności. Jeśli Chrystus tak mówi do nas na samym początku Wielkiego Postu, to po to, żebyśmy nie zwlekali, nie odkładali na później nawrócenia i pracy nad sobą, bo bardziej właściwej chwili nie będzie. To jest ten moment, żeby wołać z pokorą i zaufaniem: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję” (Ps 25, 4-5). Ale jest to również wezwanie do wiary, że Królestwo Boże, od momentu przyjścia Syna Bożego na świat, cały czas jest blisko – to nie są tylko słowa, ale rzeczywistość!

I tutaj dochodzimy do prostego, ale bardzo potrzebnego pytania: czy wierzę w sakramenty i w ich realne działanie? Taka refleksja powinna wracać do mnie bardzo często: czy wierzę, że to, co jest wypowiadane, co słyszę na własne uszy, dzieje się naprawdę tu i teraz? A może przelatuje to gdzieś obok mnie jako opowieść z dawnych czasów i nie dotyka w ogóle mojego wnętrza? Może już tak bardzo przyzwyczaiłem się do tego, co słyszę choćby podczas Eucharystii, że nie dostrzegam w tym nic więcej niż rytuał?

Wielki Post to ma być też czas, w którym rozpoznam wartość chrztu i zobaczę, że bycie chrześcijaninem niesie ze sobą nie tylko religijne obowiązki, ale także przywileje. Bóg zawarł ze mną przymierze. Mówi o tym pierwsze czytania z Księgi Rodzaju: „nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie jakiegokolwiek jestestwa” (Rdz 9, 15). Bóg wskazuje mi drogę: „Dobry jest Pan i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom” (Ps 25, 8). A czym jest chrzest ze strony człowieka? Jest ratunkiem „przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa”. Jesteśmy dziećmi Boga, dziećmi światłości. Bardzo inspirujące słowa o chodzeniu w świetle Boga napisał św. Ireneusz: „Iść bowiem za Zbawicielem znaczy tyle samo, co mieć udział w zbawieniu, podobnie jak iść za światłem, to tyle samo, co być zanurzonym w świetle. Ci, którzy chodzą w świetle, nie oświecają przecież światła, lecz światło ich oświeca i opromienia. Oni sami nic nie przydają światłu, otrzymują zaś od niego to dobrodziejstwo, że poruszają się w jego blasku”.

Scena, które poprzedza odczytywany dziś fragment Ewangelii, to chrzest Jezusa w Jordanie: „W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie” (Mk 1, 10). Jak gołębica, którą z arki wypuścił Noe pod koniec potopu. Wielki Post niesie ze sobą prawdziwie dobrą nowinę: nie będzie potopu, woda nie odbierze życia, zanurzenie w niej nie będzie oznaczać dla człowieka śmierci, bo jest Ręka, która z wody wyciąga. Chrzest jest powtórzeniem końca potopu. Zmartwychwstanie Chrystusa to opadające jego wody. Grzech i śmierć nie mają już nad Nim władzy. Możemy być zbawieni.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Jan Kaczkowski

Każdy ma własną Drogę krzyżową.
Ta jest ostatnią Drogą ks. Jana Kaczkowskiego.

Dla wierzących i niewierzących. Dla wojowników i pacyfistów. Dla pracowników korporacji i zakleszczonych w układach bez wyjścia. Dla zdradzających, skrzywdzonych i nienawidzących....

Skomentuj artykuł

Odpowiedni czas, lepszego nie będzie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.