Zanurzeni w Chrystusie
Obchodzona wczoraj uroczystość Objawienia Pańskiego to święto znane w Kościele już od początku IV wieku pod grecką nazwą „Epifania” (gr. epifaneia, co oznacza: objawienie się, ukazanie się). Wówczas, celebrując ten dzień, wspominano w liturgii cztery wydarzenia: narodzenie Jezusa, pokłon Mędrców ze Wschodu, chrzest w Jordanie oraz cud w Kanie Galilejskiej. I pozostają one treścią obchodów Epifanii do dziś, a wyrazem tego jest przeznaczona właśnie na ten dzień antyfona do Magnificat podczas nieszporów: „W tym dniu tak świętym trzy cuda wysławiamy: dziś gwiazda przywiodła mędrców do żłóbka; dziś podczas godów woda stała się winem; dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie”. Jak to się ze sobą łączy? Co wspólnego ze sobą mają te wydarzenia? Okazuje się, że całkiem sporo.
W swoim przyjściu na świat Jezus ukazał się ludzkim oczom Maryi i Józefa, którzy mieli ten przywilej oglądać wcielonego Boga. Pokłon Mędrców mówi o tym, że Chrystus przyszedł dla zbawienia wszystkich ludzi – nie jest Bogiem wybranych, lecz zbliżyć się może do Niego każdy: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Iz 55,1). Na weselu w Kanie Galilejskiej oglądamy pełnego mocy Syna Bożego, który czyni znaki i cuda, by pokazać, że Bóg panuje nad światem, który stworzył, że nie wypuścił Go ze swych rąk. A co objawia nam Chrystus o Bogu, przyjmując chrzest w wodach Jordanu?
„Jan Chrzciciel tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym»” (Mk 1,7-8). Chrzest w Jordanie to wydarzenie bardzo symboliczne. Uczestniczy w nim ostatni prorok Starego Testamentu, czyli Jan Chrzciciel, jest tam też Jezus, w którym Poprzednik rozpoznaje Mesjasza Pańskiego, do tego jeszcze nad Jezusem ukazuje się gołębica jako symbol obecności i działania Ducha Świętego, a z nieba odzywa się głos: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11). W tej scenie jak w pigułce mamy wszystko: starotestamentalne prorockie zapowiedzi, które doczekały się wypełnienia i początku Nowego Przymierza, oraz oczekiwanie, które nagrodzone zostało spotkaniem ludu z jego Panem.
Chrzest Jezusa stoi na początku Jego publicznej działalności i staje się zapowiedzią chrztu nowego, który będzie dla ludzi oczyszczeniem z grzechów, włączeniem w Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa, a przede wszystkim usynowieniem, czyli nadaniem godności Bożego dziecka: „Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził (…)” (1 J 5,1). W tym wydarzeniu Bóg objawia się ludzkości jako Ojciec kochający swoje dzieci tak mocno, że w Synu stał się bratem dla każdego z nas, a w Duchu Świętym prowadzi nas do zbawienia, bo Jego miłość silniejsza jest niż śmierć: „Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A któż zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 5,4-5).
Ważne jest zrozumienie znaczenia słowa „Objawienie” (celowo pisane dużą literą). Co Bóg nam objawia? W jaki sposób to robi? Objawienie jest ze strony Boga pokazaniem ludziom samego siebie, swojej istoty, czyli jest przekazaniem pewnej wiedzy – Bóg opowiada nam o sobie, mówiąc, kim jest i czego pragnie. Prawdą jest oczywiście to, że Bóg przecież nie powiedział nam o sobie wszystkiego. Nie przekazał nam szczegółowego opracowania czy encyklopedii wiedzy na swój temat. Nie to jest bowiem celem Objawienia, żeby Bóg opowiedział nam o sobie wszystko. On chce, żebyśmy się w Nim zakochali, wiedząc tyle, ile wiemy. To, co o sobie opowiedział, poprzez słowa, a jeszcze bardziej przez czyny, ma nas zafascynować i pociągać, żebyśmy chcieli poznawać Go coraz lepiej i wchodzić w coraz głębszą relację z Nim.
Fakt tego, że Bóg objawił się ludziom w Jezusie Chrystusie, ma nas wyrwać z błędnego myślenia, że co tam możemy wiedzieć o Panu Bogu, że to przecież tajemnica, więc te wszystkie nasze mądrości są nic niewarte… Takie podejście wpędza nas w religijny marazm i jest nierzadko wytłumaczeniem dla duchowego lenistwa charakteryzującego się brakiem intelektualnych poszukiwań. Ale przecież wiemy coś o Bogu, bo sam nam o sobie mówi! I to wiemy niemało! Prawda, że wobec Jego ogromu i nieskończoności jest to tylko kropla w oceanie. Ta kropla wystarcza nam jednak tu, na ziemi – i to w zupełności! Możliwości naszego rozumu są ograniczone, ale jednak dzięki Objawieniu możemy wypowiedzieć wiele prawdziwych twierdzeń o Bogu. Takie postawienie sprawy zdaje się być bardziej stymulujące i motywujące do duchowych poszukiwań.
Bóg objawia się światu w Chrystusie – mówi, jaki jest. Ale jednocześnie mówi też, kim jest człowiek – do czego jest powołany, jaki jest cel jego życia. Patrząc na życie Jezusa i myśląc, że ma On dla nas być wzorem, możemy niekiedy być bardzo zawstydzeni. On jednak pokazuje nam do czego jesteśmy zdolni, jak piękna jest ludzka natura, jak wielką godnością obdarzona. Chrzest w Jordanie mówi o tym, że Chrystus jest Bogiem całkowicie zanurzonym w człowieczeństwie, w historii świata, w czasie i jego upływie, w środowisku i religijnej tradycji, które przyjął za swoje, stając się człowiekiem. Tak bardzo bronimy się, by nie uznać tego faktu w pełni. Boimy się, bo wywraca to do góry nogami wszystko, co własnym umysłem byliśmy w stanie wytworzyć, myśląc o Bogu.
Jak Chrystus zanurzył się w człowieczeństwie, tak też my mamy zanurzyć się w Jego bóstwie. To działa w dwie strony. Na tym „polega” chrzest, który zanurza człowieka w Chrystusie. Czy więc ociekam wodą chrztu? Czy ociekam Bogiem i Jego miłością? Czy widać po mnie, że jestem z Nim blisko? Co mnie wyróżnia jako chrześcijanina? Czym jestem „inny” od tych, którzy nie są ochrzczeni albo nie są wierzący? Chrzest ma być moim stylem życia. Nie po to zostałem zanurzony w wodzie chrztu, by z tego zanurzenia uciekać, ale żeby uczyć się prawdziwego życia poprzez tracenie tego, co wydaje mi się być całym moim życiem. Nurkując w wodach chrztu, nie mam wstrzymywać oddechu i walczyć o przetrwanie, lecz mam poddać się nurtowi i nauczyć się oddychać pod wodą – oddychać Chrystusem, który jest Wodą Życia.
Skomentuj artykuł