Dziel i rządź!

Dziel i rządź!
(fot. photosteve101/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Ta niemoralna acz skuteczna zasada sprawowania władzy znana była już w starożytności. W czasach, gdy głównym motorem postępu była siła ludzkich rąk, dawała dobre skutki ekonomiczne. Jak jest dzisiaj?

Zacznę od dość głośnej sprawy włączenia duchownych do ogólnego systemu emerytalnego. Fundusz Kościelny to tak naprawdę tylko 0,03 proc. budżetu i w tak błahej sprawie wypowiada się sam Premier. Rozumiem, że każdy urzędnik państwowy dba o przysłowiowy grosz z państwowej kasy i tego trudno nie pochwalić. Czy jednak sprawa tych 0,003 proc. warta jest wyciągania na forum publiczne w sytuacji kolejnego konfliktu wokół Kościoła? Kościoła, który de facto wyręcza państwo na wielu płaszczyznach?

DEON.PL POLECA


Co prawda na ugrupowanie Palikota głosowało nieco ponad 10% wyborców, ale już sama ta grupa jako partner do sporu wystarczy. Ile w tej sytuacji będzie pretekstów do kłótni? W domach, biurach i urzędach? Argument w stylu "moje podatki na to nie pójdą..." można użyć w odniesieniu do przysłowiowej złotówki i jest on bardzo skuteczny! Fakt, że straty gospodarcze powstałe w wyniku tych sporów znacznie przekroczą zapewne owe 0,03 proc. uwadze zacietrzewionych dyskutantów umknie z łatwością.

Mnie jednak trudno było nie zauważyć skutków podjudzania widocznych w różnych formach. Ostatnio był to zdewastowany posągu Chrystusa Zmartwychwstałego na naszym cmentarzu parafialnym w ostatnie święto Chrystusa Króla. Dodam, że owa figura stała na grobie księży z naszej parafii, a bluźniercze napisy nie pozostawiały złudzeń odnośnie motywacji autorów tego wandalizmu ani ich motywacji. Szkody materialne uważam tutaj za najmniejsze zło.

Aby nie posądzono mnie o utożsamianie spraw kościoła ze sprawami całej Polski przytoczę tu inny przykład zbliżającego się konfliktu. Z doniesień prasowych wynika, że ktoś wpadł na pomysł "rozliczenia" problemu abonamentu RTV. Powszechnie wiadomo, że "ściągalność" jest niska, a w dodatku mało kto cokolwiek zgłasza, więc najwięksi niepłacący użytkownicy pozostają nieznani. Łatwo sobie dziś wyobrazić skutki wybiórczego atakowania różnych osób na zasadzie ścigania dłużników, co jest obecnie deklarowane.

Spróbuję tylko naszkicować obrazek krzykacza (takich wszędzie dużo) kłócącego się z kimś z owej "listy dłużników". Oprócz kilku skłóconych ludzi całe grono tych którzy swoich odbiorników nikomu nigdy nie zgłaszali i stąd spokojnie cieszą się że na nich nikt uwagi nie zwraca choć najwięcej winni. Awantura murowana! Podobne problemy spowodowały że mój znajomy biznesmen podzielił swego czasu swoich pracowników na dwie grupy, aby mieli osobną przerwę śniadaniową - wszystko po to, by utrudnić im wykłucanie się na tematy polityczne.

Roztrzęsieni ze złości ludzie popełniają błędy, których skutki tylko czasem można zlokalizować natychmiast. W rozmowie ze mną swe działania wokół przerwy śniadaniowej mój znajomy motywował: "ja prowadzę precyzyjną, odpowiedzialną produkcję i na braki mnie nie stać". Człowiek był zresztą osobą pogodnego usposobienia i awantur po prostu nie znosił. Nie jestem zwolennikiem przemilczania faktów niesprawiedliwości (w tym płacenia za innych) ale trudno mi w tej sytuacji zrozumieć fakt "zapomnienia" o kilku sensownych sposobach rozwiązania tego problemu zarzuconych na rzecz powodowania kolejnej zbliżającej się awantury. Problem dotyczy całej Polski więc jest faktycznie potencjalnie dobrym narzędziem realizacji zasady wymienionej w tytule. Obym tym razem się pomylił i awantur nie było!

Wiem, że oprócz powyższych problemów publicznych jest wiele innych możliwości skutecznego dzielenia ludzi i rządzenia nimi w skali kraju. Zwolennikom tej teorii chciałbym przypomnieć tylko sukces odwrotnego "podejścia do sprawy". Mam na myśli "Solidarność" lat 1980/81. Starsi czytelnicy wiedzą o czym mówię! Proponuję to porównać z efektami kolejnych "wojenek na górze" wraz ze skutkami przenoszeniem się tych konfliktów na dół. Wątpię tu aby gospodarkę naszego kraju można było oprzeć jedynie na pracach prostych (w stylu kopania rowów) które to prace już w starożytności mogli wykonywać nawet niewolnicy. Tylko przy takich pracach współdziałanie ludzi można oprzeć na kiju nadzorcy. Chciałbym też, aby Polska zasłynęła z dzieł wysokiej technologii, ale tego zadania w akompaniamencie wrzasków wykonać się nie da. Może po rozważeniu tych argumentów, ktoś się nad celowością stosowania zasady "dziel i rządź" zastanowi?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziel i rządź!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.