Iszi - Ostatni Amerykanin
Ciekawa postać i ciekawa opowieść o przenikaniu kultur i historii.
W 1911 r. "odkryto" w USA jednego z ostatnich lub nawet ostatniego przedstawiciela rdzennych mieszkańców Ameryki. Nazwano go Iszi. Wycieńczony dotarł do osady białych. Zajęli się nim antropologowie. Na szczęście, bo "dzikim" zainteresowały się... cyrki oraz powstałe właśnie w 1911 r. miasteczko filmowe Hollywood. "Dziki" Iszi zamieszkał w muzeum.
Jego "cywilizowanie" może rodzić pytania - kto tu kogo czego nauczył? Iszi przyswoił prosty angielski, podpisywał czeki, zaakceptował ubrania (buty niekoniecznie), nauczył się z grubsza liczyć oraz od razu posługiwać się nożem i widelcem. Skromny i bardzo czysty. Kąpał się codziennie, bardzo dbał o porządek. Ani morze, ani wieżowce, ani aktorzy w teatrze nie robiły na nim wrażenia. Fascynowało go mrowie ludzi na plaży i publiczność w teatrze...
Można go było odwiedzać w niedziele od 14 do 16.30. Uprzejmy i miły. Chińczyka nazwał "Yana", tak jak siebie, swój ród. Białych nazywał "Saltu". Myślano, że "zew natury" z czasem pociągnie go do lasu, ale on jednak docenił wygody cywilizacji i bardzo sobie chwalił swój pokoik i wskazał, że w swym nowym "domu" chciałby umrzeć. I tak się stało.
W czasie ekspedycji w okolice zasiedlone kiedyś przez Indian Iszi pokazał, co potrafi w naturze. Trafiał ptaki w locie, królika z 5 metrów, a jelenia z 35. Bezszelestnie przecinał las, niczym akrobata huśtał się na linie nad kanionem, pouczał o ponad 200 napotkanych roślinach i ziołach - o ich właściwościach leczniczych lub odżywczych.
Stoicka cierpliwość i godzinami spokojne oczekiwanie na zwierzynę do rozpaczy doprowadzały jego "opiekunów". Badający go naukowcy zżyli się z nim.
Dr Kroeber: on "uprawiał filozofię cierpliwości i najmniejsza nawet odrobina politowania nad sobą czy goryczy nie zmąciła czystości jego serca."
Dr Pope: "Patrzył na nas jak na cywilizowane dzieci - sprytne, ale niemądre. (...) On znał przyrodę, która jest zawsze prawdziwa. (...) Choć zabrano mu wszystko, nie było w jego sercu goryczy. Miał duszę dziecka, ale jego postawa duchowa była postawą filozofa".
Źródło i inspiracja: C. W. Ceram, "Pierwszy Amerykanin".
Skomentuj artykuł