"Jestem zakochana w Jezusie"
Nigdy nie przekonywało mnie, gdy jakaś kobieta - bez względu na to, czy siostra zakonna, czy świecka - mówiła, że zakochała się w Jezusie. Słowo "zakochałam" okropnie mnie w tym kontekście raziło.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego każda napotkana przeze mnie mocno wierząca osoba była w Nim zakochana. Czasem nawet czułam się gorsza z tego powodu. Bo może nie jestem prawdziwą chrześcijanką, skoro nie zakochałam się w Jezusie?
Dla mnie Jezus zawsze był Bratem. Bo skoro Bóg - Ojciec, no to Jezus, Jego Syn - mój Brat. To było dla mnie oczywiste. Nie potrafiłam patrzeć na Niego jak na Oblubieńca. Pieśń nad Pieśniami zawsze była dla mnie opisem relacji małżeńskiej, a nigdy relacją Boga i człowieka. Nie wiem, czy to dobrze, czy nie, ale wiem już, że moje odbieranie Jezusa jako Brata nie jest czymś gorszym niż odbieranie Go jako Oblubieńca.
Bo, widzicie, ilu ludzi - tyle dróg do zbawienia. Ile osób - tyle ścieżek do Boga. Każdy odkrywa Go przez pryzmat swoich doświadczeń, pragnień, cech. W końcu każdemu Pan objawia się inaczej i do każdego przychodzi w inny sposób. Jednego odwiedza w płonącym krzewie, a drugiego w lekkim powiewie.
Jeśli Jezus jest dla Ciebie Bratem i Przyjacielem, to pamiętaj, że fantastycznie mieć takiego Brata i Przyjaciela. Jeśli jest dla Ciebie Oblubieńcem - wiedz, że to wspaniale mieć takiego Oblubieńca.
Bez względu na to, jaką miłością Go obdarzasz, On jest niezmienny i niezmiennie chce obdarzyć Cię pełnią.
Dziękuję Ci, Ojcze, w imię Jezusa Chrystusa, że dałeś mi poznać Twojego umiłowanego Syna jako mojego Brata i Przyjaciela. W Nim rozkwita moje zaufanie do Ciebie, Niebieski Tato, przez Niego daj mi poznać Twoje święte serce. Amen.
Wpis pierwotnie ukazał się na blogu: "Nieziemska"
Skomentuj artykuł