Młodzi ludzie wołają o pomoc
Często muszę odpowiadać na pytania: czemu coś jest grzechem, jak sobie radzić z jakąś słabością, jak odczytywać pewne fragmenty Pisma i jak odnaleźć się z wiarą w obecnym świecie mając 15-25 lat. Zadanie jest bardzo trudne.
Pomimo pandemii nastroje w społeczeństwie, pewne tendencje, poglądy zmieniają lub tworzą się bardzo dynamicznie. Jako osoby wierzące musimy mieć bardzo dobrze rozwiniętą zdolność adaptacji do nowych warunków, umiejętność filtrowania i przyglądania się faktom, sprawność w dobrej ocenie sytuacji i co najważniejsze powinna być w nas gotowość we wszystkim najpierw szukać Boga, by się nie zgubić. Jednak coraz więcej pytań pozostaje bez odpowiedzi, coraz mocniej widać podziały w Kościele, coraz więcej osób czuje się zmieszanych i nie wie co sądzić z powodu różnych postaw i duchownych, i świeckich, i wierzących i niewierzących.
Coraz trudniej rozeznać nam nawet, co jest grzechem. Musimy pamiętać, że te najmniejsze grzechy przyczyniają się do tego, że w trudniejszej próbie zawiedziemy. Jeśli będziemy niewierni w drobnostkach, kto nam powierzy sprawunki nad wielkimi dobrami? Nie możemy być obojętni wobec grzechów, ponieważ one niszczą człowieka. Biblia jest jednym wielkim wołaniem Boga, byśmy się nawrócili, ponieważ inaczej pomrzemy, staniemy się oblężonym, a później zniszczonym przez duchową śmierć Jeruzalem. Na szczęście jest dla nas zawsze ratunek: Jezus jako wybawienie, wiara jako wolność, przebaczenie jako życie, kroczenie drogą Chrystusa jako wyjście z mroku w światłość, postawienie na nowo miasta nie do zdobycia, pięknego i umocnionego. Dlatego musimy sprawnie, stanowczo mówić nie zabijaniu miłości, ale również powinniśmy mieć w głowie fakt, że po to Bóg posłał Syna, by zbawić każdego.
Jako animatorka jestem jedną z osób, które odpowiada na pytania – czemu coś jest grzechem, jak sobie radzić z jakąś słabością, jak odczytywać pewne fragmenty Pisma, jak odnaleźć się z wiarą w obecnym świecie, w pokoleniu 15-25 lat. Zadanie jest bardzo trudne. Dla mnie wygląda to jak stąpanie po bardzo kruchym lodzie, który tylko w pewnych miejscach nie złamie się pod ciężarem ciała. By dostrzec te punkty, dające pewne podparcie, dookoła nas powinna panować całkowita jasność. W momencie, gdy ona przygaśnie możemy albo zacząć poruszać się, bardzo powoli, po omacku na czworaka, wstrzymując oddech i zawracając w każdym momencie, gdy coś zacznie się łamać pod naszymi dłońmi, albo zacząć wołać o światło, odpowiedzi i prosić o prowadzenie.
Tak wiele osób w Kościele obecnie woła o przewodnika, szuka światłości. Nie należy krytykować, oceniać czyjejś wiary. Nigdy nie wiemy, czy sami nie staniemy w pewnym momencie na takim kruchym lodzie, otoczeni dźwiękami pękającej warstwy zmrożonej wody, przytłoczeni lękiem, że zaraz możemy utonąć. Nie należy bać się wątpliwości, należy bać się braku wyjaśnienia ich, dlatego powinno się pytać. Boga, ludzi, siebie. Poznawać, rozmawiać, starać się zrozumieć. Być otwartym na słuchanie i opowiadanie o wierze oraz o relacji z Bogiem. Nie potępiać, by nie być potępionym. Nie wywyższać się, by nie być poniżonym. Nie wymądrzać się, by nie okazało się, że nasze słowa są nietrafione i cechuje je głupota. Nie wpędzać kogoś w poczucie przygnębienie, by nas samych, gdy będziemy podłamani, nie skopano jeszcze bardziej, tak, że prawie niemożliwe będzie wstanie z kolan. Nie odbierajmy ani światła, ani drogi powrotu do Boga innym byśmy sami nie zostali skreśleni. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie, za wiarę swoją i innych. Dlatego działamy jako wspólnota. Każdy dla każdego ma być oparciem, a nie przeciwnikiem, który wypunktuje, to co jego zdaniem jest niemiłe w oczach Boga i odwróci się plecami.
Zbyt łatwo postawić krzyżyk na drugim człowieku. O wiele trudniej wziąć na braki jego krzyż, przejść jego drogą życia, przeżyć jego emocje, wstać z kolan w miejscach, gdzie on upadł i na końcu powiedzieć – rozumiem i chcę ci pomóc, chcę zaprowadzić cię do światłości, która mnie w takiej sytuacji wyprowadziła z beznadziei sytuacji. Pokażę Ci, że te brzemię może być lżejsze, że jest miejsce, gdzie miłość powoduje, że nigdy nie upadniesz już tak bardzo, że zawsze będziesz mógł wstać. Jezus wyszedł do ludzi, nauczał, ale też leczył. Nieustannie chwytał za ręce. Niestrudzenie przez dotyk dawał poczucie bliskości, tego, że ktoś jest obok. Dawał oparcie i sam podnosił, kierował ku nam zaproszenie: wstań. Dam Ci siłę, byś się utrzymał na nogach.
Człowiek to nie dwuwymiarowa kartka, na której wypisane są grzechy i dobre uczynki, słabości i mocne strony, troski i radości. Jest on jak Pismo Święte. Jeśli będziemy w jednym i drugim szukać pewnych konkretów, jeśli obierzemy jedną, sztywną drogę, by znaleźć coś konkretnego i zwracać uwagę tylko na część całości, jeśli nie będziemy otwarci na to, że możemy dowiedzieć się czegoś ponad to, czego się spodziewamy to nie zrozumiemy zbyt wiele, szybko się pogubimy, źle coś zinterpretujemy, zbyt szybko zrezygnujemy i nie poznamy prawdy. Tak samo, gdy w Biblii szukamy odpowiedzi na pytania: co przyczynia się do tego, że jesteśmy ludźmi, co znaczy być człowiekiem, co jest duchem, czym jest życie, a czym śmierć, czym nadzieja, miłość, a czym nienawiść i zatracenie, czym światło, a czym mrok, co jest naszą słabością, a co naszą mocą, co jest historią nas samych, jaką powieść napisał Bóg, tak powinniśmy być gotowi, by w człowieku poznawać słowa, które spisały jego życie. Czy chcemy otworzyć Jego Biblię z podobnym podejściem? Czy jesteśmy gotowi otworzyć serce, oczy, uszy, by być w stanie wyjść do drugiej osoby i ujrzeć ją pełnowymiarową, piękną, często pełną dramatów i zagubioną, ale jednocześnie wyposażoną w mnogość talentów, pasji, ciepła, pragnienia miłości? Nikt nie decyduje się sam z siebie na życie w ciemności. Różne drogi mogą nas doprowadzi do miejsca, gdzie stoimy. Nie należy patrzeć wyłącznie na punkt, gdzie ktoś się znajduje, ale warto przebyć tę ścieżkę i zrozumieć kogo mamy przed sobą oraz to, co go zbudowało.
Tekst pochodzi z bloga kontrapunktdlaswiata.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł