Ofiara własnej wielkości?

Ofiara własnej wielkości?
(fot. adamfg/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Dlaczego po okresie sukcesu obserwujemy w Kościele "obniżenie formy"? Dotyczy to w sposób jaskrawy Polski, gdzie to "obniżenie formy" jest bardzo widoczne. Skąd się to bierze? Jak temu zaradzić?

Wielkość łączy się zwykle brakiem widocznych zagrożeń. Wrogowie zamieniają się w pochlebców, wielu karierowiczów symuluje braterstwo w oczekiwaniu zysków. Łatwo też usunąć niewygodną krytykę bo wielkich tego świata rzadko się rozlicza. W ten sposób powstają wady które nieleczone mogą doprowadzić do upadku najsilniejsze państwo. Historia dostarcza wielu przykładów. Czy jednak tą miarą można mierzyć Kościół? Dobra materialne zawsze były dla Kościoła tylko dodatkiem do wartości pozamaterialnych!

Odpowiedź w tej kwestii wydaj się prosta. Ludzie są tylko ludźmi i dotyczy to również katolików którzy Kościół tworzą. Stąd widać, że wszystkie nieszczęścia dotycząc spraw materialnych przeniosą się na widzialną, to jest materialną strukturę Kościoła. Kościół nie jest jednak strukturą czysto materialną. Materia to tylko dodatek! Wniosek jest prosty - przyczyny kryzysu nie mogą leżeć tylko na polu materii skoro ta jest rzeczą drugorzędną. Muszą to być przyczyny głębsze!

Jak je zbadać? Z pomocą przychodzi mi osoba Jana Pawła II - świadka i zapewne nawet współtwórcy tamtej wielkości Kościoła. Był to człowiek ducha. Podczas "przeprowadzki" do Watykanu okazało się że ów "gigant" miał majątek osobisty w postaci nart i kilku drobiazgów osobistych. Ciężarówki przysłane z Watykanu powiozły w powrotną drogę powietrze bo całe swoje "wyposażenie" Wojtyła miał "przy sobie" lub raczej niósł je w swoim sercu. Zaufanie Bogu i cześć dla Matki Najświętszej nie tylko nic nie waży ale i kupić tego nie można za żadne pieniądze. To był człowiek naprawdę WIERZĄCY, a nie tylko symulujący wiarę. Każda decyzję najpierw przemodlił lub wręcz wymodlił. Jego kryteria oceny ludzi nie były właściwie jego kryteriami tylko odbiciem wymagań tego któremu zaufał. Dzięki temu Jan Paweł II był wykonawcą woli wszechwiedzącego którego miłość doskonała jest gwarantem sposobu wykorzystania tej wszechwiedzy. Nie liczył też Jan Paweł II na własne siły tylko na pomoc Wszechmocnego. Nigdy też się nie zawiódł. Jego wiara "przenosiła góry"! Tak, to prawda - ale on tą wiarę miał!

DEON.PL POLECA

Czy tak działają jego następcy czy może raczej naśladują tylko zewnętrzne cechy Jana Pawła II? Czy przykładem zaufania Bogu mają być meandry które doprowadziły do odwołania ingresu na stolicę Prymasa Polski? Czy wolą wszechwiedzącego kierowali się ludzie którzy wprowadzili w błąd Stolicę Apostolską bo coś tam "wiedzieli lepiej"? Kto jest tym autorytetem którego słuchają ci tak głośno i publicznie spierający się "ludzie kościoła"? Wiara tych ludzi nie udźwignęła nawet szczątkowego "spadku po komunizmie" - lustracji. Gdzie wiara kard. Wojtyły czy prymasa Wyszyńskiego która potrafiła dźwigać ciężar komunizmu a nie tylko spadku po nim? Ufam, że w obecnym kościele w Polsce wciąż wielu jest ludzi na prawdę wierzących ale powyższe fakty nakazują wątpić czy to oni nadają ton. Dlaczego jednak to nie ci wierzący w których istnienie nie wątpię nie mogą zająć odpowiednich stanowisk i decydować? Dlaczego decyzje podejmowali ludzie którzy doprowadzili do takich skandali?

Kościół nie jest instytucją demokratyczną. Jego głową jest papież sprawujący władzę rzeczywistą, a nie tylko funkcję reprezentacyjną. Pomimo to zawsze istnieje wpływ wiernych, każdy hierarcha liczy się z ich zdaniem choć oczywiście najważniejsze powinno być dla każdego prawo Boga. Powinno ale czy zawsze jest - oceńcie sami. To chyba podstawowa cecha mechanizmu dzięki któremu nie zawsze właściwi ludzie podejmowali decyzje. To wytłumaczenie materialne. Idąc jednak za myślą Iana Pawła II powinienem chyba pójść głębiej. Myślę, że on po prostu powiedział by o ranach jakie mistycznemu ciału Chrystusa zadaje grzech. Nie chodzi tylko o grzech "wybrańców na wysokich stołkach" ale o grzech mój, twój, jego - o grzech każdego z nas. Mam na myśli zarówno te głośne grzechy w postaci wściekłych kłótni pomiędzy Katolikami we wszystkich chyba dostępnych mediach jak i te ciche, wstydliwie ukrywane aborcje o których wie tylko Pan Bóg. Lista grzechów jest długa i tylko Bóg ja zna. On też jest sędzią i tylko on zna bilans czynów dobrych połączonych z ofiarami mszy św. które równoważą zło wyrządzane na świecie. Ten bilans, jak ufam, ma decydujący wpływ na to co widzimy wokół siebie. Ten bilans zależy od dobrej woli każdego z nas i od łaski Boga do którego możemy się modlić by nas wspomógł bo sami z siebie nie zrobimy nic!

Czas już na podsumowanie. Umiejętności trzeba doskonalić, przyczyny niepowodzeń należy badać. Uważam jednak, że tłumaczenie niepowodzeń Kościoła tylko nieumiejętnym stosowaniem mechanizmów rządzących światem materii to błąd. Odpowiedź leży poza wymiarem materialnym. Zamiast rzeczywistej siły płynącej ze zjednoczenia z Wszechmogącym króluje ułuda możliwości działania. Pochodzi ona z kopiowania objawów zewnętrznych duchowości "wielkich". Wiarę zastąpiła namiastka wiary. W rezultacie - zamiast mocy Boga moc własna. Skutki widać i czuć. Pomóc może TYLKO pełne zaufanie Bogu! Mnie wystarczyłby choćby cień tego zaufania które miał Jan Paweł II. Czy to się uda? Uda się, gdy Bóg dopomoże!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ofiara własnej wielkości?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.