Opłateczek można...?
Dziś podczas śniadania mieliśmy na plebanii gościa. Około pięćdziesięcioletni mężczyzna wszedł do naszego domu bez pukania, wykorzystując fakt, że drzwi były otwarte, stanął w progu kuchni odrobinkę speszony i pocierając nerwowo ręce, zapytał przepraszającym głosem: "Opłateczek można?" Doprawdy Lud Boży przygotowujący się do Świąt Narodzenia Pana jest bardziej barwny niż tęcza…
Są w Kościele ludzie, którzy od pierwszej niedzieli adwentu trwają na modlitwie w postawie oczekiwania na przyjście Pana. Dzień po dniu sięgają po Słowo Boże, otwierają serce na Boże światło, żeby być gotowymi na dzień, w którym Pan się objawi. Wielu z nich codziennie przychodzi na roraty. Oni też dość wcześnie myślą o spowiedzi, uczestniczą w rekolekcjach i wiedzą, kiedy po domach roznoszony jest opłatek. Z duszpasterskiego punktu widzenia ta część Ludu Bożego jest pierwszą falą adwentowych przygotowań, która przewala się przez życie duszpasterzy tak mniej więcej do połowy grudnia.
Potem daje o sobie znać inna, wcale niemała część Kościoła: dobrzy, ale zapracowani ludzie, którzy są święcie przekonani, że Bóg doskonale ich rozumie, gdy tłumaczą się przed Nim i przed Kościołem, jak trudno jest im znaleźć czas na modlitwę, Mszę świętą i zajęcie się życiem wewnętrznym. Żyją szybko i intensywnie i tak samo chcą przeżyć adwent i Boże Narodzenie. W konfesjonale najczęściej wypływa jakieś mgliste poczucie, że życie więcej znaczy niż ubranie i jedzenie, ale… i to "ale" jest cały czas zbyt silne, by jednak zrobić we własnym życiu trochę więcej konkretnej przestrzeni dla Boga i Jego spraw. To jest druga fala duszpasterskich przygotowań: szczelnie wypełnia kościół w III i IV niedzielę Adwentu; powróci przed Wielkanocą.
Najbardziej urocza jest jednak trzecia fala duszpasterska. Nie jest może największa, ale przychodzi z zaskoczenia. Nie brakuje bowiem w Ludzie Bożym osób, dla których Dzień Pański przychodzi jak złodziej w nocy, nawet jeśli w tym wypadku jego data: 25 grudnia wszystkim znana jest od dawna. Świadomość, że Pan przychodzi, spada na tych ludzi nagle, jak bóle na brzemienną. Czasem dzieje się to wtedy, gdy zaklejają kopertę z życzeniami i okazuje się, że nie ma opłatka. Czasem w zwykłej rodzinnej rozmowie na temat Wigilii, gdy dochodzi się do momentu: "…a potem pójdziemy na Pasterkę", dociera do świadomości konieczność spowiedzi… Nagle pojawiająca się myśl o Bogu i Jego sprawach, domaga się od tej części Ludu Bożego nagłego działania. Dlatego ta trzecia fala duszpasterska jest najbardziej gwałtowna: wdziera się w życie duszpasterzy drzwiami i oknami. Jest też trochę jak powódź, gdyż podobnie do wody, nie trzymającej się swojego zwykłego koryta, ludzie ci nie znają zwyczajnych dróg i ścieżek Ludu Bożego. Są niezwykle zadowoleni, gdy uda im się księdza złapać, i zupełnie nie rozumieją, jak można się denerwować na ludzi, którzy chcą się zbliżyć do Boga właśnie wtedy, gdy duchowny udaje się na obiad…
Taki jest Lud Boży, bardziej różnobarwny niż tęcza. I niech Bogu za wszystko będą dzięki!
Skomentuj artykuł