Polskość dziś i wczoraj
Słowa "Polska" i "Ojczyzna" dziś w Święto Niepodległości padają nie jeden raz, w różnym kontekście i różnym rozumieniu. Przez różne grupy społeczne, słowa te są zupełnie inaczej rozumiane i mają zupełnie inną pozycję w hierarchii wartości. Dla narodowców są zupełnie czymś innym niż dla wojujących lewicowców. Jedni drugich nie przekonają i nie chodzi o to, by tak było.
To, co dla jednych jest świętością, dla innych tylko ciemnogrodem i ciężarem historii. Myślę, że było tak zawsze, w każdej epoce dziejów i nigdy te różne grupy się nie rozumiały. Ta głęboka przepaść nieporozumienia jest nie do zasypania i wcale nie chodzi o to, by była zasypana, ale możliwe jest wybudowanie mostu łączącego te różne strony rozumowania polskości. Tym mostem powinno być propaństwowe nastawienie. Różne poglądy, różne podejście do wydarzeń w historii, ale wspólne myślenie o własnym interesie narodowym.
Scena polityczna II Rzeczypospolitej była o wiele bardziej skonfliktowana niż ta obecna. Przecież nikt dziś o zamachu stanu nawet nie myśli, a w II RP mieliśmy zamach majowy. Jednak wszystkie liczące się grupy społeczne, wszystkie liczące się ugrupowania polityczne łączył most myślenia propaństwowego. Wszyscy wiedzieli, że własny, niepodległy kraj to wspólne i niezastąpione dobro, o które warto dbać i które trzeba wspierać. Prawdą jest, że różne były drogi budowania tego dobra, ale wszyscy dążyli do tego, by kraj wznosić z ruin. To myślenie propaństwowe spowodowało, że II RP tak wiele osiągnęła w tak krótkim czasie. Tego propaństwowego myślenia obecnie brakuje. Dzisiaj w Polsce nie widać żadnej liczącej się siły politycznej, która wynosiłaby dobro kraju ponad partykularne interesy danych grup społecznych, partyjnych czy biznesowych.
Pół wieku komunistycznego prania mózgu spowodowało, iż charakteryzujemy się raczej hasłem: "Teraz my" w dążeniach o przejęcie sterów Ojczyzny. Teraz my będziemy czerpać zyski z tej naszej Ojczyzny, teraz my będziemy ją "doić" niczym "dojną krowę" i łupić niczym podbitą podległą nam kolonię. To myślenie typowo kolonialne, typowo komunistyczne, powoduje, iż wartością jest raczej szabrowanie wspólnego dobra, niż dbanie o nie. Zamiast wprowadzać reformy powodujące realną poprawę życia szarego Polaka, budujemy i pielęgnujemy system prawny sprawiający wrażenie, iż III RP dąży do tego, by jak najbardziej uprzykrzyć życie swoich obywateli i ma gdzieś ich los. Nie ma się więc co dziwić, że coraz częściej i Polacy mają gdzieś III RP. Choć mam wrażenie, że wbrew pozorom, niewielu jest takich, zwłaszcza z mojego pokolenia - trzydziestokilkulatków, którzy mają gdzieś Polskę, mają raczej gdzieś III RP i ten postkomunistyczny system i tych postkomunistycznych politycznych cwaniaków, ale nie ojczyznę.
Pojęcie III RP trzeba bowiem odróżnić od pojęcia Polski. Mam wrażenie, że wielu jest smutno, że ich ojczyzna tak wygląda, że zmusza do emigracji zarobkowej, do kombinowania, bo inaczej żyć się tu nie da. Mam wrażenie, że wielu czuje obawę, czy ta karykatura polskości, jaką jest obecny kraj zda egzamin, zwłaszcza w obliczu pojawiającego się tak realnie zagrożenia ze wschodu. Póki czas, trzeba więc zająć się budowaniem mostu myślenia propaństwowego i działaniami, które ostatecznie doprowadzą do upadku obecnego postkomunistycznego myślenia i wymiany elit.
Skomentuj artykuł