Prawo do błędu
Prowadzę firmę. Przywykłem już, przez lata, do tego, że czasem się mylę. Że popełniam błędy. To chyba żadne odkrycie, tylko konieczna, życiowa terapia. Być może niezbędna, nie wiem. To tyle o sobie.
Przywykłem jednak i do tego, i chyba niesłusznie, że "są tacy, i to nie żart / dla których jestem wart / mniej niż zero". Kto to taki ? Nie wiem na ile precyzyjnie się wyrażę, ale są to właściciele i pracownicy najlepszego biznesu na świecie, czyli - państwa. Jedno rzuca się w oczy, i tak często bywa i bywało - im wolno się pomylić.
Wczoraj czytałem, że Sąd Najwyższy (Sąd Najwyższy!) zawyrokował, że gdy ZUS komuś wyda zaświadczenie o niezaleganiu, a potem, np. po kilku latach, uzna, że to "tylko świstek papieru z pomyłką urzędnika", to obywatel, firma = zwykły śmieć, któremu nie wolno się mylić i ma płakać i płacić, bo wiadomo - ZUS przyjacielem ludzi jest.
Nie znam szczegółów sprawy kobiety, którą na oczach dzieci aresztowano za 2,5 tys. grzywny. Może i zasadnie. Ale co mam powiedzieć o ludziach, którzy wydali 2 mld zł na stadion, który miał kosztować 500 mln? Byłbym zapomniał - przecież im wolno się mylić.
Od małego uczymy się, by żyć odpowiedzialnie, profesjonalnie itd. Okej. Jasne, zgadzam się. Nawet przywykłem do popularnego zwrotu z różnych kampanii wyborczych pt. "najważniejszy jest człowiek". Wiadomo o co chodzi - swój człowiek na samorządowej lub państwowej posadzie. Taki lajf, ktoś powie. Ale gdyby te posady wszystkie był prywatne, czy ci ludzie mieliby prawo do błędu, jak mają je dziś ?
Jestem za prawem do błędu, bo i mnie to dotyczy. Jeśli jednak ten mechanizm działa tylko w jedną stronę, oznacza to, że obywatel niezwiązany z instytucją to niewolnik w jej ręku. Nieprzypadkowo nasz kraj ma dalekie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. W jeden dzień "zgasić" można każdą aktywność. Zwłaszcza gdy aparat państwowy pełen jest ludzi, dla których "najważniejszy jest człowiek". Swój.
Ale spokojnie, nie narzekajmy. Bywały znacznie gorsze czasy. Jednak gdy kryzys, znowu wracają słowa, jak mantra, że najważniejszy jest interes państwa. A ktoś nawet powiedział, że jest w stanie ono (czyli kto?) posunąć się do największej podłości, gdy zabraknie mu kasy.
Więc co? Idę, zapłacę, bo co tu będę gadał.
Skomentuj artykuł