Samotni w Kościele
Modne jest dzisiaj określenie "singiel". Zastępuje dawne pejoratywne określenia "stary kawaler" bądź "stara panna". Dzięki temu ta forma życia wydaje się bardziej akceptowalna społecznie. Kim są ludzie żyjący w ten sposób? Z jednej strony uważa się ich za osoby niezależne, poświęcające się karierze, dobrze zarabiające, z drugiej strony mówi się o nich, że boją się wziąć odpowiedzialność za związek z drugą osobą, są egoistami, hedonistami. Jaka jest prawda? Czy nie daliśmy się zwieść przez wzorce promowane w mediach, szczególnie w telewizji?
Znam wiele samotnych osób. Sama żyję samotnie. Może to trochę kwestia tego, w jakim środowisku się obracam, ale nie znam ani jednej osoby, która w jakikolwiek sposób odpowiada przedstawionemu wcześniej opisowi. Rzeczywistość nie jest tak barwna, jak przedstawiają to seriale telewizyjne. My, "stare panny", lub jak kto woli - "singielki", zostałyśmy same, bo gdy był w życiu czas na poszukiwanie "drugiej połówki", miałyśmy inne zajęcia - grzecznie chodziłyśmy do szkoły. Potem, aby mieć lepsze życie, wybrałyśmy wymarzony kierunek studiów. Uczyłyśmy się, bo tego wymagała od nas rodzina, same wierzyłyśmy, że tak trzeba. My, "grzeczne dziewczynki", dobrze wychowane, mające swoje zasady, których nigdy nie łamałyśmy, zawsze wracające na czas do domu, nie zadawałyśmy się z byle kim. Teraz najczęściej nie pracujemy w dobrze płatnych zawodach. Nie byłyśmy towarzyskie, nie miałyśmy znajomości. Nie robimy kariery. Mamy często pracę niezgodną z ciężko zdobytym wykształceniem. Każdego dnia, po pracy przychodzimy zmęczone do domu. Wymaga się od nas więcej, często zostawania po godzinach, bo przecież nie mamy rodzin.
To wszystko takie nudne, nieprawdaż? Nie nadaje się na scenariusz filmu. W niedzielę idziemy do kościoła z nadzieją, że usłyszymy coś, co nas pocieszy. Nie jeden raz słyszałam z ambony, że single są wrogami rodziny, że przez nich rozpada się społeczeństwo, że są egoistami, materialistami. Skąd taki obraz nas - osób samotnych? Paradoksalnie, to my mamy największe możliwości, aby robić coś dla wspólnoty Kościoła, ale mam wrażenie, że nie ma dla nas miejsca. Jesteśmy samotni w Kościele. Jest tak wiele propozycji dla młodzieży, małżeństw, kwitnie duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych, a jest tak niewiele wspólnot czy rekolekcji dla osób samotnych. Jeśli już są, to mają często z góry określony cel - pomoc w odnalezieniu męża lub żony.
Nie można zapominać o tym, że samotnym zostaje się z różnych przyczyn. Często, bo tak ułożyło się życie, ale też może to być świadomy wybór danej osoby. Jestem przekonana o tym, że Bóg zaprasza niektórych ludzi do takiej formy życia. Mówi o tym fragment z Ewangelii św. Mateusza: "Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»" (Mt 19, 10-12). Ktoś może powiedzieć, że słowa dotyczące dobrowolnej bezżenności odnoszą się do osób konsekrowanych. Uważam, że nie tylko. Nie każdy odnajdzie się w zakonie czy instytucie świeckim. Nie dla każdego jest także zrozumiałe dziewictwo konsekrowane. Jest także grupa osób, które żyły wcześniej w związkach małżeńskich - wdowy, wdowcy, rozwodnicy. Ci ostatni mogą się czuć nawet przez Kościół odrzuceni. Pokutuje jeszcze gdzieniegdzie pogląd, że osoby rozwiedzione nie mogą przystępować do sakramentów świętych.
Ostatecznie wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Każdy szuka Boga, czasem o tym nie wiedząc. Wszystkie ludzkie pragnienia są w rzeczywistości nieuświadomionym do końca pragnieniem Boga. Pragnieniem Miłości. Czy kogoś interesuje, jak osoby samotne realizują drogę do świętości? Samotny nie musi wcale oznaczać osamotniony. Samotny to nie to samo co nieszczęśliwy. Samotność, czy to z wyboru, czy z konieczności, nie musi być związana z poczuciem wewnętrznej pustki. Takie życie może i powinno być przepełnione miłością, wyrażaną w prostych, codziennych gestach.
Na koniec przytoczę, co mówi o osobach samotnych Katechizm Kościoła Katolickiego: "Należy jeszcze wspomnieć o pewnych osobach, które ze względu na konkretne warunki, w jakich muszą żyć - chociaż często wcale tego nie chciały - są szczególnie bliskie sercu Jezusa, a zatem zasługują na specjalną miłość i troskę Kościoła, a zwłaszcza duszpasterzy. Dotyczy to dużej liczby osób żyjących samotnie. Wiele z nich pozostaje bez ludzkiej rodziny, często z powodu ubóstwa. Są wśród nich tacy, którzy przeżywają swoją sytuację w duchu Błogosławieństw, wzorowo służąc Bogu i bliźniemu. Trzeba przed nimi wszystkimi otworzyć drzwi domów rodzinnych, "Kościołów domowych", i wielkiej rodziny, jaką jest Kościół. "Nikt nie jest pozbawiony rodziny na tym świecie: Kościół jest domem i rodziną dla wszystkich, a szczególnie dla «utrudzonych i obciążonych» (Mt 11, 28)"174." (KKK 1658).
Skomentuj artykuł