"Świat zaczeka, moje dziecko nie. Często nie jest fajnie, ale wierzę, że warto"
Zostałam mamą i to największa przygoda mojego życia. Nie cofnę się przed tym, by przeżyć ją w pełni.
Piszę do Ciebie ten list, bo wczoraj kolejny raz nie udało nam się spokojnie porozmawiać.
Wiem, że to dla Ciebie trudne, gdy coś do mnie mówisz, a ja nagle milknę i okazuje się, że znowu moje raczkujące dziecko gdzieś weszło i musiałam go natychmiast ratować. Wiem, że to dla Ciebie trudne, że jedno zdanie mówię do Ciebie, a dwa do dziecka, a Ty nie łapiesz, co jest do kogo.
Piszę więc, bo tak łatwiej. Nie wiem w ilu częściach będzie powstawał ten list, ale proszę - doczytaj do końca…
To nieprawda, że Twoja ostatnia wizyta u nas była dla mnie problemem. Zwyczajnie, zadzwoniłaś domofonem, później dzwonkiem i musiałam uspokajać synka, który został wyrwany ze snu. Nie, nie mam żalu, że zapomniałaś o mojej prośbie. Zwyczajnie moje życie nie jest już tylko moje.
Wiesz, gdy byłaś ostatnio i powiedziałaś, że wyglądam jak duch, zrobiło mi się przykro. Nie chcę Ci się za każdym razem żalić z kolejnych nieprzespanych nocy. Wybacz, że zastałaś mnie w piżamie, nie zdążyłam się ubrać, umalować i uczesać przez poranny atak kolki. Nie, nie przyszłaś za wcześnie - moje życie teraz tak wygląda.
Wiesz, zabolało mnie twoje pytanie o to, kiedy wracam do pracy, bo się cofam w rozwoju. Nie wiesz nawet, jak wiele się nauczyłam przez ostatnie miesiące, a to nauka, której niczym innym nie chcę zastąpić. Świat zaczeka, moje dziecko nie. I nie, nie chcę wracać do pracy, bo jak to ujęłaś - fajnie jest sobie posiedzieć w domu. Nie pamiętam kiedy piłam ciepłą kawę, mało siedzę, wiesz? Często nie jest fajnie, ale wierzę, że warto.
Kiedy zapytałaś co u mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Wiem, że cierpisz po poronieniu. Nie chciałam opowiadać Ci o pierwszym słowie i samodzielnym kroczku. Nie chcę sprawiać Ci bólu. Z drugiej strony, co u mnie? Nic. Marzę by zdążyć pomalować paznokcie, wiesz? Marzę o przespanej nocy i wyjściu na dłużej bez dzieci - wtedy, gdy mam na to ochotę, a nie wtedy, gdy pasuje innym zająć się moim dzieckiem.
Nie, ja nie narzekam. Moje życie zmieniło się, jest inne niż wtedy, gdy razem chodziłyśmy na studenckie imprezy. Jest inne, bo ja jestem inna. Zostałam mamą i to największa przygoda mojego życia. Nie cofnę się przed tym, by przeżyć ją w pełni. Jeśli chcesz mi potowarzyszyć - bez oceniania, miliona rad i krzywego patrzenia na brak eko zupki, zapraszam. Jeśli nie, zaczekaj aż moje dziecko będzie większe i wrócę do świata, który jest też twoim światem. Wierzę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać na bardzo głębokim, niemacierzyńskim poziomie.
Ufam, że nasza przyjaźń przetrwa. A Ty?
Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl.
Skomentuj artykuł