Wielkopostnie…
Postanowienia wielkopostne nie zawsze spełniają swoje zadanie. Ograniczamy sobie dostęp do przyjemnych dóbr tego świata, a nasz przekorny charakter prowokuje sytuacje, które udowadniają, że nasz człowiek wewnętrzny wcale się nie umartwia, a tylko szuka okazji, by dopiec bliźniemu swemu. I co w tym momencie jest prawdą: dobra wola czy niecny uczynek?
Małe i większe dzieci są zachęcane przez opiekunów do kolekcjonowania dobrych uczynków. Przy czym nie polega to na tym, że dziecko, wrażliwe i czujne, w lot odczytuje wszystkie okazje i sposobności, i zwyczajnie je wykorzystuje. Dziecko samo stwarza sobie możliwość spełnienia dobrego uczynku, aranżuje sytuacje, które doprowadzają do zamierzonej dobroczynności. Wynosi śmieci, choć na dnie jest garstka odpadków, nagle coś układa, porządkuje, choć zapracowana mama nie miała tego w planie…
Swoją dobrą wolę chce natychmiast zamienić w dobry uczynek, zaliczyć i o nim zapomnieć… Potem może nadal zabierać młodszej siostrze zabawki albo niegrzecznie się odzywać, bo już był dobry, więc teraz może być nadal sobą… Zachowuje się jak dorosły. Dorosły też aranżuje sobie ograniczenia: nie pije kawy lub alkoholu, nie je ciastek, unika imprez, a kiedy wywiąże się z narzuconych form ascezy, może nadal być sobą…
Blisko rok temu pisałam o poście interaktywnym: Pan Bóg stawia mnie na co dzień wobec różnych wyzwań, a ja staram się im podołać. W duchu miłości Boga i bliźniego. Praktykowałam tę zasadę także w trakcie ubiegłorocznego adwentu i była skuteczna.
Nade wszystko dała mi wiedzę o tym, jak wiele dobra nie dzieje się tylko dlatego, że nasz duch nie jest czujny. To nie było tylko ewangeliczne hasło, kiedy Jezus Chrystus nawoływał do czujności, i nie dotyczyło to tylko eschatologii - sądu ostatecznego czy dnia naszej śmierci. Dobro, o którym media nie donoszą, jest tak niezauważalne, że trzeba mieć niemałą wrażliwość, żeby dostrzec jego potrzebę i wartość. Pewnie wolałabym uratować komuś życie niż znaleźć mu w Internecie niezbędną informację. Ale zasługa jakaś jest, bo mogłabym powiedzieć, zgodnie z prawdą, że mi się nie chce grzebać w sieci…
Ojciec Amadeo Cencini, kanosjanin, w książce o formacji duchowej pisze, że szczerość i prawda to są dwie różne kategorie. Kiedy jesteśmy szczerzy wobec siebie czy innych, to rozpoznajemy swoje uczucia. Ale kiedy chcemy poznać prawdę, to odnajdujemy źródło tego uczucia w sercu. I tu dzieją się rzeczy nieraz trudne do przyjęcia. Bo oto bezkompromisowo kogoś oceniam, mówię mu w oczy szczerze, co o nim myślę. A na modlitwie, wobec Boga, okazuje się, że tak naprawdę to temu komuś zazdroszczę, czy mam kompleksy, czy zadawniony żal…
Myślę, że także niewykonane dobro - niezauważona okazja do ulżenia komuś albo świadomie pominięta sposobność - dużo nam mówią o nas samych. Wielkopostna prawda daje nam niezafałszowaną wiedzę o brakach, uprzedzeniach, o naszej nieufności. Bądźmy czujni, bo dobro raz wykonane - pozostaje, a raz pominięte - nigdy nie wraca…
Skomentuj artykuł