Wykres prawdy
Współcześni faryzeusze boją się krzyża tak samo jak ich odpowiednicy sprzed dwóch tysięcy lat. Boją się go, bo obnaża ich zakłamanie i wyrywa spod tyłka miękką poduszkę kłamstwa.
Dwa tysiące lat temu Rzymianie stracili na krzyżu żydowskiego buntownika. Wydarzenie nieszczególne, jakich wiele miało miejsce w tamtych, niespokojnych czasach. Rzymianie w ten sposób traktowali wrogów Imperium we wszystkich swoich prowincjach, podobnie potraktowano schwytanych powstańców z armii Spartakusa. Zapewne nawet nie znalibyśmy dziś imienia skazańca sprzed dwóch tysiącleci gdyby nie to, że był to człowiek niezwykły...
Był niewinny. Dostrzegł to nawet prokurator Judei, Poncjusz Piłat, dla którego był to przecież tylko zwyczajny Żyd, przedstawiciel podległego Rzymowi narodu. Wątpliwe jest, by przejmował się losem każdego skazańca, sądzić raczej należy iż wolał ukrzyżować jednego więcej niż jednego mniej. Jednak mając przed sobą Nazarejczyka zawahał się. Człowiek posiadający władzę niemal absolutną, podległy jedynie cesarzowi nie chce skazać na śmierć jakiegoś tam Żyda, włóczęgę i dziwaka, który podaje się za Syna Bożego i Króla. Mógł go uwolnić od razu, mocą swojego urzędu. Bał się jednak tłumu i zamieszek. To koszmar dla polityka, a Piłat był politykiem. Mógł też od razu, dla świętego spokoju, podpisać wyrok i nie przejmować się więcej tym człowiekiem. Jednak Piłat się waha. Cóż takiego dostrzegł w tym skazańcu? Czy tylko niewinność? Czy może coś więcej, iskrę bożą, prawdę, człowieczeństwo... W końcu jednak prokurator Judei uległ naciskom, wydał wyrok, którego wydać nie chciał. Ceremonialnie obmył ręce, by pokazać iż nie on jest winien tej śmierci. Może powinna się tym zająć jakaś ówczesna komisja do spraw nacisków?
Jezus Nazarejczyk umarł na krzyżu ku uciesze tłumu, który jeszcze nie tak dawno słuchał jego słów, który szedł za nim głodny prawdy. Prawda ma jednak to do siebie, że bywa niewygodna. Prawda nie zna kompromisów, nie układa się z kłamstwem. Prawda burzy święty spokój, tak pożądany przez każdego z nas. Boimy się jej. Kłamstwo jest łatwiejsze, maskuje naszą niedoskonałość, pozwala wygodnie przejść przez życie. Jest tylko jeden problem: kłamstwo zabija. Jego ofiarą padł Nazarejczyk, bo burzył ład, obnażał fałsz kapłanów i faryzeuszy, stawiał miłość ponad sztywnym prawem. Ale kłamstwo zabija przede wszystkim tych, którzy się nim posługują. Triumf kłamstwa jest krótkotrwały, prawda i tak zawsze zwycięży. Jezus upokorzony, skatowany i zabity po trzech dniach powstał z martwych, pokonał śmierć i kłamstwo. Arcykapłani nie poddali się jednak, zapłacili strzegącym grobu żołnierzom i pouczyli ich, by zrzucili winę na Apostołów, by oskarżyli ich o wykradzenie ciała ich Mistrza. „W ten sposób rozeszła się ta plotka wśród Żydów i trwa po dzień dzisiejszy” (Mt 27,15)...
Krzyż, narzędzie śmierci Jezusa, narzędzie kłamstwa mające usunąć prawdę stało się symbolem prawdy. I budzi strach. Dziś, po dwóch tysiącach lat, współcześni faryzeusze i arcykapłani próbują go usunąć, zakryć, zniszczyć. Bo burzy ich porządek, ich ład, demaskuje zakłamanie, odbiera im władzę. Dlatego chcą go wyrugować z przestrzeni w imię własnych ideałów, wykpiwają go i opluwają, niszczą. Ale krzyż zwycięży. Te dwie skrzyżowane belki, starożytne narzędzie tortur, niczym układ współrzędnych ukazuje prawdę, której wykresem jest umęczony, ukoronowany cierniem, konający Chrystus. Droga, prawda, życie.
Skomentuj artykuł