Zaświadczenie o niezaleganiu
Pracuję od 1992 r. Od 1996 r. prowadzę niewielką firmę. Wiadomo - dzięki Bogu - jeszcze daję radę, ale chyba nieuchronnie nadchodzi czas decyzji, które z wiekiem podejmuje się coraz trudniej...
Pofatygowałem się do ZUSu po zaświadczenie o niezaleganiu w składkach. Rozliczono konto moich firm od roku 1999r. W jednej zatrudniałem kiedyś 3 pracowników, ale to już od kilku lat historia... Zdębiałem. Od stycznia 1999 r. do kwietnia 2012 r. "zaniosłem" do ZUSu około 200 tys. zł. Nie znałem swego "męstwa". Zgłupiałem.
Mam 44 lata, w korespondencji od ZUS otrzymałem info, że mogę liczyć na... 350 zł emerytury. Moja żona na... 125 zł. Jak rozumiem, to taki niewinny żart z obywatela, bo w ramach społecznej solidarności mamy szansę na tę najniższą. Nie wiem, co robić.
Serio, really... Rozumiem, że ZUS liczy na mnie, na kolejne 200 lub 300 tys. przez najbliższe 20 lat... - ale już nie dam rady. A raczej już nie mam ochoty. Czuję się zdemobilizowany i zniechęcony.
Na razie rządowe reklamy sugerują, by odkładać samemu. Pawlak w chwili szczerości powiedział prawdę. A ja zacytuję "schaby": "a ja palę faję, żuję gumę, palę faję za fają...". Oczywiście jestem niepalący, pozwoliłem sobie na metaforę swego samopoczucie.
Zaapeluję tylko o jedno: dajcie ludziom pracę, pozwólcie pracować. Zostawcie nam nasze pieniądze, a jakoś sobie damy radę. Bez ZUSu. Bez tej piramidy finansowej, która bezczelnie i "zgodnie z prawem" niszczy wszelkie przejawy wolności ekonomicznej i degeneruje świat ludzi pracy.
Ole... Nic więcej nie mam do dodania. Ci, którzy sami nie płacą ZUSu raczej tego nie zrozumieją. A może? Trwa lato! Nad morze! Hej!
Skomentuj artykuł