Kim są Superman i Wonder Woman w rodzinie alkoholowej?
Uczynny, bezproblemowy i uwielbiany przez otoczenie. Zdobywa laury we wszystkich konkursach, jest wolontariuszem i rządzi w samorządzie uczniowskim. Dziś jest idealnym pracownikiem. Mało kto podejrzewa, że jego życie to piekło.
W zależności od kolejności urodzenia w rodzinie, charakteru dziecka, oczekiwań otoczenia i pewnie jeszcze paru innych czynników, dzieci wychowywane w rodzinie alkoholowej przyjmują rolę, którą wypełniają w systemie rodzinnym. Czasem z wiekiem rola się zmienia lub jest kombinacją dwu lub więcej rodzajów, zawsze jednak istnieje wspólny mianownik: dziecko nie jest sobą, bo sytuacja na to nie pozwala.
To, co najgorsze, to fakt, że przyjęcie roli wiąże się z faktem, że ona wrasta w człowieka i idzie razem z nim przez życie. Nie znika po opuszczeniu domu rodzinnego. Nadal siedzi głęboko i kształtuje nasze postawy, poglądy i zachowania.
Przyjrzyjmy się pierwszej z nich, najbliższej mi osobiście – roli bohatera rodzinnego.
Niskie poczucie własnej wartości mimo osiąganych sukcesów oraz przeciążenie branymi na siebie obowiązkami w połączeniu z tłumioną złością na niezaspokojone potrzeby może doprowadzić w dłuższej perspektywie do depresji.
Bohater jako dziecko
Musi być zawsze najlepszy. Gwiazda błyszcząca na czarnym firmamencie rodzinnego zatrutego gniazda. Uczynny, bezproblemowy i uwielbiany przez otoczenie. Taki, co to w szkole ma same szóstki, zdobywa laury we wszystkich konkursach, jest wolontariuszem i rządzi w samorządzie uczniowskim. W domu zajmie się młodszym rodzeństwem (zazwyczaj jest najstarszym dzieckiem), ugotuje obiad, zapłaci rachunki i zrobi zakupy. Przebierze pijanego ojca w ciepłą pidżamkę lub posprząta butelki po pijanej matce.
Nie ma dzieciństwa, nie wie co to spontaniczna zabawa. Neguje własne potrzeby, w zasadzie nie ma do nich dostępu – liczą się potrzeby wszystkich innych. Przecież ktoś to wszystko musi ogarnąć. W wieku 13 lat ma odpowiedzialność 30-latka. W skrajnych przypadkach ponosi także odpowiedzialność materialną – jeśli rodzice nie są w stanie zapewnić zaspokojenia podstawowych potrzeb.
Chory system rodzinny ma powód do dumy: zobaczcie, u nas nie jest tak źle, przecież mamy Janka/Kasię (imię przypadkowe) – tak zdolne, utalentowane, mądre i zaradne dziecko. Dziecko – bohater słyszy pochwały O SOBIE wychodzące na zewnątrz, rzadko natomiast (jeśli w ogóle) słyszy pochwały skierowane DO NIEGO – częściej słyszy WYMAGANIA I OCENY, że daje z siebie wciąż za mało.
Z jakimi problemami mierzy się dorosły bohater?
Oczywiście nadal jest najlepszy – bez tego by umarł na miejscu. Pracownik miesiąca zaangażowany dodatkowo w działalność społeczną/charytatywną/religijną/polityczną (niepotrzebne skreślić – czasem nie ma co skreślać, a jeszcze można dopisać ????). Wiecznie niezadowolony z siebie frustrat, nie potrafiący cieszyć się z sukcesów, za to rozkładający na czynniki pierwsze każdy drobny błąd.
Nadmiernie kontrolujący otoczenie z postawą „jeśli ja tego nie zrobię, to nikt nie zrobi tego tak dobrze, żebym był zadowolony”. Sztywniak na imprezach, skrupulatnie planujący każdy kolejny krok. „Zamartwiacz” na przyszłość. Mimo olbrzymich sukcesów uważa, że do niczego się nie nadaje. Nadopiekuńczy rodzic.
W realizacji potrzeb stawiający siebie na ostatnim miejscu – ideologia samoumartwienia doprowadza go do tłumienia złości, bo przecież nie można się złościć (to akurat nie wina roli a samego faktu wypierania uczuć charakterystycznego dla dzieci alkoholików). Możesz prawić mu komplementy w nieskończoność – nie uwierzy. Perfekcjonista, często pracoholik, nie umiejący odpoczywać. Bez prawa do pomyłki, do błędu, niedający tego prawa również innym. Bezlitosny dla samego siebie. Być może całe życie opiekujący się rodzicem alkoholikiem lub bezskutecznie próbujący wyciągnąć go z nałogu mimo wyraźnej negacji problemu ze strony osoby zainteresowanej.
Jeśli, kochany czytelniku, miałeś w dzieciństwie tę rolę, jest całkiem prawdopodobne, że obraziłeś się za ten opis – traktujemy siebie zbyt poważnie, by ktoś nazwał nas frustratami i wytykał nasze błędy!
Bohater ma też ważne zasoby
Bohater to osoba, która przetrwa wojnę, trzęsienie ziemi, tsunami, katastrofę ekologiczną, gospodarczą i zawirowania polityczne. Mało, że przetrwa – uratuje wielu ludzi, zaniesie pomoc, gdzie jej potrzeba. Dzięki swej ambicji w czasie stabilnego pokoju może przenosić góry – osiągnie sukces w życiu zawodowym, szacunek i podziw otoczenia. Kiedy pojawi się problem, nie schowa głowy w piasek, ale stawi mu czoła i go rozwiąże. Nie przegra w kasynie majątku – jest zbyt ostrożny, nie popadnie w spiralę długów. Podźwignie wielu z nędzy fizycznej, psychicznej i duchowej – będzie ramieniem, na którym się wesprze. Zazwyczaj będzie bardzo inteligentną, dobrze wykształconą osobą. Silny, odważny i ambitny może prowadzić wspaniałe życie i być motorem działania dla siebie i swojej rodziny oraz przyjaciół.
Możesz prawić mu komplementy w nieskończoność – nie uwierzy. Perfekcjonista, często pracoholik, nie umiejący odpoczywać. Bez prawa do pomyłki, do błędu, niedający tego prawa również innym. Bezlitosny dla samego siebie.
Wiara? Staraj się bardziej!
Jeśli bohater rodzinny jest zaangażowanym chrześcijaninem, może być liderem wspólnoty, charyzmatycznym kapłanem, członkiem lub założycielem stowarzyszenia lub fundacji katolickiej. W wolnym czasie odmawia dziesiątą pompejankę, a na mszy stoi na baczność. Boga postrzega jako wymagającego i surowego ojca liczącego każde drobne potknięcie. Być może zmaga się ze skrupulanctwem. Każde odstępstwo od prawa uważa za zbrodnię i bardzo dosłownie traktuje każde słowo z Pisma. Często ma wrażenie, że robi wciąż za mało – za mało się modli, za rzadko chodzi na mszę, za mało się angażuje w życie parafii. Surowo osądza siebie i innych. Miłość nie jest darem a czymś, na co trzeba zasłużyć poprzez coraz większe starania.
Gdy kostium uwiera
Rola bohatera rodzinnego niesie ze sobą sporo potencjalnych niebezpieczeństw. Niskie poczucie własnej wartości mimo osiąganych sukcesów oraz przeciążenie branymi na siebie obowiązkami w połączeniu z tłumioną złością na niezaspokojone potrzeby może doprowadzić w dłuższej perspektywie do depresji. Zbyt wysoko stawiana sobie poprzeczka może też przełożyć się na stawianie zbyt wysokich wymagań małżonkowi i dzieciom.
W życiu duchowym bohater źle znosi upadki, które przecież są naturalną częścią rozwoju. Fałszywy obraz Boga ojca może doprowadzić do całkowitego odejścia od wiary (nikt nie chce Boga-tyrana). Brak poczucia bycia dzieckiem Boga (jak można czuć się dzieckiem Boga, skoro nigdy nie można było być dzieckiem) może spowodować, że nie będzie możliwości nawiązania zdrowej relacji z Bogiem. Mogą pojawić się cechy religijności neurotycznej i skrupulanctwo.
Jesteś bohaterem? Znajdź równowagę między problemem a zasobem!
- Pozwól sobie na odpoczynek
- Zaakceptuj swoje słabości, daj sobie prawo do błędu
- Naucz się mówić „nie” – nie musisz zbawiać całego świata
- Zatrzymaj się w biegu i wsłuchaj się w swoje potrzeby – one naprawdę są ważne, a ich realizacja nie jest grzechem!
- Deleguj zadania i nie patrz na to, jak są realizowane. Jeśli sfrustruje Cię efekt końcowy – zaciśnij zęby i podziękuj, zamiast krytykować – to, że ktoś zrobił coś inaczej niż Ty, nie oznacza, że zrobił gorzej. A jeśli faktycznie nie wyszło? To i tak będzie widać, nie musisz o tym mówić wprost.
- Wystarczy, że coś będzie zrobione dobrze – nie musi być idealnie
- Nawiąż kontakt ze swoim wewnętrznym dzieckiem – zacznij od zrobienia czegoś spontanicznie, choć będzie Cię to dużo kosztować
- Uśmiechnij się do siebie w lustrze – jesteś wspaniałym człowiekiem!
- Spraw sobie drobną przyjemność i uciesz się tym
- Spróbuj zaufać Bogu, na początek w drobnych kwestiach – przestań się zamartwiać na zapas choćby w jednej małej kwestii i sprawdź, jak się sprawy potoczą.
Powodzenia drodzy Bohaterowie! Jesteś Supermanem lub Wonderwoman? Uciesz się tym - ale odrzuć to, co cię blokuje i zatruwa Ci życie. Weź z tej roli to, co dobre, a resztę wyrzuć na śmietnik historii. Odetchnij pełną piersią, odpocznij i zacznij żyć.
Słowo dla Ciebie:
„A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go.” (Oz 11,4)
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11, 28)
„Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.” (Mk 10, 15-16)
* * *
Tekst pochodzi z bloga strefapolcienia.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł