Zdradzona przysięga
Małżeństwo po zdradzie jest nadal możliwe, ale potrzebna jest duża umiejętność przebaczenia i prawdziwe nawrócenie - twierdzi ksiądz Marek Dziewiecki.
Gdzie tkwi przyczyna zdrad małżeńskich?
Zachowania człowieka nie są przypadkowe. Zwykle z dużym prawdopodobieństwem da się przewidzieć reakcji innych ludzi, zwłaszcza osób dojrzałych i odpowiedzialnych. Zachowanie danej osoby wynika z jej dotychczasowego sposobu postępowania. Zwykle zdrada małżeńska nie jest czymś zaskakującym, lecz jest związana z całą historią jej życia. Zwykle też zaczyna się długo przed… zdradą! Typowy przykład to zdrada w małżeństwie, w którym ona i on współżyli ze sobą przed ślubem. Już wtedy dopuścili się przecież zdrady samych siebie i przyszłego małżonka - nawet jeśli się później pobrali. Dali sobie bowiem prawo do współżycia z kimś, z kim nie wiązała ich przysięga małżeńska. Ponadto w takiej sytuacji kobiecie będzie trudno weryfikować dojrzałość mężczyzny, z którym już współżyje. Ona z kolei przestaje go fascynować. Wiele - może większość - zdrad w małżeństwie zaczyna się od współżycia przed małżeństwem! Jeśli ktoś nie chce być zdradzany, to niech sam nie zdradza i niech nie doprowadza drugiej osoby do zdrady przez współżycie przed czy poza małżeństwem. Obowiązuje zasada: nie chcesz być zdradzany w małżeństwie, to nie współżyj nie tylko poza, ale też przed małżeństwem!
Zdarza się chyba jednak i tak, że dochodzi do zdrady małżeńskiej, mimo że obydwoje żyli przed ślubem w czystości?
Takie sytuacje też się zdarzają, ale są znacznie rzadsze niż zdrady w małżeństwach, w których ona i on - lub jedna ze stron - ma za sobą dramat współżycia przedmałżeńskiego. Kilka lat temu widziałem wyniki badań amerykańskich na temat wierności małżeńskiej. Okazało się, że małżonkowie, którzy współżyli ze sobą przed ślubem, dwa razy częściej dopuszczają się zdrady małżeńskiej niż ci, którzy przeżyli narzeczeństwo w czystości. To nie są jedyne badania w tym względzie. Takie dane empiryczne sprawiają, że w USA coraz więcej młodych ludzi stosuje zasadę: "true love waits" - ‘prawdziwa miłość czeka’.
Jeśli już ktoś dopuścił się zdrady małżeńskiej, to czy powinien powiedzieć o tym małżonkowi?
Każdy taki przypadek warto rozpatrywać indywidualnie, ale uważam, że zasada ogólna powinna być następująca: jeśli zdradzana strona nie wie, to nie powinno się jej o tym mówić. Zwykle takie zwierzenie zwiększa tylko ból osoby zdradzonej, która najczęściej i tak coś przeczuwa, a dla zdradzającego przyznanie się do winy może wydawać się wystarczającą formą "oczyszczenia" czy "zadośćuczynienia". Jeśli zdradzany małżonek wie, że został zdradzony, to jasne, że ten, który zdradził, powinien wyznać tę prawdę - z bólem, ze łzami w oczach, z serdecznymi słowami przeproszenia. Jeśli natomiast zdradzany małżonek nie wie o tym, to ten, który zdradził, musi sam mierzyć się z ciężarem winy i grzechu. Kto zdradził, ten nie ucieknie od cierpienia i zawsze będzie nosił w sercu bolesny ciężar. Może natomiast nawrócić się, wyspowiadać, wyciągnąć wnioski i wynagradzać zdradę przez wierność i okazywanie małżonkowi większej miłości niż kiedykolwiek wcześniej. Warunkiem przebaczenia i nawrócenia jest to, że się zmieniam, a nie to, że się "chwalę" moją zdradą. Mój grzech wyznaję Bogu i spowiednikowi, ale niekoniecznie tym, których skrzywdziłem, jeśli oni o tym nie wiedzą i jeśli moja szczerość przyniosłaby im dodatkowe cierpienie.
Czy, a jeśli tak, to kiedy, zdradzony małżonek może albo powinien przebaczyć winowajcy?
Zdradzony małżonek nigdy nie powinien się mścić i odpowiadać zdradą na zdradę. Kiedy i na ile przebaczy, to zależy nie tylko od niego, ale także od postawy tej osoby, która skrzywdziła. Czasem my, księża, upraszczamy sprawę i mówimy: "Przebaczaj każdemu i zawsze!". Tymczasem Jezus mówi o warunkach, jakie winowajca ma spełnić, jeśli chce otrzymać przebaczenie. Wyjaśnia to w przypowieści o dłużniku, który padł przed wierzycielem na kolana, ze łzami, z lękiem, wyznał swoje winy i nie prosił o przebaczenie, a jedynie o litość i cierpliwość, by miał szansę cały dług oddać w ratach. Dopiero wtedy wierzyciel wszystko mu darował. Jeśli małżonek, który zdradził, nie zmienia się, to można mu przebaczyć w sercu minione krzywdy, ale należy bronić się przed nowymi krzywdami. Jeśli natomiast zmienia się, nawraca, przeprasza i wynagradza, to można mu zakomunikować przebaczenie. Mówienie krzywdzicielowi o przebaczeniu, zanim okaże on skruchę, byłoby przejawem naiwności, a nie miłości.
Czy są szanse na udane życie małżeńskie po tym, jak jedno z małżonków dopuściło się zdrady?
Największe szanse na pojednanie są wtedy, gdy zdrada była chwilą słabości - wbrew całej szlachetnej wcześniejszej postawie - jak u Piotra, który zaparł się Jezusa. Wtedy jest potworny ból, ale możliwe staje się radykalne nawrócenie i odzyskanie miłości. Nie ma takiego grzechu czy kryzysu, z którego nie byłoby już drogi powrotu. Jeśli natomiast zdrada była rezultatem egoizmu i wyuzdania na co dzień, albo jeśli zdradzająca osoba brnie na tej drodze, kłamiąc, oszukując także samego siebie, to wtedy zaczyna iść drogą przekleństwa i śmierci. Warunkiem nowego życia jest nie tylko przebaczenie ze strony osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim żal, nawrócenie i powrót do miłości. Żal z powodu zdrady nie powinien wynikać ze strachu, ale właśnie z miłości. Jeśli ktoś ze strachu chce się zmienić, to strach - podobnie jak kłamstwo - ma krótkie nogi. Nawrócenie jest możliwe wtedy, gdy krzywdziciel uświadamia sobie, że zadał ból nie tylko małżonkowi i dzieciom, ale też Bogu, którego powołał na świadka swojej przysięgi małżeńskiej.
Jakie prawa ma osoba zdradzana?
Ma prawo do skutecznej obrony, z separacją małżeńską włącznie. Jeśli małżonek krzywdzi bliskich, bo jest alkoholikiem, to sąd kościelny może orzec separację na czas trwania problemu. Gdy mąż podejmie terapię i przestanie pić, to żona powinna znowu się z nim złączyć. Natomiast w przypadku zdrady małżeńskiej sąd kościelny może orzec separację na zawsze. Zdrada to największy cios w przysięgę małżeńską. To najbardziej drastyczna forma łamania tej przysięgi. Osoba zdradzona może już nie być w stanie odzyskać radości ze wspólnego mieszkania. Może nie być w stanie powrócić do współżycia. Kościół to rozumie i staje po stronie krzywdzonych. Pragnę serdecznie przestrzec przed zdradami, bo to wyjątkowo bolesna forma krzywdzenia samego siebie i małżonka To także dramatyczne krzywdzenie własnych dzieci oraz tej trzeciej osoby, z którą doszło do współżycia. Takie rany są nieodwracalne.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Ks. dr Marek Dziewiecki, psycholog, terapeuta, dyrektor telefonu zaufania "Linia gorących serc". Autor wielu książek o wychowaniu, przygotowaniu do małżeństwa i rodziny, komunikacji międzyludzkiej oraz terapii i profilaktyki uzależnień. Mieszka w Radomiu.
Skomentuj artykuł