"Diabeł zaczął jej nakazywać, by złożyła ofiarę z dziecka"

"Diabeł zaczął jej nakazywać, by złożyła ofiarę z dziecka"
(fot. unsplash.com)
Logo źródła: MANDO Dominika Dudek, Maria Mazurek

Pacjentka ze dwa miesiące przed tym, zanim do nas trafiła, poszła do spowiedzi. Potem dręczyła ją myśl, że się źle wyspowiadała, no a skoro się źle wyspowiadała, to kiedy poszła do komunii, przyjęła ją świętokradczo. I w ten sposób, jak uważała, dopuściła do siebie diabła, otworzyła przed nim swoją duszę - wspomina prof. Dominika Dudek, psychiatra.

Maria Mazurek: Boisz się diabła?

prof. Dominika Dudek: Ja nie. Ale diabeł w naszej kulturze jest takim powszechnym straszakiem. Niestety, wielu moich pacjentów ma przeżycia psychotyczne związane z szatanem. Towarzyszy im ogromny lęk, przerażenie, poczucie „grzeszności” i winy. Takich historii jest mnóstwo, ale opowiem ci jedną, która szczególnie zapadła mi w pamięć. Trafiła do nas pacjentka z depresją tak ciężką, że przyjmowałam ją na oddział w trybie na cito. Kobieta była bardzo głęboko wierząca, zaangażowana kościelnie. Mieszkała ze swoim bratem i z jego rodziną, było tam również dziecko. Pacjentka ze dwa miesiące przed tym, zanim do nas trafiła, poszła do spowiedzi. Potem dręczyła ją myśl, że się źle wyspowiadała, no a skoro się źle wyspowiadała, to kiedy poszła do komunii, przyjęła ją świętokradczo. I w ten sposób, jak uważała, dopuściła do siebie diabła, otworzyła przed nim swoją duszę. Oprócz innych objawów depresyjnych stopniowo narastało w niej to przekonanie o obecności diabła, którego się bała, miała koszmarne poczucie winy. Wielokrotnie się spowiadała, ale oczywiście nic to nie dawało. Coraz więcej było w niej myśli o diable, mało tego, zaczęła słyszeć jego głosy. W depresji psychotycznej też mogą być omamy, nie tylko w schizofrenii.

W końcu diabeł zaczął jej nakazywać, by złożyła ofiarę z dziecka brata. Pacjentka chciała popełnić samobójstwo, bo uważała, że w ten sposób ocali tego chłopca, ale powstrzymywała ją przed tym myśl, że Bóg nigdy samobójstwa jej nie wybaczy, że będzie na zawsze potępiona i pójdzie do piekła. Ta kobieta oczywiście nie chciała zrobić krzywdy swojemu bratankowi, ale nakaz diabła był coraz silniejszy i coraz silniejszy, więc nie wiadomo, jakby to się skończyło. W końcu jednak opowiedziała o tym rodzinie. A teraz zgadnij, co rodzina zrobiła?

Zabrała ją do was?

Nie. Do egzorcysty. Na szczęście ksiądz egzorcysta wykazał się zdrowym rozsądkiem i odesłał kobietę do psychiatry. Oczywiście na oddziale okazało się, że na tego diabła – bardziej niż egzorcyzmy – zadziałały leki i zabiegi elektrowstrząsowe. Półtora miesiąca później kobieta wyszła od nas zdrowa.

Tam, gdzie teologia widzi nadprzyrodzone siły, psychiatra widzi chorobę psychiczną?

Często. Pewne zjawiska są zupełnie inaczej rozumiane i opisywane zupełnie innym językiem przez teologię i przez medycynę. To, co dla teologa jest ponadnaturalne, dla psychiatry stanowi naturalny, potencjalnie wytłumaczalny naukowo wynik jakichś procesów biologicznych lub psychologicznych.

Trudno jednak mówić o opętaniach, objawieniach i ekstazach religijnych bez nakreślenia kontekstu historycznego psychiatrii, w którym religia, religijność i duchowość przez wieki odgrywały bardzo ważną rolę. Weź pod uwagę, że początki medycyny to supranaturalizm, wiara w magię, w czary i w to, że choroby są kontrolowane przez siły wyższe. Ludzie przez wieki wierzyli w rzucanie uroków albo w to, że jak ktoś zachoruje, to oznacza, że jego cierpienie jest karą Boga czy bogów. Albo działaniem diabła. W związku z tym leczenie chorób na początku też było sprawą supranaturalną, miały pomóc czary, rytuały odprawiane przez szamana, modły na przebłaganie bogów. Z supranaturalizmu próbowali wyjść starożytni Grecy. Uważali wprawdzie, że to bogowie kontrolują życie ludzkie – a zatem również choroby i zdrowie – ale to u antycznych Greków pojawiły się poważne refleksje nad biologicznymi i społecznymi uwarunkowaniami zdrowia psychicznego. Hipokrates stworzył teorię humoralną, uważał, że mamy cztery płyny ustrojowe: krew, flegmę, czarną oraz jasną żółć, których zaburzone proporcje powodują choroby. Czarna żółć na przykład (melas – czarny; chole – żółć) miała odpowiadać za refleksyjność człowieka, a jej nadmiar – doprowadzać do melancholii, czyli depresji. Te płyny determinują również osobowość i  temperament człowieka, a  zaburzenia ich równowagi, przekonywał Hipokrates, mogą wynikać z czynników środowiskowych czy społecznych. Teoria czterech płynów była zatem kluczowa w historii medycyny.

I wciąż się o niej uczymy. W zasadzie dlaczego? Przecież od dawna wiemy, że nadmiar krwi wcale nie objawia się ekstrawertyzmem, a coś takiego jak czarna żółć w ogóle nie istnieje.

Nie chodzi o to, żebyśmy wierzyli dziś w teorię Hipokratesa, choć niektórzy współcześni naukowcy znajdują analogię z czterema kluczowymi neuroprzekaźnikami: serotoniną, dopaminą, noradrenaliną i acetylocholiną. Teoria czterech płynów ustrojowych jest ważna z innego powodu: Hipokrates popatrzył na choroby, w tym na choroby psychiczne, wychodząc poza supranaturalizm. Wskazał na coś biologicznego. To był przełom w  myśleniu. Starożytni kontynuowali tę perspektywę, nazwijmy ją biopsychospołeczną, ale w średniowieczu wrócono do supranaturalizmu. Zwykle ludzie zwracają się do sił wyższych w czasach trudnych, turbulentnych, no a średniowiecze było trudne: rozpadło się Imperium Rzymskie, ludzie bali się wojen, najazdów barbarzyńców i epidemii dziesiątkujących Europę. To były czasy budzące grozę. A jednocześnie od przyjęcia chrześcijaństwa przez Konstantyna Wielkiego, czyli od czwartego wieku, Kościół zaczął mieć władzę, a w nauce zaczęła panować scholastyka. O chorobach psychicznych znów myślano, że to efekt działania demonów, czarów, grzechu. Leczenie było więc sprawą duchową. Przykuwano na przykład chorych do ścian kościołów, żeby skorzystali z modlitwy przebywających tam wiernych. Powszechnie stosowano też egzorcyzmy, które zresztą w Polsce do dzisiaj świetnie się mają.

W  średniowieczu dominowało patrzenie na  chorych z „perspektywy diabelskiej”. Oczywiście, były osoby, które nie zgadzały się z podejściem supranaturalistycznym. Na przykład święty Tomasz z Akwinu uważał, że dusza nie może być chora, a zatem choroby psychiczne muszą mieć podłoże biologiczne. Ale takie myślenie było wyjątkowe, ogólny nurt był inny. W 1484 roku papież Innocenty VIII zaakceptował ściganie czarownic. Ofiarami stały się między innymi osoby dziwaczne, które mieszkały na odludziu, oryginalnie wyglądały i wypowiadały nieszablonowe treści, czyli, możemy się domyślać, cierpiące na zaburzenia psychiczne.

Fragment pochodzi z książki "Nie tylko mózg". 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dominika Dudek, Maria Mazurek

Co kryje się w naszej głowie?

Profesor Dominika Dudek łamie panujące tabu – nie obawia się wskazać różnic między umysłami kobiety i mężczyzny, a także spojrzeć na chorobę jako na źródło inspiracji. Odkrywa tajniki pracy...

Skomentuj artykuł

"Diabeł zaczął jej nakazywać, by złożyła ofiarę z dziecka"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.