Józef Tischner - myślenie według miłości

Józef Tischner - myślenie według miłości
Józef Tischner - myślenie według miłości

Trzy ostatnie lata życia Tischnera, od czasu zdiagnozowania raka krtani i operacji usunięcia nowotworu aż do śmierci, dzielą się na trzy etapy.

Pierwszy etap zaczął się jesienią 1997 roku. Tischner po operacji, którą wówczas przeszedł, żył z jedną struną głosową. Doskwierały mu dolegliwości chorobowe, ale zasadniczo był w dobrej kondycji. Mógł prowadzić życie towarzyskie, był bardzo aktywny pisarsko. Taki stan trwał do końca 1998 roku. Wówczas przyszło istotne pogorszenie jego stanu zdrowia. Nowotwór nie dał za wygraną i zaatakował, z druzgocącym efektem, organizm wycieńczony terapią.

Tak zaczął się drugi etap choroby. Cezurą jest styczeń 1999 roku. Wtedy Tischner przeszedł w Londynie drugą operację, w efekcie której - całkiem pozbawiony krtani - już na stałe utracił głos. Jego szeroko rozumiana aktywność wyhamowała. Trzymał się wprawdzie nadziei na wyzdrowienie, ale jego kondycja nie poprawiła się przez cały rok.

Ostatni etap choroby rozpoczął się na przełomie zimy i wiosny 2000 roku. Żaden rodzaj ingerencji nie dawał już szans na wygraną z nowotworem. Z każdym dniem rak wyniszczał organizm, który poddał się ostatecznie chorobie. Co najmniej dwa ostatnie tygodnie życia Tischnera były już tylko czasem umierania.

DEON.PL POLECA

...

Wiosną 1999 roku, niedługo po Wielkanocy, Tischner znów wyrusza w towarzystwie bratanka do Londynu. Czeka go tam druga seria radioterapii. Chociaż istniała możliwość przeprowadzenia jej w Polsce, zdecydował się na zalecane przejście zabiegów w Londynie. Tym razem będzie ich 32.

Bratowa Janina: "W Święta Wielkanocne była piękna pogoda. Zapamiętałam Józia, radosnego i energicznego, który w samej koszuli wychodzi na bacówkę. I to był ostatni raz, kiedy widzieliśmy go w naprawdę dobrej formie".

Tischner znosi radioterapię bardzo źle. Znów pojawiają się poparzenia i opuchlizna. Zabiegi natychmiast wywołują olbrzymie bóle i zawroty głowy, kolejny raz doprowadzają do zranień na szyi. Tischner zaczyna omdlewać. Gdy traci kilkakrotnie przytomność w metrze, Łukaszowi pomagają inni pasażerowie.

Brat Marian: "Do Londynu Józiu wyjeżdżał jeszcze o własnych siłach, a wrócił już na wózku inwalidzkim".

Tischner do choroby, operacji i radioterapii podchodzi zadaniowo: skoro taki spotkał go los, musi przechodzić przez kolejne etapy, jakie wyznacza jego kondycja zdrowotna. Nie oczekuje cudu, nie spodziewa się błyskawicznych efektów leczenia. Długo jednak nie traktuje swojej choroby w perspektywie śmierci. Świadomość jej zbliżania się poprzez chorobę ma wraz z pojawieniem się objawów drugiego nawrotu nowotworu. Już kwietniowe naświetlania zakończyły się pogorszeniem stanu Tischnera, który ma poczucie, że jego ciało reaguje w odwrotnym do zamierzonego kierunku.

W maju, niespełna miesiąc po powrocie z radioterapii, rodzina podejmuje decyzję o zmianie: od teraz Tischner wróci do swojego mieszkania na Kanoniczej i to oni wprowadzą się do niego. Dzięki temu przynajmniej będzie z powrotem we własnej przestrzeni, z własną biblioteką. Ponieważ zawroty głowy mimo zakończenia naświetleń nie ustępują, zapada decyzja, by w ciągu dnia w mieszkaniu pojawiała się do pomocy pielęgniarka. Wieczorami i nocą czuwa rodzina. To konieczne, bo Tischnerowi, gdy przebudza się nocą, zdarza się upaść w drodze do toalety.

Odkąd wiosną wrócił na Kanoniczą, ciężko już mówić o tym, by któryś dzień był lepszy od poprzedniego. Wciąż dokuczają mu niedotlenienia mózgu, często nawracające migreny, bóle ciała.

Tischner ma w tym wszystkim szczęście. Rodzina jest mu bardzo oddana w chorobie. Bratowa Barbara przechodzi na wcześniejszą emeryturę, by zamieszkać i opiekować się szwagrem. Mają też możliwości finansowe, by zatrudnić zawodową pielęgniarkę. Pani Danuta Czekaj, o góralskim rodowodzie, szybko zdobyła sympatię filozofa. Do tego stopnia, że traktował ją jak kogoś bliskiego.

Kilka miesięcy po radioterapii optymizm Tischnera przygasa. Ciało zbyt mocno daje mu się we znaki. To wtedy pierwszy raz traci chęć do walki z chorobą. Opuchlizna szyi i głowy, która wreszcie zaczęła maleć, okazała się mylącym znakiem. Nie była spowodowana chorobą, ale radioterapią, jej ustępowanie nie miało więc nic wspólnego z poprawą zdrowia. Tymczasem w ciele powoli odbudowywały się komórki rakowe. Zimą, rok po drugiej operacji, Tischner ma więc już pełną świadomość nieuleczalności swojej choroby.

Bratowa Janina: "Przeżywał wielkie bóle. Kiedy tylko miał poczucie, że nikt go nie obserwuje, łapał się za głowę. Ale, jeśli zorientował się, że ktoś może go zobaczyć, zmieniał postawę, żeby się o niego nie martwić. Nawet sobie nie wyobrażaliśmy, że można tak cierpieć i tak to skrywać".

Bratowa Barbara: "Często siedział na skraju łóżka, zgarbiony, trzymając opuchniętą głowę w obu dłoniach, i leciutko się bujał, wyglądał jak Frasobliwy...".

Józef Tischner - myślenie według miłości - zdjęcie w treści artykułuJózef Tischner - myślenie według miłości

Poruszająca opowieść o ostatnim etapie życia księdza Józefa Tischnera. Lektura przynosi nie tylko wiedzę o tych dotąd nieopisanych latach zmagania się wybitnego kapłana i intelektualisty z ciężką chorobą nowotworową, ale prowadzi też przez myśli i dzieła autora podjęte w tym czasie. Książka opowiada przede wszystkim o inspirujących relacjach pomiędzy życiem i myślą jednego z najwybitniejszych Polaków XX wieku.

Premiera książki - 24 października

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Józef Tischner - myślenie według miłości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.